Ciekawe kiedy to stwierdzenie padnie pierwszy raz z ust mojej córki. Pewnie nie będę musiała długo czekać, biorąc pod uwagę to, że ta niespełna czterolatka, trzaskanie z fochem drzwiami ma już opanowane do perfekcji.
***
Dorośli nie mają monopolu na rację
Nie zawsze jesteśmy też najmądrzejsi i nieomylni, ani tym bardziej wolni od ciążących nam, zbędnych bagaży i nieprzepracowanych traum. Nie ponosimy też odpowiedzialności z tytułu tego, że wiele na świecie urządziliśmy tak, że współczesnym nastolatkom żyje się pod wieloma względami trudno. Oczywiście wciąż pojawiają się zaprzeczające temu głosy, twierdzące że tak naprawdę ta roszczeniowa i rozpieszczona młodzież, ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej… Niestety, nader często zdarza nam się infantylizować jej problemy, bo to smarkateria, gówniarzeria, szczeniactwo, narybek i co oni mogą takiego wiedzieć o życiu!
W książce Tary Porter pt. „Ty mnie nie rozumiesz”, powyższe nie zostało wypowiedziane wprost, mimo to, i tak dosyć znacząco wybrzmiewa pomiędzy kolejnymi rozdziałami. I nie zrozumcie mnie źle, nie w negatywnym sensie, który miałby komuś urągać, tylko jako stwierdzenie faktów na temat rzeczywistości. Bo tak szczerze, któż z nas z czystym sumieniem mógłby powiedzieć, że system edukacji nie wymaga poprawy, że sami odnajdujemy się bez potknięć w mediach społecznościowych, że nadążamy za galopującym światem, że radzimy sobie z przebodźcowaniem, że nasze „zawsze tak było i żyjemy” się nie zdezaktualizowało? Dobrze, że chociaż zaczyna się o pewnych kwestiach mówić głośno, że z pomocą przychodzi nam literatura. Oczywiście ta mądra i wyważona, a nie popadająca w skrajności i demonizująca. Wydaje mi się, że do takich książek można zaliczyć właśnie „Ty mnie nie rozumiesz”.
**
Nie jestem specjalistą od psychologii rozwojowej, ani, jak autorka, psycholożką kliniczną, moja wiedza na temat działania ludzkiej psychiki jest więc mocno ograniczona. Wiem tyle ile gdzieś doczytam lub podsłucham. Nie mogę więc zweryfikować czy wszystko, co napisała Porter, jest najsłuszniejszą słusznością. Zamiast tego, mogę tylko opowiedzieć wam o moich wrażeniach po lekturze, a te są bardzo pozytywne.
Przede wszystkim, warto z całą mocą podkreślić, że Tara Porter wprowadza nas w świat nastolatek z empatią i uwagą, bez przybierania umoralniających póz. I co najważniejsze, mnie laika, do siebie i swoich słów, przekonała. A to chyba głównie dlatego, że czytałam tę książkę stojąc w rozkroku.
Z jednej strony czytałam ją, jako ja, kiedyś tam, w zamierzchłej przeszłości, nastolatka. Zaskoczyło mnie, jak wiele wspomnień poupychanych mam w głowie. Podczas lektury, co chwilę, „wyskakiwały mi” z głowy obrazy, o pamiętanie których bym się nie podejrzewała. Zobaczyłam siebie stojącą przed lustrem i wgapiającą się, w moim mniemaniu, w za krótkie nóżyny ze zbyt grubymi udami (pamiętam te zielone spodnie!). Mnie ograniczającą jedzenie kalorii do minimum. Siebie prokrastynującą przez perfekcjonizm. Mnie poszukującą akceptacji, wagarującą z bezsilności i kłócącą się z rodzicami o każdą możliwą pierdołę - chociaż teraz, z perspektywy czasu uważam, że w pewnych kwestiach zdecydowanie na zbyt wiele mi pozwalali… Czemu nikt nie dał mi takiego poradnika, gdy dorastałam?
Z drugiej strony czytałam ją, jako ja-mama, której córka jeszcze długo nie będzie nastolatką, ale mam świadomość, że już teraz nasza relacja buduje jej przyszłość i ma wpływ na to, w jaki sposób się zbuntuje. Tutaj nie ma miejsca na wychowawcze eufemizmy: po prostu nie mogę/nie chcę tego spierniczyć! Chciałabym by dorastając nie myślała jaka ma być i na siłę do tego dążyła, tylko by była sobą. By się nie sabotowała. By jej mapa miłości była pełna szacunku do samej siebie, by mądrze korzystała z wolności. Ta książka wiele mi rozjaśniła i chociaż mniej boję się tych błędów, które na pewno popełniam i jeszcze popełnię, to przeraża mnie coraz bardziej świat z którym przyjdzie jej się zderzyć…
Porter od lat pracuje z kobietami i młodymi dziewczynami pomagając im zrozumieć ich wewnętrzny świat, poznając ich historie i badając emocje. Dlatego też swoją książkę kieruje przede wszystkim do nastolatek (chociaż i rodzicom nie zaszkodzi przeczytać). Skupia się na problemach, których dorastająca dziewczyna ma wiele: nierealistyczne wyobrażenie o ciele, wygląd, akceptacja grupy, pierwsze zauroczenia, relacje, przemęczenie, odkrywanie swojej seksualności, tłumacząc przy tym tajniki działania ludzkiego mózgu – w bardzo przystępny sposób. Mimowolnie odsłania także paradoks nowoczesnego podejścia do dzieci. Z jednej strony, zapewniamy im optymalne warunki rozwoju, a z drugiej je infantylizujemy, pozbawiamy prywatności i sprawczości, a ich problemy umniejszamy.
Co szczególnie mi się podoba: to także książka o tym, że trzeba się buntować. Chociaż ten etap w życiu dziecka jest zmorą rodziców, to jest zupełnie naturalnym i bardzo potrzebnym krokiem na drodze ku dorosłości i budowaniu swojej tożsamości jako niezależnej jednostki.
**
Rozdział po rozdziale, luźne spostrzeżenia:
Przywiązanie i przynależność. Okazuje się, że to jakie relacje mamy z rodzicami/opiekunami w pierwszych latach życia, ma wpływ na to, jak będziemy się w przyszłości wiązać z innymi. Ten rozdział pozostawił mnie z pytaniem: czy ułatwię córce wejście w dorosłość, czy wręcz przeciwnie?
Twoja rodzina. Przypominałam sobie swoje relacje jako nastolatki z rodzicami i teraz wciąż zastanawiam się jakim chciałabym być rodzicem – wspierającym, luzakiem, demokratycznym - a jakim jestem?
Przyjaciółki. Tutaj dowiadujemy się, że wiek nastoletni to czas podróży przez przyjaźnie, nauka stawiania granic i przezwyciężanie lęku przed samotnością. W tym rozdziale natknęłam się także na ciekawostkę. Mianowicie chodzi o sposób przedstawiania kobiecej przyjaźni w literaturze, teatrze, filmie itd. Alison Bechdel spopularyzowała pewien test: aby go zdać przedstawiona w powyższych relacja powinna opierać się na czymś więcej niż rozmowa o mężczyznach. Od opracowania testu minęło już 35 lat i chociaż widać zmiany, to niewiele filmów, programów itd. go zalicza. Czyli, większość wzorców, którymi jesteśmy karmieni przez pop i kulturę, jest po prostu kiepskich i mocno ukierunkowujących.
Emocje, myśli i uczucia. Tutaj dowiadujemy się jak nie stać się ofiarą swoich emocji w świecie, w którym każdy zdaje się porozumiewać językiem przesady, który dewaluuje treści. Autorka uświadamia nam, że samookaleczenia nie są już rzadkim zjawiskiem. Problem dotyczy 20-30% młodych kobiet. Obok palenia i picia jest sposobem na radzenie sobie z nieprzystosowaniem. Te dane są zastraszające.
Lęk i zmartwienia. W ciekawy sposób pokazuje, jak ewolucja nie nadążyła za zmianami w naszym funkcjonowaniu społecznym. Nasz mózg sobie po prostu z tym nie radzi. Z tego rozdziału dowiemy się również dlaczego nie wolno bać się bać i czemu unikanie tylko podsyca strach.
Wykształcenie i kwalifikacje. Ten rozdział powinien przeczytać każdy rodzic, dla którego w edukacji ważne są przede wszystkim oceny i szkolny wyścig szczurów. I każdy nauczyciel, który zapomniał po co i jak się uczy. W prosty sposób tłumaczy nam także jaki wpływ ma perfekcjonizm na prokrastynację. W tym rozdziale Porter utwierdziła mnie w przekonaniu, że będę młodej odpuszczać, w myśl zasady „ucz się mądrze”.
Żywność, jedzenie waga i sylwetka. Znalazłam tutaj sporo interesujących i zaskakujących spostrzeżeń na temat naszej niezdrowej relacji z jedzeniem i micie „zdrowego odżywiania”. Nic złego, od czasu do czasu, w paczce chipsów czy tabliczce czekolady. A ciągłe stosowanie diet, nawet tych super (układają je ludzie, którzy też są omylni), nie jest właściwe.
Ekrany i internet. Wiecie, że smartfony mają dopiero 20 lat i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaki wpływ będą miały na dalszy rozwój relacji międzyludzkich? Jedno jest pewne, nie można stać się niewolnikiem ekranu, ale wykorzystywać go do własnych celów. Trzeba oprzeć się pokusie bycia dostępnym 24 godziny na dobę, zadbać o własną higienę psychiczną. Według najnowszych badań przeciętny nastolatek wisi na telefonie od 6 do 10 godzin dziennie.
Pociąg, związki, seks i miłość LGBTQ+ Seks, związki itd., to jest coś o czym chyba, żaden rodzic dziewczynki woli nie myśleć, no ale i na to trzeba się przygotować. Porter zwróciła uwagę na to, że wciąż dajemy się nabrać na sen o romantycznej miłości, o pokonywaniu przeszkód, co często stanowi pułapkę dla dziewcząt pakujących się w toksyczne związki. I faktycznie popkultura napakowana jest takimi treściami, warto więc pokazywać naszym małym księżniczkom, od jak najwcześniejszych lat, alternatywne historie, żeby nie romantyzowały każdej relacji. Warto też uodpornić je na bycie definiowanym przez to, czy się kogoś ma, czy nie.
[współpraca barterowa]