Nory Roberts chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest ona bowiem autorką około 200 książek. Wiele z nich trafiło na listy bestsellerów New York Timesa.
Powieść, po którą sięgnęłam to "Trzy boginie". Tytułowe boginie to znane z mitologii Mojry; Kloto, Lachesis i Atropos.
Ich malutkie posążki wzbudzają wiele emocji; od zachwytu, poprzez chęć ich posiadania, aż do krwiożerczej chciwości. Wszystkie trzy, razem stanowią niesamowity kąsek dla kolekcjonerów. Ich cena jest iście bajońska.
Akcja powieści rozpoczyna się od zatonięcia statku "Lusitania". Na statku w momencie nieszczęścia znajduje się pewien majętny człowiek, którego przed samym zatonięciem okrada drobny złodziejaszek. Jego łupem pada m.in. Figurka Kloto.
Z wraku statku ratuje się niewielu pasażerów. Wśród nich jest nasz złodziej, który zyskawszy drugą szansę od losu obiecuje sobie poprawę. Zaczyna swoją obietnicę wcielać w życie właściwie od razu, ratując z tonącej "Lusitanii" kobietę z dzieckiem. Jego życie istotnie zmienia się nie do poznania. Zakłada rodzinę, wiedzie zwyczajne, już uczciwe życie. Skradziona figurka zaś przechodzi do rąk jego potomstwa. Nikt przez wiele lat nie zdaje sobie sprawy z wartości posążku.
Powieść nie byłaby aż tak bardzo fascynująca i absorbująca gdyby nie czarny charakter; Anita Gaye, bogata wdowa po handlarzu antyków. Jest ona bardzo przebiegła i jeszcze bardziej zachłanna. Nie cofnie się przed niczym, nawet morderstwem, by dostać to, czego chce. A właśnie chce dostać trzy boginie. Podstępem wykrada figurkę Kloto Malachiemu Sullivanowi, praprawnukowi z "Lusitanii".
Malachi wraz z bratem Gideonem oraz siostrą Rebeccą nie spoczną póki nie utrą nosa chciwej wdowie. Starają się wpaść na trop dwóch pozostałych mojr, co ja k łatwo się domyślić po wielu perypetiach się im udaje. Przy okazji nawiązują ciekawe znajomości i mają szansę odwiedzić Czechy i Nowy York. Co więcej w nowo poznanych osobach odnajdują miłość swojego życia. Oprócz miłości łączy ich przyjaźń, lojalność i oczywiście chęć zemsty na pazernej Anicie.
Powieść Nory Roberts jest interesująca pod wieloma względami. Autorka jak mało, który pisarz potrafi połączyć sensację, romans i przygodę. Całość napisana jest niewątpliwie z pasją i rozmachem. Na pewno jest to jedna z lepszych książek Roberts, z jakimi miałam kontakt. Mniej więcej od połowy tomu ciężko mi było oderwać się od czytanej treści. Trzyma w napięciu – to pewne. Na minus powieści natomiast wpływa to, że wątek miłosny jest nakreślony w sposób banalny, przewidywalny i za bardzo ckliwy. Nie lubię zakończeń typu: ...i wszyscy żyli długo i szczęśliwie...
Pomijając tę kwestię powieść oceniam dość wysoko. Warto się z nią zapoznać przypominając sobie jednocześnie mit o boginiach, które przędą, odmierzają i ucinają linię życia. Zmusza nas to do refleksji nad własnym losem.
" Sami przędziemy swój los, dobry lub zły i zawsze nieodwołalny. Każdy najmniejszy postępek, prawy lub bezprawy pozostawia po sobie bliznę, wcale nie tak małą."
Książkę tę zrecenzjowałam dzięki uprzejmości portalu Zaczytaj się.