Buddyzm kojarzy mi się przede wszystkim z trzema obrazami : małą, rubaszną, siedzącą po turecku figurką, mnichem w pomarańczowych szatach i filmem z Bradem Pittem „Siedem lat w Tybecie”. Sam Tybet jawi mi się jako bajeczna i mityczna kraina gdzieś tam hen za Himalajami. A tak na serio to o buddyzmie wiem, że to jedna z najstarszych religii na świecie, a właściwie to bardziej filozofia życia niż religia. Do tej pory w swojej czytelniczej karierze nie trafiłam na żadną książkę poświęconą tej tematyce. Wielce zaintrygował mnie tytuł książki Jacka Sieradzana „Zmotoryzowani tulku. Zachodnie reinkarnacje tybetańskich buddystów”. Liczyłam na poszerzenie horyzontów i przybliżenie założeń tej filozofii.
Tulku to nic innego jak istota, która przejawia się w ludzkiej postaci przez wiele następujących po sobie inkarnacji. I to odrodzenie następuje w świadomy sposób, choć ta osoba nie zawsze pamięta swoje poprzednie żywoty. Jacek Sieradzan w „Zmotoryzowanych tylku” przedstawia mocno rozbudowaną monografię. Mówi o tych dawnych tulku, jak i tych bardziej współczesnych. Mówi też o samym Tybecie, o jego feudalnym charakterze do połowy XX wieku i roli we współczesnym świecie. Sporo miejsca poświęca również Dalaj-Lamie i jego poglądom na reinkarnację, jak i samą istotę tulku. Kilkadziesiąt stron poświęca krótkim notkom biograficznym tulku odkrytym w krajach zachodnich.
Muszę przyznać, że część poświęcona biografiom współczesnym tulku mocno mnie zaskoczyła. Wiara w reinkarnację czy szaty buddystów tybetańskich nie wpisują się w moim wyobrażeniu we współczesny świat. Tymczasem nawet w Polsce w 2000 roku urodził się Antoni Ogiński, rozpoznany jako tulku gdy miał kilka miesięcy. Innym tulku znanym szerszemu gronu jest Steven Seagal (dacie wiarę?!). Ten fragment sprawia, że „Zmotoryzowani tulku” to książka w głównej mierze o ludziach. Potrzebny jest człowiek, żeby wierzyć w inkarnacje i żeby głosić tą wiarę innym ludziom dalej. To też opowieść o ludzkich słabościach, bo jak mówi Sieradzan instytucja tulku początkowo miała służyć celom religijnym, społecznym i politycznym. Oznaczenie tulku dawało sukcesję, która nie była powiązana ani koneksjami rodzinnymi, ani z władzą świecką. Mnisi buddyjscy nie są święci i tu z czasem zaczęło dochodzić do wypaczeń, manipulacji i nadużyć.
Jacek Sieradzan to polski religioznawca, autor książek i licznych artykułów z tego zakresu. Jego książka „Szaleństwo w religiach świata”, uważana jest przez wielu za wybitne dzieło polskiego religioznawstwa. Widać ogrom pracy jaką włożył w przybliżenie istoty tulku.
Doświadczenie, wiedza, erudycja, duża rzetelność, metodyka uzupełniona lekką dygresją. Tymi słowami można scharakteryzować książkę. Okazała się nie moją bajką. Spodziewałam się lektury lekko na kształt książki podróżniczej, tymczasem to iście naukowa pozycja, zmierzająca ku encyklopedii. Na szczęście pisana przystępnym językiem. W mojej ocenie to treść przeznaczona dla pasjonatów, którzy z buddyzmem i tulku są za pan brat. Mnóstwo tu odwołań, obcobrzmiących nazw, tytułów religijnych i obrzędów, które takiemu laikowi jak ja kompletnie nic nie mówią. Liczyłam na dobrą przygodę i poznanie odmiennej religii, a wpadłam po uszy do rozprawki naukowej. Czy dzięki lekturze wierzę w tulku i reinkarnację? Trudno na ten temat spojrzeć obiektywnie, szczególnie osobie wychowanej w wierze katolickiej, od dziecka otoczonej religijnymi rytuałami. Jestem zdania, że inną religię zwyczajnie należy szanować, jeśli nie ingeruje ona w życie innych.