Aby być przeczytaną książką u mnie w domu należy być albo do recenzji (czyli od wydawnictwa), albo z biblioteki. Czasem zdarzy się też, że uda się upolować lekturę pasującą do wyzwania. Wtedy los uśmiecha się do danej powieści, ściąga ją z półki i czaruje moją osobę. I muszę przyznać, że ciężkie jest życie moich książek, bo ciągle przybywa coś nowego, co wypycha kupione przeze mnie powieści na plan boczny. Całe szczęście "Kolacja z zabójcą" idealnie pasuje do wyzwania "Rosji w literaturze". Gdyby nie ten fakt, ta dobra powieść musiałaby jeszcze długo czekać na swoją kolej, a kto wie, czy wtedy na pewno spodobała mi się tak jak teraz?
Literacki debiut Pani Marininy opowiada o zabójstwie Iriny Fiłatowej, znanej i cenionej kryminolog z Instytutu Badawczo-Naukowego MSW (Ministerstwa Spraw Wewnętrznych). Zabójstwo wyglądało bardzo profesjonalnie na przypadek. Nie rozpoczęto by śledztwa, gdyby nie przypadek i Dima Zacharow, czekający pod jej mieszkaniem na pieniądze. Sprawą zajmie się moskiewska milicja, w tym Wiktor Aleksiejewicz Gordiejew, zwany "Pączkiem" i jego zespół.
"Zabójca kalkulował dobrze. Tylko że zbieg okoliczności okazał się dla niego niepomyślny. "
Kryminał to z krwi i kości, bardzo zgrabnie prowadzony, z pomyślunkiem i precyzją. Mimo tego nie spodziewajmy się wielkiego bum na koniec powieści, gdzie morderca nagle się odnajdzie. Sami możemy domyślić się zarówno Wykonawcy jak i Zleceniodawcy. Wszystko za sprawą niezwykle inteligentnej i błyskotliwej major Anastazji Kamieńskiej, która w Urzędzie Śledczym, jako analityk, pomaga rozwiązywać najbardziej zawikłane historie. Nie martwcie się jednak, autorka specjalnie poprowadziła tak akcję. Znamy mordercę i jego zleceniodawcę i co z tego? Potrzebujemy jeszcze dowodów, żeby ich usadzić. Ta powieść właśnie pokazuje, że wszystko trzeba robić etapowo. Nie da się rach-ciach zamknąć sprawy, a już tym bardziej w skorumpowanej Moskwie, gdzie każdemu patrzy się na ręce, co by nie wpychał nosa nie w swoje sprawy. I to podobało mi się najbardziej, brak jakieś widowiska, bez zbędnego szumu rozwiązywanie zagadek, z pomyślunkiem i tajemnicami do rozwikłania, bez jakieś CSI.
Oprócz bardzo ciekawego wątku kryminalnego autorka rozwija poboczne tory, co nie utrudnia i nie spowalnia czytania, a trochę ujawnia życia osobistego bohaterów. Żałuję, że rysy psychologiczne postaci są tak mało rozwinięte, lecz czego ja wymagam? Toć to śledztwo jest tu najważniejsze. Pisarka bardzo skrupulatnie do tego podeszła i dobrze jej to wyszło. Podobało mi się również to, jak narysowała postacie, tak kontrastowo. Weźmy na przykład Anastazję Kamieńską, jest niebywale mądra, większość zasług i rozwiązanych spraw to jej rozwiązania dzięki zmysłowi analitycznemu i bystrości. Mimo takiego umysłu jest strasznie zakompleksiona, lubi być szarą myszką, nosić wygodne ubrania i nie przejmować się wyglądem. Wydaje się, że ktoś tak uzdolniony powinien być naprawdę pewny siebie, a tu, jak w życiu, okazuje się, że dana osoba jest bardzo zakompleksiona i ma duże oczekiwania w stosunku co do siebie.
Zdecydowanie polecam debiut tej autorki, sama sięgnę z przyjemnością po innej jej powieści. Jej kryminał odbiega od amerykańskich realiów, co wcale nie oznacza, że jest gorszy. Jak już wspominałam historia prowadzona jest z rozmysłem i nie nudzi. To naprawdę dobra książka.