"Król Demon" to najnowsza książka wydawnictwa Galeria Książki, którą zapragnął mieć każdy fan fantastyki, zanim egzemplarze wyszły na światło dzienne i na półki księgarń. Można zarzucić książce, że zrobiła sobie wielką reklamę przed wydaniem, a nawet po nim nadal nie schodziła ze stron portali dla wielbicieli literatury oraz miesięczników fantastycznych, takich jak choćby "Mowa Fantastyka", ale po co? Skoro pierwszy tom trylogii jest tego w największym stopniu wart. Przypuszczalnie rzecz biorąc, a przynajmniej takie jest moje zdanie, książka może uzyskać popularność uwielbianej przez wszystkich "Trylogii Czarnego Maga" do której autorka postanowiła napisać kolejne tomy wyprzedzające oraz poprzedzające wydarzenia. Wszystko zależy od tego, czy to my, jako czytelnicy damy książce szansę. Zacznijmy jednak od początku. Jak się patrzy na okładkę "Króla Demona", to można mieć wrażenie, że gdzieś widziało się już podobną. Takie skojarzenia mogą mieć szczególnie osoby, który przeszły przez wspomnianą wcześniej "Trylogią Czarnego Maga" Trydi Canavan, która budzi zachwyt oraz intryguje tych, którzy nie dali jej szansy i zakończyli lekturę, zanim ją rozpoczęli. W przygodach o Sonei mieliśmy okazję zobaczyć białe tło z magiem na planie głównym, tutaj nie jest inaczej. Pierwszy tom trylogii ma na okładce laskę z medalionem dawnego Króla Demona. Dlaczego akurat laskę, jeżeli o takiej rzeczy nie ma w zupełności mowy? Nigdzie, przez całą książkę? Nie mam pojęcia. Może dowiemy się o tym w kolejnych tomach. Na okładce widzimy również statek, którego też nie ma w powieści. W historii jest wzmianka, ale poza tym nie ma nic o statkach i podróżach morskich. Czy więc żaglowiec został umieszczony dla ładnego wyglądu? To możliwe i trzeba przyznać, że taka myląca wkładka dobrze się sprawdza, ale też nieco rozczarowuje. Trudno, porzućmy ten wątek. Przekonamy się, jak naprawdę jest, kiedy wyjdzie kolejny tom. Teraz skupmy się bardziej na treści, niż na tym co oko jest w stanie zobaczyć. Jest to pierwsza trylogia autorki Cindy Williams Chimy, która zagościła w naszym kraju. W swoim ojczystym państwie, gdzie autorka pisze i pracuje zostały wydane już dwie trylogie jej autorstwa. Z drugą mamy właśnie do czynienia, a z pierwszą będziemy mieli najprawdopodobniej, kiedy sprawdzi się ta, albo wcale. Poprzednia trylogia pisarki dotyczyła dzielnych herosów, magów oraz smoków, czego w Polsce mamy aż za nadto, nic dziwnego więc, że Galeria Książki wybrała drugą, bardziej interesującą. "Król Demon", opowiada o chłopcu, który z pozoru nie różni się niczym od innych. Nasz główny bohater jest biedny, więc kradnie, aby wyżywić rodzinę. W pewnym momencie na jego drodze stają magowie i do rąk Hana trafia magiczny artefakt, który sprawia więcej kłopotów, niż pożytku. W książce za tą złą stronę robią magowie oraz ci bogatsi mieszkańcy miasta, a w tym i królowa. Znana śpiewka? Oczywiście, że tak. I czytając książkę można mieć o niej złe zdanie, a nawet czuć monotonność. W pierwszym tomie "Trylogii Siedmiu Królestw" autorka nawet odchodzi od tytułu, a Król Demon staje się wzmianką, która po prostu jest od czasu do czasu, a jednak. Chodź na początku postacie przesuwają się jak pionki po szachownicy, a w ich życiu nie dzieje się nic niezwykłego, nawet momenty akcji nie są rozkręcane tak jakbyśmy chcieli, potem wszystko nagle się zmienia. Od połowy książki do jej końca zdecydowanie mamy wrażenie, że autorka dostała niezłego kopa i rozpoczęła swoje wyżywanie się na klawiaturze komputera. Po prostu, przez te nudniejsze fragmenty możemy tak zżyć się z postaciami, że kiedy dochodzi do naprawdę ostrych zmian w ich życiu i ktoś nagle ginie jesteśmy w stanie się popłakać. Treść budzi w nas żal, złość i kontrowersję w najmniej spodziewanych momentach. I nie mówię tego wszystkiego z powodu, tego, że chce zrobić pozytywną reklamę książce. Nie. Czytając "Króla Demona" momentami naprawdę miałam chęć wejść do książki i coś zrobić. Rzadko zdarzają mi się takie odczucia, szczególnie do dopiero co poznanych postaci. Często też miałam takie przypadki, że czytałam po nocach, aż do momentu, kiedy nie zaczęło świtać. Dla tej książki porzuciłam też gry na kompie, a to jest już nie lada wysiłek z mojej strony. Tak, więc chodź wydaje mi się i nie mogę się tego doczekać, że autorka dopiero pokaże co nieco w drugim tomie, uważam, że było cudownie. "Trylogia Czarnego Maga" lub "Wampiraci" to nie są, ale założę się, że fani, szczególnie tej pierwszej pozycji sięgną po książkę w oczekiwaniu na kolejne tomy Trudi Canavan, a te spodobają im się również mocno, bo światy są nieco do siebie zbliżone. "Król Demon" porusza również aspekty codziennego życia, a już na pewno biedy oraz obowiązków i poświęcenia się, które były widoczne w historii. Fizjologia tego świata jest o tyle inna, że w momentach, gdzie normalnie w książkach fantasy władzę mają mężczyźni, tutaj jest na odwrót, linia królowych jest oddawana po stronie kobiet i to one sprawują władzę. Powieść jest z gatunku fantasy, jednak nie występują tutaj żadne stworzenia, ani niepojęte rzeczy. Fantasy stanowi tu jedynie fakt obecności magii i magów. Chodź autorka przedstawiła w powieści własny świat, nie jest to nic, czego byśmy nie znali. Książkę można ocenić jako delikatne fantasy z domieszką romansów, bez względnego i niepotrzebnego brutalizmu, czy eroty ki. Z tyłu okładki nawet pisze, że tom jest przeznaczony dla każdego. Moim zdaniem, owszem jest przeznaczony dla każdego, jednak z pewnym umiarem. Z pewnością książka spodoba się osobom starszym, jak i tym zaliczającym się do grupy młodzieży. W swoim opisie poruszyłam jedynie losy Hana i Raisy, co nie oznacza, ze to jedyne postacie. Choć wątki dotyczą tej dwójki, na przemian, to czasami są wtrącone jeszcze sceny z trzecimi osobami. A wszystko to kręci się wokół intryg, miłości oraz przyjaźni, która może runąć w najmniej spodziewanym momencie z takich przyczyn jak choćby inny podział zdań i drug w życiu.