Niedawno recenzowałam pierwszy tom wspaniałej rodzinnej sagi, "Upalne lato Marianny" i na szczęście już z marszu mogłam zacząć czytać kolejny tom. Pierwszy bardzo mi się podobał bo łączył dawne czasy z początkiem nowoczesności, a jednocześnie był lekką powieścią bez cienia ciężkości w postaci opisów wojennych (pierwsza część rozpoczynała się w 1939 roku), śmierci czy innych typowo dramatycznych wątków, choć nie mało było wzruszeń i rozterek głównych bohaterów. Podobnie jak "Marianna", "Upalne lato Kaliny" także nie obyło się bez małych wad, ale zdecydowanie moim zdaniem jest to lepsza książka od poprzedniczki. W moim odczuciu dużo bardziej nowoczesną i skupiającą się w jeszcze większym stopniu na emocjach, dlatego też ta książka dostarczyła mi o wiele więcej wzruszeń.
Tym razem poznajemy Kalinę. To córka Marianny, która do złudzenia przypomina matkę. Tak samo jak ona jest zagubiona i rozdarta. Zarówno matka jak i córka doświadczyły wojny, choć każda w inny sposób. Marianna odczuła jej piętno na własnej skórze, Kalinę zaś dosięgły konsekwencje jakie za sobą niosła. Ta pierwsza, jeszcze niedawno dziecinna, nieznająca prawdziwego życia, twardego i wymagającego, a zarazem pięknego i radosnego, musiała szybko dorosnąć. Los nie szczędził jej przykrości i tragedii. Natomiast Kalina całe życie płaci za brak szczęścia matki, jej żal, gorycz i smutek. Choć są blisko, nigdy nie poznała prawdziwej twarzy matki, nie odkryła wnętrza Marianny i to jest jednym z punktów, które sprawiają, że jej życie naznaczone jest samotnością. Szuka swej drogi i stara się odnaleźć cel w życiu, jednak nie uda jej się, dopóki nie rozliczy się z przeszłością. Każda z nich musi rozprawić się w końcu ze swoim losem, przeszłością i teraźniejszością, by móc spojrzeć w przyszłość. Jednak czeka je także długa droga by dotrzeć do siebie nawzajem.
"Upalne lato Kaliny" jak sam tytuł wskazuje, to tom poświęcony córce Marianny, lecz jej samej nie zabrakło w książce właściwie ani przez chwilę. Towarzyszyła fabule w każdym fragmencie, bo i wątki Kaliny są ściśle połączone z matką. Jednak zdecydowanie ta część pomogła mi zrozumieć bardziej Mariannę, jej motywy, pobudki i spojrzeć inaczej na całą jej historię. Oczywiście nie zmienia to moich odczuć względem niej, jednak myślę, że drugi tom bardzo pomaga i uzupełnia pierwszy i jeśli ktoś zapoznał się z historia matki, powinien nadrobić także opowieść córki. Bardzo podobał mi się także styl autorki, która mimowolnie podkreśliła więzy bohaterów, ukazała całą feerię barw uczuciowych, ale i zwykłą codzienność, bo przecież oprócz problemów postaci muszą wciąż żyć, każdego dnia wykonując swoje obowiązki.
Ta powieść zaskoczyła mnie w pozytywny sposób, jak i cała saga. Jednak najbardziej cieszę się z tego, że miałam okazję poznać twórczość autorki, z którą nie miałam do tej pory do czynienia. Katarzyna Zyskowska-Ignaciak jest bardzo ciekawą postacią na polskim rynku literackim. To absolwentka dziennikarstwa i marketingu. W młodości jej pasją była muzyka, malarstwo i właśnie pisanie i dobrze, że nie wyrzuciła tego zainteresowania ze swojego życia. Na swoim koncie ma wiele książek, wszystkie świetnie przyjęte przez czytelników i mam nadzieję, że będę mogła przeczytać jeszcze kilka innych jej pozycji, która także bardzo mnie zainteresowały.