"Łańcuch" to książka, którą od razu chciałam przeczytać. Upatrzyłam ją sobie na stronie Klubu Recenzenta, po czym okazało się, że się spóźniłam... Wszystkie egzemplarze wysłane do czytelników. Ogarnął mnie smutek, bo wiedziałam, że to książka dla mnie. Pewnego dnia przychodzę do pracy, patrzę, a koleżanka na biurku ma właśnie tą książkę! Fantastycznie! Skończyła czytać, powiedziała, że świetna i że mi ją pożyczy. Nie zastanawiałam się ani chwili. Chciałam się sama przekonać czy naprawdę warto. Tak naprawdę już sama okładka bardzo zachęca. Kolory dobrane do jej stworzenia budują lekką nutkę niebezpieczeństwa, zgrozy. Połączenie czerni i czerwieni jak się potem okazało - idealne wykorzystanie barw do opisanych sytuacji.
Książka ta opisuje życie głównej bohaterki - Rachel. Pewnego dnia zawozi córkę - Kylie - na przystanek skąd jechała do szkoły, a ona zajmuje się swoimi sprawami. Nagle ktoś do niej dzwoni. Odbiera i co słyszy? Ktoś porwał jej dziecko! Ale to nie jest zwykłe porwanie. Standardowo porywacze żądają okupu, ale to co Rachel słyszy po chwili mrozi jej krew w żyłach. Aby odzyskać swoje dziecko musi porwać kolejne. Ale chwila, kto do niej dzwonił? Kim są ci ludzie? Oczywiście... Rodzicami innego porwanego dziecka, chłopca. Tak właśnie działa łańcuch. Nikt nie może go przerwać. Inaczej dzieci zginą.
Rachel staje w obliczu ogromnego strachu i bezsilności. Sama boryka się z wieloma problemami. Chorobą, którą niedawno przeszła. Na dodatek zadzwonili do niej, że ma się pilnie zgłosić do lekarza. Wiedziała, że to nie będą dobre informacje. Ale kochająca matka nie patrzy w takim momencie na siebie, tylko na swoje dziecko. Wiedziała, że musi uwolnić Kylie. Ale żeby to zrobić musi wykonać polecenia porywaczy. To było jedyne wyjście. Zaczęła szukać ofiary. Musiała dokładnie analizować każdy ruch wybranego dziecka, zbadać jego otoczenie, sprawić, czy rodzice są na tyle bogaci, by mieć pieniądze na zapłatę okupu. Kosztowało ją to wiele pracy i wysiłku. Łatwo zaobserwować niesamowite przeobrażenie Rachel. Kobiety, która na początku była bardzo słaba psychicznie, w kobietę, która wiedziała dokładnie co ma robić, zorganizowaną, zdeterminowaną, silną. Choć czytając tą książkę czytelnik raczej się tego nie spodziewa.
Po przeczytaniu tej książki nasuwa się naprawdę wiele wniosków. Po pierwsze na pewno to, że autor spisał wszystkie swoje myśli w sposób bardzo prosty i łatwy w odbiorze. Myślę, że nikt nie miał i nie będzie miał problemu ze zrozumieniem fabuły - a przecież o to właśnie chodzi, o rozumienie tego, co się czyta, inaczej to tylko strata czasu. Książkę czyta się naprawdę bardzo przyjemnie. Strona po stronie - pochłania się ją w bardzo szybkim tempie. Bo chyba nikt nie lubi czytać czegoś na siłę, bo muszę, bo trzeba. Nie. Najważniejsze to czytać coś i chcieć czytać dalej i dalej. Nie ma chyba nic piękniejszego w tej czynności niż właśnie ciekawość tego, co się stanie potem. Z chęcią odnajdę inne pozycje tego autora, jestem go bardzo ciekawa.
Kolejnym wnioskiem jest to, że rodzic w obliczu zagrożenia swojego dziecka jest w stanie zrobić dla niego dosłownie wszystko. To jest własnie prawdziwa miłość... Kiedy wiemy, że ktoś z naszych bliskich jest w niebezpieczeństwie potrafimy stać się w ogóle inną, nową osobą. Nie myślimy wtedy za wiele o konsekwencjach tej zmiany, czynów. Bo to wtedy nie jest najważniejsze. Coś innego wtedy jest stawiane na pierwszym miejscu. Dobro kogoś kogo kochamy. Pomyśl sam/a. Jesteś w sytuacji kiedy ktoś porywa Twoje dziecko. Siedzisz bezczynnie? Czekasz, aż zdarzy się cud? Aż ktoś sam odda dziecko? Nie. Myślę, że nikt kto naprawdę kocha tak nie postąpi. Co robisz? Szybko dzwonisz po rodzinie, znajomych, prosisz o pożyczkę pieniędzy potrzebnych na okup. Normalne? Owszem. Zbierasz pieniądze najszybciej jak tylko się da by uratować tą małą istotkę i modlisz się, żeby była cała i zdrowa. A jak widać - można zrobić nawet o wiele więcej. Narazić siebie i swoich bliskich nawet na karę więzienia, a obcych ludzi na strach, niebezpieczeństwo. Tak, kiedy nie masz wyjścia szukasz swojej ofiary, podążasz za nią, wręcz szpiegujesz, patrzysz czy się nadaje. Porywasz obce dziecko. Niewinne, bezbronne. Myślisz o tym, że przecież Twoje dziecko przeżywało i nadal przeżywa dokładnie to samo. Ale wiesz, że porywając inne dziecko, ocalisz swoje. Tak naprawdę do tylko gdybanie, ale w zasadzie takie działanie wydaje się logiczne. Zawsze chronimy to co dla nas ważne. Dbamy o tych, których kochamy. Dla nich jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wszystko. Czy warto? Oczywiście. Dobro zawsze wraca. Z podwójną siłą. Zazwyczaj wtedy, kiedy w ogóle się tego nie spodziewamy.
Doceniajmy to co mamy każdego dnia. Kochajmy ludzi, którzy są przy nas blisko. Nawet wtedy kiedy jest źle. Zwłaszcza wtedy. Bo prawdziwą miłość można poznać właśnie po obecności. Bo w tym uczuciu nie chodzi o to, by kochać tylko wtedy kiedy jest wszystko dobrze, kiedy życie układa się po naszej myśli. Prawdziwą miłość poznaje się po tym, że ta druga osoba jest przy nas nawet wtedy, kiedy tracimy grunt pod nogami, kiedy nic nie jest tak jak być powinno, jakbyśmy chcieli. Wparcie drugiej osoby jest naprawdę bardzo ważne. Bez tego tracimy wiarę. Narażając swoje zdrowie, życie, wolność dla kogoś - to naprawdę oznaka wielkiej miłości.
Żyjemy w przekonaniu, że ludzie, których kochamy i którzy przy nas są będą już przy nas zawsze. Nic bardziej mylnego. Jak widać - wystarczy chwila by kogoś stracić. Na zawsze, na jakiś czas, nieważne - ważne, że tej osoby nie ma. Wtedy tak naprawdę doceniamy ile dla nas zrobiła, kim dla nas była. A po co czegoś żałować? Kochajmy i bądźmy kochani zawsze. Każdego dnia. Każdego dnia coraz bardziej. Więcej niż wczoraj, a mniej niż jutro.
Według mnie książka jest naprawdę fantastyczna. Chcesz jej więcej i więcej. Daje bardzo dużo do myślenia. Jeśli po nią sięgniesz - nie pożałujesz, zapewniam :) Naprawdę zachęcam każdego do jej przeczytania. Warto, zdecydowanie warto :)