Długo zastanawiałam się jak w ogóle rozpocząć recenzowanie tej książki – jak do niej podejść. Stwierdziłam, że zacznę od samego początku Kiedy dostałam do reki ‘Trzy dni sokoła’ przekazane do recenzji od serwisu nakanapie.pl poziom endorfin w mojej krwi uległ znacznemu podwyższeniu. Pierwsze wrażenie? Okładka – bomba. Gołym okiem widać intrygę. Ponadto wyobraźcie sobie moją radość kiedy otworzyłam książkę i zobaczyłam dedykację z autografem od autora. Miód na serce. Następnie przedmowa autora. I tu mój zapał gwałtownie stygnie… Powieść była pisana z przeznaczeniem do publikacji w odcinkach raz na tydzień po czym wszystko to zostało złożone „zusammen do kupy” i wydane pod postacią trzymanej właśnie przeze mnie książki.
Samo pisanie do tygodników odcinków powieści to super pomysł i nie lada wyzwanie: nie pogubić się, nie narobić zamieszania w postaciach, ani w czasie akcji i do tego utrzymać czytelnika w trwającym cały tydzień napięciu. Innymi słowy: czad. Wiec w czym problem? Otóż tego typu powieści zazwyczaj tracą nieco swojego tajemniczego uroku kiedy zostają złożone w całość. Wiadomo, że w każdym odcinku publikowanym w gazecie czytelnik musi poznać bohaterów na tyle na ile to konieczne, a do tego musi się rozwinąć akcja, która zachęci go do przeczytania kolejnego odcinka. Dlatego też kiedy czyta się to wszystko razem ma się wrażenie, że wszystko dzieje się aż zbyt szybko.
Krzysztof Koziołek… na jego temat można by się rozpisywać bez końca Zainteresowanych zapraszam na
www.krzysztofkoziolek.pl gdzie znajdziecie informacje zarówno o nim samym, jak i o najbliższych spotkaniach autorskich z jego udziałem oraz o jego publikacjach. Natomiast fakt na, który chciałabym zwrócić uwagę to debiut Pana Koziołka. Autor debiutował na łamach gazet pisząc właśnie powieści w odcinkach i być może dlatego ta książka tak różni się od innych tego typu jakie udało mi się przeczytać.
Pierwsza z opowieści zawartych w książce pozostawiła po sobie pewne uczucie niedosytu. Jak na kryminał była dla mnie po prostu… poprawna. Wszystko w niej wydarzyło się tak jak się spodziewałam nadzwyczajnie szybko, a bohaterów poznałam ‘po łebkach’. Na ratunek przyszła opowieść numer dwa ;) Akcja była nieco bardziej wyrazista, a bohaterowie znacznie zyskali w moich oczach, udało mi się ich poznać do tego stopnia, że miałam wrażenie iż łączy nas coś więcej niż tylko te kilka kartek papieru. Trzecia historia zawładnęła całym moim sercem. Moje wyobrażenie o pisaniu odcinkowych ‘opowiadań’ uległo diametralnej zmianie. Naprawdę nigdy nie spodziewałam się, że można to robić tak dobrze.
Wszystkie trzy historie zawarte w książce czyli ‘Trup w winnicy’, ‘Ostateczna rozgrywka’ i ‘Zemsta absolutna’ opowiadają o historii jednego mężczyzny – Andrzeja Sokoła, dziennikarza, który chyba nieco minął się ze swoim powołaniem… A może i nie? Bo czym różni się praca ciekawskiego dziennikarza, który musi być wścibski, ażeby znaleźć sensację od śledczego, który musi być wścibski dla dobra śledztwa?
Wszystkim tym , którym udało się dotrzeć do końca i których ciekawi nieco ciekawsze opracowanie powieści odcinkowej niż stara dobra pozytywistyczna klasyka, serdecznie polecam „Trzy dni Sokoła” Krzysztofa Koziołka ;)