„Tunele” autorstwa Rodericka Gordona oraz Briana Williamsa jest popularną wśród młodzieży serią pełną fantastycznych zdarzeń, postaci i stworzeń żyjących pod powierzchnią Ziemi. Podziemna Kolonia wciągnęła w swoje wnętrze kilka milionów fanów na całym świecie. Przygody Willa Burrowsa i stojące na jego drodze przeszkody potrafią oderwać Czytelnika od tego świata na dłuższy czas pozostawiając za sobą wszelkie troski. Szara rzeczywistość zmienia się w barwny podziemny świat pełen niebezpieczeństwa, intryg i walki o życie. Może tuż pod nami tętni życie, którego jeszcze nikt dotąd nie odkrył?
Po dwóch poprzednich częściach, które okazały się być przyjemnym zajęciem na nudne wieczory, z chęcią zgłębiłam się w lekturę książki „Tunele. Otchłań”. W tej serii niezmiernie spodobał mi się styl pisania autorów, ich umiejętności wprowadzania Czytelnika w stworzony przez siebie świat, ciekawe dialogi oraz szczegółowe opisy, dzięki którym mogłam wszystko przenieść z papieru do wyobraźni tworząc wyraźny i niemal namacalny obraz środowiska, w którym dzieje się akcja. W tej części, na drodze Willa, Chestera i Eliott pojawia się wiele przerażających istot i pięknych roślin, bohaterowie zwiedzają tajemnicze zakamarki, a to wszystko dzięki bogatym opisom staje się tak realistyczne, że czułam się, jakbym wraz z nimi podróżowała spotykając na swej drodze liczne przeszkody. Styl, jakim napisana jest ta książka, jest stylem pełnoetatowego i doświadczone pisarza. Gdyby nie okładka, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że opowieść stworzona jest przez dwóch ludzi. Jest to dość mocny atut książki, ponieważ już spotkałam się z powieściami, w których dwa różne style łączyły się ze sobą tworząc niezbyt atrakcyjną mieszankę. Seria „Tunele” jest w tej kwestii wyjątkiem. Podziwiam autorów za to, że umieją idealnie się zgrać. Żaden z nich nie próbuje zmieniać cech charakteru bohaterów, narzucać swoich pomysłów.
Will, Chester oraz Eliott wędrują jeszcze głębiej. Przyjaciele cudem unikają śmierci z rąk Styksów wykonując skok do nieznanej nikomu Czeluści, z której według legend wydostał się tylko jeden człowiek. Jednak czy warto cieszyć się z uratowanego życia, gdy teraz przebywa się w najgłębszym i najbardziej tajemniczym zakątku Ziemi? Przyjaciele ponownie wyruszają w podróż nieznanymi tunelami poszukując wyjścia na powierzchnię. A co dzieje się z ojcem Willa? Chłopiec powoli zaczyna tracić nadzieję, że pan Burrows nadal żyje. Wędrówka pełna jest niebezpieczeństw i trudu. Na drodze przyjaciół staje Marta, miła kobieta, która zapewnia poszukiwaczom przygód opiekę, schronienie i żywność. Jak długo jeszcze będzie trwać ich podróż? Czy wreszcie znajdą wyjście z Otchłani?
Jeszcze jedną rzeczą cechującą tę serię jest wielowątkowość. Czytelnik poznaje losy Willa, Chestera oraz rannej Eliott, a jednocześnie śledzi ruchy i odkrywa intrygi pani Burrows, Drake'a, Rebeki i Styksów. Dzięki akcji budowanej na wielu płaszczyznach, książka staje się bardziej interesująca, ale niestety muszę przyznać, że na początku przez lekturę brnęłam w ślimaczym tempie. Z czasem jednak dałam się porwać wirowi wydarzeń i popłynęłam przez następne rozdziały dając porwać się wyobraźni i niesamowitemu podziemnemu światu. Autorom nie kończą się pomysły na fabułę, potrafią zaskoczyć Czytelnika pomysłowością. Zakończenie książki pozostawiło we mnie duży niedosyt. Tu akcja nabiera tempa, wzbudza emocje, nie pozwala odłożyć powieści na bok. Pewne kwestie dopiero czekają na swoje rozwiązanie, a ja sama nie mogę się doczekać, gdy je poznam sięgając po następną część, czyli „Tunele. Bliżej”. Tam z pewnością znajdę odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Warto jeszcze napisać kilka słów o wydaniu. W Polsce wydaniem serii „Tunele” zajęło się Wydawnictwo Wilga. Obrazek na przykuwającej wzrok okładce ukazuje dwie postacie spadające w stronę dużej kuli światła. Towarzyszące im dziwne potwory zdradzają, że będziemy mieli do czynienia ze zmutowanymi stworzeniami, a więc trudnymi do usunięcia przeszkodami na drodze do wyjścia na powierzchnię. Świetlista kula kojarzy mi się z jądrem Ziemi, czyli ostatecznym celem i sednem całej powieści, mimo że nie jest to ostatni tom serii. Wnętrze książki nie jest wcale mniej atrakcyjne od okładki. Przy każdym rozpoczęciu części prezentowany jest nam obrazek, w tym wypadku przedstawiający głównie przerażające postacie takie jak kościotrupy. To dodatkowo podsyca klimat powieści. Dodatkowo każdy rozdział rozpoczyna się na nowej stronie i oznaczony skrzyżowanymi ze sobą narzędziami służącymi do kopania tuneli. Tłumacz wyjaśnia często nieznane pojęcia, dzięki czemu Czytelnik bardziej rozumie lekturę oraz nabywa nowych wiadomości. Wszystkie części z serii „Tunele” są dość grubymi księgami, ale cóż ma wygląd do wnętrza? W chwili, gdy powieść totalnie mnie porwała, zapomniałam o ludzkim świecie, a strona leciała za stroną, rozdział za rozdziałem.
Warto sięgać po książki, które są fantastyczną rozrywką zapewniającą oderwanie od rzeczywistości, budzą emocje i są ambitne. Taka właśnie jest seria „Tunele”. Polecam szczególnie młodzieży spragnionej wielu przygód i niebezpieczeństw. Przekonajcie się, co kryje się tuż pod naszymi stopami, jak fascynujący świat jest na wyciągnięcie ręki. Mam nadzieję, że „Tunele. Bliżej” również mi się spodobają, tak jak poprzednie części.