W ostatnim czasie na rynku pojawia się dużo powieści, które ze względu na swoją fabułę można zaklasyfikować jako thriller psychologiczny. Przez to, że opisywane w nich zdarzenia są nieraz bardzo do siebie podobne, autor musi natrudzić się, aby jego powieść na tle pozostałych sprawiała wrażenie wybitnej i wartej zapamiętania, a nie okazała się kalką swoich poprzedniczek. W przypadku "Nic o mnie nie wiesz" autorzy wyszli z założenia, że co dwie głowy, to nie jedna. Para przyjaciół, współpracująca z sobą od lat przy rozmaitych przedsięwzięciach, porwała się na popełnienie thrillera psychologicznego w stylu domestic noir. Reklamowana jako bestseller, nie dająca o sobie zapomnieć książka powinna przebojem wspiąć się na szczyt czytelniczych list. Czy jednak zasługuje na ten zaszczyt?
Nie ukrywam, że w ostatnim czasie sporo thrillerów sobie czytam, także uważam się za czytelnika obytego nieco w gatunku i przyznaję, że ciężko jest mnie czymś zaskoczyć. Czasem się to udaje, niestety duetowi ukrywającemu się pod pseudonimem E.G. Scott efekt zaskoczenia udał się tylko połowicznie. Od samego początku wiodące postaci, małżeństwo z blisko dwudziestoletnim stażem - Rebecca i Paul, wydali mi się w jakiś sposób odpychający. Rebeccę od razu poznajemy jako lekomankę, która ma coraz większe problemy z kontrolowaniem swoich emocji i zachowań. Natomiast Paul sprawia wrażenie egoisty ze skłonnością do wdawania się w mniej lub bardziej przelotne flirty i romanse. Z perspektywy całości można wysnuć wniosek, że gdyby nie te romanse, gdyby Rebecca i Paul żyli sobie po cichutku, w domowym zaciszu piorąc od czasu do czasu swoje brudki, to cała historia opisana w powieści w ogóle by się nie zdarzyła. Ale cóż, Paul to tylko chłop, który na widok atrakcyjnej kobiety z sąsiedztwa traci głowę i tak w życiu pary z problemami pojawia się ta trzecia, Sheila.
Kolejne rozdziały powieści podzielone na akcję przed i po. Wiemy, że zdarzyło się coś złego, co ma związek z parą głównych bohaterów i że oni oboje są w to zamieszani. Każde z osobna opisuje swoje emocje i zdarzenia, które doprowadziły do krytycznego momentu. Mimo, że te opisy czyta się z zainteresowaniem, to jednak nie sposób uniknąć wrażenia pewnej wtórności, a nawet chwilami zmęczenia ciągłym krętactwem Paula i coraz większą lekomanią Rebecci. Gdzieś w połowie lektury autorzy postanawiają podzielić się z nami częścią prawdy o wydarzeniach pewnej szczególnej nocy, która wywraca życie naszej pary do góry nogami. Do akcji wkraczają śledczy. Pętla kłamstw i niedomówień zaciska się, a wraz z nią wzrasta przekonanie Rebecci, że Paul nie jest tym, za kogo się podaje i ma zamiar ją zabić. Czy naprawdę żona nic nie wie o swoim mężu? A może to zmyłka, celowe działanie kogoś, kto kieruje się sobie wiadomym planem i zrobi wszystko, by go zrealizować od początku do końca? A może to mąż nie wie wszystkiego o swojej żonie? Kto kłamie, a kto mówi prawdę?
Mimo, że autorom bardzo zależało na utrzymaniu zainteresowania czytelnika fabułą przez wszystkie ponad 400 stron powieści, to w pewnym momencie mam wrażenie, że poniosła ich jednak ułańska fantazja. MOŻLIWY MAŁY SPOJLER: Pewien zabieg sprawił, że dalszy przebieg wydarzeń wydał mi się nieprawdopodobny, choć z punktu widzenia medycyny i indywidualnych cech osobniczych, zdarzenie o którym mowa pewnie mogłoby mieć miejsce. Cóż, tylko jaki to wielki zbieg okoliczności, że akurat postać, która odgrywa tak ważną rolę w tej historii jest właśnie taka medycznie wyjątkowa, prawda? Zakończenie powinno wbić mnie w fotel, abym mogła literacką przygodę zaliczyć do udanych. I pewnie by tak było, gdyby nie to, że no cóż, przewidziałam lwią jego część w chwili, gdy para bohaterów zaczęła obchodzić swoją wyczekiwaną 20-tą rocznicę.
Czuję po lekturze pewien niedosyt, nie jest to w moim odczuciu wyjątkowa powieść w swoim gatunku. Owszem, jest przyzwoita, ale nie wybitna. Fani gatunku mogą poczuć lekki zawód, ale za to mogę polecić ten tytuł osobom, które w thrillerach stawiają dopiero pierwsze kroki, ponieważ jest to książka dosyć wyważona. Mimo wielu problemów, jakie poruszają autorzy, używając do tego celu popapranych charakterków swoich postaci, nie odczuwałam po lekturze zniesmaczenia czy przeładowania przemocą. Jednym słowem, jest to powieść nie tylko dla czytelników o mocnych nerwach.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Muza.