Indie od dawna zajmują specjalne miejsce w moim sercu, dlatego też zapoznanie się z „Tygrysimi Wzgórzami” było wyłącznie kwestią czasu. Ich autorka Sarita Mandanna, z wykształcenia ekonomistka, od pewnego czasu mieszkała w Nowym Jorku, spełniając się w swoim zawodzie. Pisać zaczęła zupełnie przypadkowo, pragnąc odreagować męczący dzień w pracy. Niedługo później odkryła, jaką przyjemność sprawia jej to zajęcie. „Tygrysie Wzgórza” powstawały w późnych godzinach wieczornych, gdy Sarita Mandanna wracała do domu z pracy, a cały proces tworzenia trwał w sumie pięć lat... Nawet po ukończeniu swojego dzieła autorka ani przez chwilę nie przypuszczała, że książka, nad którą tak ciężko pracowała, stanie się światowym bestsellerem i zostanie przetłumaczona na kilkanaście języków.
Akcja powieści rozpoczyna się w rodzinnym regionie autorki - Kodagu, pod koniec XIX wieku. Oto w dość ubogiej rodzinie na świat przyszło dziecko - mała, śliczna dziewczynka, której rodzice nadali imię Dewi. Jej narodziny naznaczyło niepokojące wydarzenie – stado czapli na niebie, które będą towarzyszyć Dewi w wielu istotnych momentach jej życia...
Dziewczynka zdrowo rosła i szybko stała się oczkiem w głowie ojca, który gotów był uchylić jej nieba, jeśli tylko tego zapragnęła. Jej najbliższym przyjacielem stał się nieśmiały chłopiec Dewanna, którego matka okryła hańbą zarówno siebie jak i swoją rodzinę, popełniając samobójstwo.
Ta dwójka zdawała się doskonale uzupełniać. Przebojowa Dewi, dbała o to by jej przyjacielowi nie stała się żadna krzywda z rąk wiejskich chłopców, podczas gdy Dewanna okazał się bardzo pojętnym uczniem, cierpliwym i skorym do nauki i dobrze rokującym na przyszłość. Dewi piękniała z dnia na dzień, choć nigdy nie przywiązywała do tego faktu większej uwagi. Dopiero gdy podczas tygrysiego wesela, rytuału zorganizowanego na cześć Maću, któremu udało sie upolować ogromnego tygrysa, Dewi spotkała tego walecznego mężczyznę, coś drgnęło w jej sercu. Od tej chwili była przekonana że to jedyny męźczyzna godny jej ręki i że któregoś dnia ich serca się odnajdą...
Podczas gdy Dewi zaczęła koncentrować wszystkie swoje starania na tym, by po raz kolejny ujrzeć swojego wybranka, Dewanna, za poleceniem swojego mentora, wielebnego Gunderta, trafił do szkoły medycznej w Bangalurze, po ukończeniu której miał stać się znakomitym lekarzem i jak sam zakładał, ożenić się z Dewi, którą od dawna darzył o wiele cieplejszym niż przyjaźń uczuciem.
Ta para właściwie dopiero zaczynała swoje samodzielne życie ale nawet przez moment nie wyobrażała sobie z jak okropnym piętnem przyjdzie jej się zmagać i ile dramatycznych zdarzeń stanie się udziałem jej rodzin, również w kolejnym pokoleniu.
Sięgając po „Tygrysie Wzgórza” nie miałam szczególnie wygórowanych oczekiwań. Liczyłam na barwną opowieść o odległym zakątku świata, przy której będę mogła się skutecznie zrelaksować. Z przyjemnością śledziłam losy dorastających dzieci, poznawałam malownicze zakątki i egzotyczne rytuały. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby autorka ograniczyła się wyłącznie do tego regionu i wiodła tą niemal sielską opowieść do samego końca książki. Z każdą kolejną stroną stawało się jednak jasne, że aspiracje Sarity Mandanny sięgają o wiele dalej niż jej rodzinne strony. Pisarka stworzyła nisamowicie przejmującą historię, pełną szalenie interesujących i wyrazistych postaci, którym przyjdzie się zmagać z wieloma przeciwnościami losu. Głębokie ale i bardzo gwałtowne uczucia, targajace duszami bohaterów sprawiły, że z trudem odrywałam się od tej książki. Ale to nie tylko opowieść o pełnych namiętności relacjach ludzkich ale przede wszystkim powieść o trudnych wyborach, o czynach i ich konsekwencjach, o tym jak nieczuły może stać się świat wobec słabej jednostki i o tym jak konfrontacja z wielkim złem może zmienić w potwora nawet najbardziej niewinną duszę.
Chętnie napisałabym o dalszych losach Dewi i Dewanny i o wielu zaskakujących wątkach, na jakie natknęłam się w książce, jednak nie chciałabym odbierać Wam przyjemności ich odkrywania. Ze swojej strony książkę szczerze polecam, sama już dawno nie czytałam równie pasjonującej lektury.
Na okładce książki widnieje napis ”Indyjskie Przeminęło z wiatrem”. Jest to oczywiście chwyt marketingowy bo trudno by było porównać książki rozgrywające się w tak odmiennych realiach. Myślę jednak, że jeśli kiedykolwiek czytaliście bądź oglądaliście „Przemineło z wiatrem” i wciągnęły Was niesamowite losy Scarlett, również „Tygrysie Wzgórza”, choć tak odmienne, stanowić dla Was będą niezapomnianą przygodę. Polecam!