Jakiś czas temu zauważyłam, że Wydawnictwo Smak Słowa startuje z nową serią wydawniczą – "Kontynenty". I właśnie w jej ramach miała ukazać się książka Ala al-Aswaniego "Chicago". Autora tego znałam już wcześniej, miałam okazję przeczytać jego poprzednią książkę "Kair: Historia pewnej kamienicy". Przyznam, że tamta książka zrobiła na mnie dobre wrażenie, ale nie udało jej się mnie porwać i zachwycić. Dlatego, gdy zobaczyłam, że pojawiła sie kolejna książka tego autora, to postanowiłam sprawdzić, jak to będzie tym razem. I co?
Cóż mogę napisać? Tyle tylko, że książka jest urzekająca, wciągająca, wielowątkowa i utkana, jak delikatna nić pajęczyny. Ta książka to Opowieść. W wielu miejscach możemy znależć porównanie al-Aswaniego do Opowiadacza, Mistrza Opowieści. Po przeczytaniu "Chicago" chciałabym i ja przychylić się do takiej opinii. O ile bowiem "Kair…" był całkiem ciekawy (chociaż często bohaterowie wydawali mi się "drewniani"), to już "Chicago" pochłonęło mnie bez reszty.
Sama nie wiem, jak tą książkę opisać. Z jednej strony dlatego, że tyle różności kłębi mi się po głowie, a z drugiej strony dlatego, że od jej przeczytania upłynęło już trochę czasu i wygasły mi już niektóre emocje, a szkoda, bo dobrze byłoby je zawrzeć w recenzji. Spróbuję jednak…
"Chicago" to misternie pleciona opowieść o rozwarstwieniu, o niemożności znalezienia swego miejsca na świecie, o niedostosowaniu, o samotności i miłości, o ambicjach, emocjach, społeczeństwie i jednostce, o nauce i wierze. O życiu.
Większość bohaterów, to Egipcjanie, którzy w ten, czy inny sposób związani są z chicagowskim uniwersytetem – czy to jako wykładowcy, czy jako studenci, doktoranci. Wszyscy oni zdecydowali się na tymczasowe, czy ostateczne opuszczenie Egiptu, jednakże są z nim ciągle związani, nawet, jeżeli niektórzy nie chcą się do tego przyznać. Większość ciągle śledzi wydarzenia w Egipcie, ekscytuje się polityką i zmianami w społeczeństwie, podąża za normami religijnymi, zajada się egipskimi potrawami, a nawet zamawia tam ubrania.
Jednoczenie życie w Stanach Zjednoczonych wywiera na nich – większe lub mniejsze – wrażenie, powoli wpływa na zmianę ich zachowań, zwyczajów, norm. Czy możliwe jest pogodzenie tych dwóch rzeczywistości? Czy skończy się ono katastrofą, czy mimo wszystko znajdzie się jakaś droga? Może można stworzyć przeplataniec egipsko-amerykański?
Mamy tutaj sporą różnorodność bohaterów. Mamy gorliwego studenta, który całą swą uwagę poświęca studiowaniu, jednakże do czasu… Mamy studentkę, która pragnie podążać znajomą drogą i być w przyszłości dobrą egipską żoną, czy jednak to pragnienie pozostanie niezmienne? Mamy doktoranta, który przechodzi przez życie tylko dzięki układom, zaangażowaniu politycznemu i lizusostwu. Czy dzięki wizycie prezydenta Egiptu w USA uda mu się ustawić na całe życie? Mamy też i profesorów. Jeden z nich na ten przykład dawno temu postanowił się wyrzec Egiptu i stać się bardziej amerykański od Amerykanów. Jak jednak zareaguje na pierwszy poważny związek córki oraz jej problemy? Mamy politycznie zaangażowanego poetę, który idealistycznie wierzy, że to właśnie jemu uda się zmienić sytuację w Egipice. Ciekawi też są bohaterowie drugoplanowi, na przykład Carol, partnerka jednego z profesorów, czarna dziewczyna pochodząca ze złej dzielnicy, która próbuje znaleźć pracę. Jak się potoczą jej losy?
Al-Aswani bardzo sprawnie tworzy swoich bohaterów, stworzył on w tej książce (w odróżnieniu od poprzedniej) wiarygodnych, prawdziwych bohaterów, z pełnią wad i zalet, pełnych ludzkich emocji, rozterek, pytań. Jednak mimo wszystko czuć, że świat egipski jest mu ciągle mimo wszystko bliższy, niż Stany Zjednoczone. Bohaterowie związani z Egiptem są tacy jakby bardziej "z krwi i kości", niż ich amerykańscy koledzy.
Autor niezmiernie ciekawie opisuje losy ludzi, którzy z tego, czy innego powodu zdecydowali się wyjechać ze swojego kraju ojczystego. Bardzo realnie wypadły ich rozterki dotyczące integracji i jednoczesnego zachowania własnej tożsamości, próby wpasowania się w nowe środowisko, zrozumienia otaczającego świata, próby pozostania jedną nogą w Afryce, a drugą w Ameryce Północnej, próby pozostania sobą lub odnalezienia nowego siebie. Zresztą sam autor ciekawie to określił, jak możemy przeczytać w przedmowie profesora Marka Dziekana:
"Jest pewnie tak, jak mówi sam Al-Aswani w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "The Guardian": "Tylko Egipt jestem w stanie prawdziwie, osobiście odczuć. Kiedy jestem za granicą, staję się kimś, kto ma bardzo dużo wspólnego ze sobą samym, ale to nie jestem naprawdę ja. Zawsze jestem chory na dom."" [1]
Jedynym, do czego mogłabym się przyczepić, to zbytnie przejaskrawienie przykładów dyskryminiacji. Nie zamykam oczu i nie myślę, że nie ma takiego problemu, jednak w trakcie czytania miałam odczucie, że jest jej tak wiele, że niedługo wykipi. Tak naprawdę, to nie wiem, czy taka jest rzeczywistość osób czarnoskórych lub o pochodzeniu arabskim, żydowskim, czy pochodzących z mniejszości religijnych, ale tutaj dyskryminacja wyglądała praktycznie zza każdej kartki.
"Chicago" to książka napisana bardzo dobrze, z ciekawą konstrukcja, dobrze stworzonymi postaciami, pięknym językiem, a na dodatek ślicznie wydana. Wciągnęła mnie już na pierwszej stronie i do samego końca nie mogłam się od niej oderwać. A wręcz było mi przykro, że to już koniec, kiedy ja chcę jeszcze! Bardzo, bardzo dobra książka, zostanie ze mną na zawsze. Gorąco polecam!
[1] "Chicago" Ala al-Aswani, Smak Słowa 2010, tłum. Izabela Szybilska – Fiedorowicz, przedmowa – str. 7.
[Recenzja została opublikowana wcześniej na moim blogu -
www.ksiazkowo.wordpress.com]