Przed laty, ominęły mnie pierwsza i druga fala fascynacji powieściami Falconesa, które zalały Polskę, a przynajmniej kręgi bliskich mi osób. Książki „Katedra z Barcelonie” i „Ręka Fatimy” ostatecznie wpadły mi ręce kilka lat temu, dzięki czemu mogłam nadrobić czytelnicze braki. Te i kolejne pokaźne objętościowo dzieła hiszpańskiego pisarza bywają różnie odbierane, nie do każdego trafia ich przekaz. W mojej ocenie są to najbardziej przystępne spośród wielu trudnych lekcji historii Półwyspu Iberyjskiego.
Tym razem sięgnęłam po „Bosonogą królową” i jedyne czego oczekiwałam to poznać kilka ciekawostek związanych z Sewillą. Muszę przyznać, że Falcones doskonale przygotował się do napisania tej książki. Znakomicie scharakteryzował społeczność cygańską zamieszkującą sewilską dzielnicę Triana. Łącząc wyraziste fikcyjne postaci z autentycznymi, brutalnymi wydarzeniami, które targały życiem tej grupy w połowie XVIII wieku m.in. pod rządami Filipa V – wnuka francuskiego Króla Słońce, autor zwięźle przybliżył historię prześladowań Cyganów tamtych czasów. Niepokojący obraz ludzi nie trzymających się żadnych schematów, dopełniają hiszpańskie wyższe sfery, bandy przemytników, duchowni, a także pewna wolna kobieta – niegdyś kubańska niewolnica. Cóż może łączyć te wszystkie osoby? Odpowiedź jest prosta: tytoń i muzyka. Z tej niepozornej książki o słusznej objętości, wyłania się opowieść o tabace, cygarach i pierwszych papierosach, a pośród całego pochodzącego z nich, zawieszonego w powietrzu dymu, wybrzmiewają dźwięki śpiewu, gitary i klaskania, które zapoczątkowały dzisiejsze flamenco.
Motywem, który zdominował całą powieść i sylwetki bohaterów jest wolność. Każda doskonale sportretowana przez autora postać interpretuje wolność na swój sposób, pragnie jej w sposób odmienny od pozostałych. Niewątpliwie, w tym aspekcie, najbardziej skłaniają do refleksji losy byłej niewolnicy, stawiającej pierwsze w pełni samodzielne kroki na świecie, mimo w pełni dojrzałego wieku i ogromnego bagażu doświadczeń. Z każdym rozdziałem, ta początkowo uboga pod każdym względem kobieta, swoją obecnością i wolą życia wzbogaca na różne sposoby życie swoje i innych.
Poza oczekiwaną przeze mnie Sewillą, spory fragment książki został osadzony w Madrycie, a także w niewielkiej miejscowości Barranco, obecnie leżącej w granicach Portugalii. Przewijają się również wątki związane z Malagą, Saragossą i odległą Kubą.
„Bosonoga królowa” wciąga, wzmaga pragnienie poznania kolejnych wydarzeń, czyta się ją w dzikim tempie, ale wbrew pozorom do lekkich lektur zdecydowanie nie należy.