„Są słowa, które zapadają człowiekowi głęboko w pamięć.”
Czasami spotykamy jakąś osobę, która wydaje się nam znajoma, ale nie jesteśmy w stanie osadzić ją w żadnej scenie z przeszłości. Bohaterka książki „Modus Operandi” też miała taką sytuację. Jednak dla niej byłoby lepiej, gdyby nowo poznana osoba nie poznała prawdy o niej. Nie wie jednak, że czasami strach ma wielkie oczy i podsuwa błędne rozwiązania. A to może skończyć się dla tej bohaterki źle, bo przeszłość daje o sobie znać niespodziewanie i gwałtownie.
Lena Lange jest spokojną, cichą kobietą, która nie lubi zwracać na siebie uwagi, w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki, Mii Weber, energicznej i przebojowej. Razem uczęszczają na wykłady na wydziale psychologii. Marzeniem Leny jest zostać profilerem kryminalnym. Wszystko na razie zmierzało szczęśliwie ku temu, by jej plany się zrealizowały, do chwili, aż pojawił się nowy wykładowca, Martin Wanke, który jest jednym z najbardziej skutecznych detektywów w Szwajcarii. Ten fakt stanowi dla Leny zagrożenie, bo obawia się, że na jaw wyjdzie jej głęboko skrywana tajemnica. Trudno jest go unikać, ponieważ okazuje się, że to przyrodni brat Mii, z którym przyjaciółka nie ma dobrych relacji. U Martina, natomiast, uaktywniła się jego detektywistyczna intuicja, więc postanawia dowiedzieć się, kim naprawdę jest Lena i skąd może ją znać. Bo, to że się znają, jest o tym przekonany.
Miałam już okazję poznać twórczość autorki sięgając po jej trylogię „Sokoły”, na którą składała się powieść „Biegacz”, „Rozgrywający” i „Skrzydłowy”. Bardzo mnie wówczas ujęły losy bohaterów i historia, która wokół nich się działa, więc teraz, widząc najnowszą książkę pani Anne Marie „Modus operandi” spodziewałam się równie dobrej lektury. I się nie zawiodłam, mimo że akcja toczy się w zupełnie innym środowisku.
Tym razem fabuła osadzona została w kręgach policyjnych, więc nie brakuje w niej wątków kryminalnych, sensacyjnych, a to wiąże się z wieloma emocjami. Natomiast historia osadzona została w Bazylei, co nie jest częstym miejscem wydarzeń, więc to ciekawy zabieg ze strony autorki.
Mamy tutaj jakby dwie historie w jednym ujęte w dwie płaszczyzny planowe. Głównym motywem jest relacja Leny i Martina, ale w tle, niemal biegnące równolegle, są perypetie sercowe Mii i przyjaciela Martina, Eliasa Richtrera. Ich historię chętnie poznałabym w osobnym tomie, bardziej szczegółowo. Nie raz jest zabawnie, a czasami niebezpiecznie, emocjonalnie, z odpowiednim tempem, przy którym czytanie przebiega płynnie i szybko.
"Modus operandi" to wciągający romans z kryminalno-sensacyjnym wątkiem, a nawet z lekkim dreszczykiem thrillera. Pani Anne Marie stworzyła oryginalną opowieść, w której można wprawdzie zauważyć pewne znane schematy, ale ubrane są w interesujące wydarzenia, naznaczone tajemnicą, niepewnością, z minimalnymi elementami erotyki, które nie są nachalne i zbyt obszerne.
Przede wszystkim obserwujemy rozwój relacji między głównymi bohaterami, które od początku nie są łatwe. Narracja naprzemienna tych dwojga osób daje nam możliwość spojrzenia na wszystko z szerszej pespektywy, a to z kolei sprawiało, że częściej byłam po stronie Martina, niż Leny. Ona nie raz wykazywała się lekkomyślnością, dziecinnymi reakcjami, niepotrzebnymi wybuchami gniewu i trudno mi było ją zrozumieć. Jej historia pokazuje, że przed przeszłością trudno uciec, a kłamstwo prędzej lub później wyjdzie na jaw.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Amare
Przeszłość upomni się o ciebie w momencie, gdy zaczniesz o niej zapominać Lena doskonale wie, jak powinna wyglądać jej przyszłość. Na Uniwersytecie w Bazylei ukończyła psychologię i zamierza zosta...
Przeszłość upomni się o ciebie w momencie, gdy zaczniesz o niej zapominać Lena doskonale wie, jak powinna wyglądać jej przyszłość. Na Uniwersytecie w Bazylei ukończyła psychologię i zamierza zosta...
Hejka Iskierki Książkowe 🔥 Kochani muszę Wam powiedzieć, że Anne Marie kupiła mnie swoim piórem już dawno i czułam w tzw. kościach, że ta historia będzie dobra. Jednak po jej przeczytaniu muszę Wam...
Lena po raz pierwszy od bardzo długiego czasu bierze głęboki, ostrożny oddech. Zdaje się, że może sobie pozwolić na chwilowe opuszczenie gardy i bycie mniej uważną niż zazwyczaj. Dlaczego młoda kobie...
@lubie.to.czytam
Pozostałe recenzje @Mirka
Gdzie diabeł nic nie może...
@Obrazek "my przecież z natury jesteśmy ciekawskie, więc kusi nas to, co niedopowiedziane, ukryte." Gdy kilka miesięcy temu skończyłam czytać „Lisicę”, wydawało...
@Obrazek „Budowanie solidnych fundamentów na piasku wymaga cierpliwości i czasu.” Tak jak pisałam przy recenzji pierwszego tomu serii „Jacksonville Rays”, dobrze si...