Tricia Levenseller to amerykańska autorka bestsellerowych powieści z gatunku YA Fantasy. Mieszka w Górach Skalistych w Utah. Oprócz pisania i czytania, autorka lubi układać puzzle, grać w siatkówkę i oglądać swoje ulubione seriale jedząc popcorn z dużymi ilościami masła. „Córka króla piratów” to jej debiutancka powieść.
Alessandra Stathos to młodsza córka lorda Masisa, którego majątek podupada i który pragnie wydać swoje córki dobrze za mąż i trochę na tym zyskać. Starsza siostra Alessandry, uwielbiana przez ojca Chrysantha, jest już zaręczona, dlatego ojciec szuka już męża dla młodszej pociechy. Ze względu na kiepską reputację młodszej córki, ojciec szuka dla niej kogokolwiek ze szlachetnie urodzonych mężczyzn, kto zgodzi się ją poślubić. Alessandra ma jednak inne plany. Od dawna planowała, jak uwieść Króla Cieni. Planuje go poślubić, a następnie go zabić i zasiąść na tronie jako Królowa. Król Cieni ma pewną moc. Nikt jednak nie wie, na czym ona polega. Króla otaczają cienie, które wydają się być na jego rozkazy. Do pewnego momentu realizacja planu idzie Alessandrze dobrze. Dziewczyna nie ma problemu z uwiedzeniem Króla, okazuje się jednak, że zabicie go nie będzie takie proste, bo nie tylko ona ma to w planach. W związku z kolejnymi zamachami na jego życie, Alessandra postanawia dopilnować, aby Król Cieni pozostał przy życiu, dopóki nie zostanie jego żoną. Stara się też nie stracić dla niego głowy i serca. Tego jej plan nie obejmował, a jednak coś między nimi zaczyna się dziać. Czy Alessandra osiągnie cel? Czy uda jej się zdobyć władzę i odnaleźć miłość?
Z twórczością autorki spotykam się po raz pierwszy. Nie czytałam „Córki króla piratów”, chociaż było o tej książce głośno. Nie wiedziałam więc, czego się spodziewać i muszę przyznać, że powieść miło mnie zaskoczyła. Nie jest to być może ten rodzaj fantastyki, po który sięgam najczęściej, bo to raczej romans z elementami fantastycznymi, a nie na odwrót, ale podobało mi się. Głównie dlatego, że książka wciąga od pierwszych stron i jest tak fajnie napisana, że zwyczajnie się przez nią płynie i nie zauważa upływającego czasu. Pochłonęłam ją w jakieś trzy godziny. Jak już do niej zasiadłam, nie mogłam się oderwać. Styl autorki też przypadł mi do gustu. Jest przystępny, w powieści dominują żywe, naturalne dialogi, co jeszcze zwiększa tempo pożerania powieści. Jej najmocniejszym punktem są jednak bohaterowie. Wyraziści, charakterni, odznaczający się indywidualnym zestawem cech. Tacy, co do których nie wiemy od razu, jakie w ich sprawie przyjąć stanowisko. Powiedzieć, że wzbudzają skrajne emocje, to jak nie powiedzieć nic.
Książka dobrze się zaczyna, czym wzbudza zainteresowanie i zwiększa chęć przewracania kolejnych stron. Pierwszoosobowa narratorka powieści, którą jest oczywiście Alessandra, zdradza, że w wieku piętnastu lat zabiła jedynego chłopca, który złamał jej serce. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Później jest jeszcze ciekawiej. Bohaterka ma jakieś osiemnaście lat, a za sobą liczne sercowe podboje. Właściwie nie sercowe, bo zakochać się nie ma zamiaru, jednak wpuszcza do swojego łoża coraz to nowych kawalerów, co zresztą przynosi jej pewne korzyści. Wykorzystuje ich, ot co. Po tym jednym wydarzeniu z przeszłości, kiedy mężczyzna, którego kochała wykorzystał ją i upokorzył, stała się zupełnie inną osobą. Już nie pozwoli na to, aby komukolwiek udało się ją zranić. Teraz to ona rozdaje karty. Podobny wpływ musiała mieć na Alessandrę jej rodzinna sytuacja, bowiem ojciec zawsze priorytetowo traktował jej starszą siostrę, pozostawiając Alessandrę samej sobie. To Chrysantha, piękna i delikatna jak ich matka, od zawsze była ulubienicą ojca.
Muszę przyznać, że Alessandra zrobiła na mnie ogromne wrażenie. I to od samego początku. No nie jest w ciemię bita ta bohaterka, trzeba przyznać. Jest zaradna, inteligentna, niezwykle ambitna i przebiegła. Potrafi wyznaczać sobie cele i konsekwentnie je realizować. Chociaż spodobała mi się ze względu na te cechy charakteru już w pierwszym rozdziale, było coś, co mnie od niej odpychało. A mianowicie jej rozwiązłość. Chociaż dość młoda, nie ukrywała przed swoim ojcem tego, że ma każdej nocy innego partnera. Brakowało jej skromności i taktu, ogłady jej jednak odmówić nie można. Zawsze chciała się wyróżniać, doskonale wiedziała, co ma zrobić, jak się zachować, aby zostać zauważoną. Dążyła do tego, aby być w centrum. I jej się to udawało. Skromność w sumie w takim przypadku jest nawet niepożądaną cechą, może więc dobrze, że Alessandrze jej brakowało. Chociaż nie od razu potrafiłam określić swój stosunek do tej postaci, muszę przyznać, że ostatecznie Alessandra zawładnęła moim sercem i tak już zostało do samego końca. To prawdziwy czarny charakter, a jednak tak pociągający, że nie da się jej nie pokochać. Mojego stosunku do niej nie zmienił nawet pojawiający się niedługo później tajemniczy, zdystansowany Król Cieni. Mężczyzna niezwykle przystojny, szarmancki, równie ambitny, wokół którego stale kłębiły się cienie, przez które nie można było nawet go dotknąć. Podoba mi się, że jego osobę otaczała mgiełka tajemniczości. Dzięki temu nie było łatwo określić, kim tak naprawdę jest. Podobał mi się również rozwój relacji tej dwójki. Obyło się bez fajerwerków, mimo że to zdecydowanie nietypowa sytuacja. Żadne z nich nie planowało się zakochać, ona ze względu na swoje plany, on z powodu swoich tajemniczych mocy. Relacja romantyczna tworzyła się naturalnie i w swoim tempie. Dzięki temu wypadła wiarygodnie. Jeśli chodzi o fabułę, nie mam jej nic do zarzucenia, no może poza tym, że odrobinę zabrakło mi trochę szerszego obrazu świata przedstawionego. Autorka miała ciekawy, choć prosty pomysł, jednak został dobrze zrealizowany i przyciągnął moją uwagę. Mnóstwo podstępnych intryg, kłamstw i sekretów, a także dobrego jedzenia i wszystkiego, co związane z królewskim dworem to dodatki, które w pozytywny sposób urozmaicają lekturę. A zakończenie to istny emocjonalny rollercoaster, który wbija czytelnika w fotel.
Dobrze napisała Kendare Blake w swojej rekomendacji. „Cienie między nami” to zdecydowanie uzależniająca i na pewno dekadencka opowieść. Do tego to lekka fantastyka, dlatego, jeśli ktoś chce spróbować z tym gatunkiem, może zacząć właśnie od tej pozycji. Wyróżniają ją charyzmatyczni bohaterowie i fajny klimat dawnych czasów. Podobała mi się i bardzo ją Wam polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Cienie między nami” Tricia Levenseller – maitiri_books (wordpress.com)