Gdyby ktoś pokusił się o zrobienie sondażu wśród małych dziewczynek i zapytał kim chciałyby być jak dorosną większość z nich odpowiedziały z pewnością, że marzy im się kariera aktorki lub piosenkarki. Szkoły aktorskie rokrocznie przeżywają spore oblężenie. Wśród pełnoletnich młodych kobiet nie brakuje pań, którym marzy się granie Julii u boku Romea czy Antygony. Zdobyć dyplom szkoły teatralnej łatwo nie jest. Dodatkowo w dzisiejszych czasach ów dyplom nie jest gwarantem pracy w zawodzie. Mimo to bycie aktorką to prestiż. To marzenie często niedoścignione. To wreszcie niełatwy kawałek chleba. Jeśli chcecie zajrzeć w życie dyplomowanej aktorki od kulis gorąco polecam przeczytanie powieści " I dobry Bóg stworzył aktorkę" pióra Agaty Pruchniewskiej. Książka jest przezabawna, pełna humoru, ale i szczerej prawdy jak to w aktorskim światku bywa. A bywa różnie. Bardzo wesoło, ale i brutalnie.
Dorota jest ambitną i zdolną młodą damą. Marzy o karierze w teatrze. Marzy o sławie. W jej zdobycie chce włożyć pracę i wyrzeczenia. Chce dać z siebie wszystko. Nie zawsze to wystarcza. W tej branży trzeba mieć jeszcze fart. Bez łutu szczęścia się nie da. Bo przeciętnych jest wielu, zdolnych też. W blasku jupiterów znajdą się tylko nieliczne jednostki.
Powieść to zapis edukacyjnej drogi Dorotki i początków jej kariery. To relacja ze studiów, które tylko z daleka wydają się łatwe i przyjemne. To pozory. By skończyć szkołę teatralną trzeba mieć wiele hartu ducha, dystansu do otoczenia i tych, co już sławę zdobyli, samozaparcia i uporu. Trzeba umieć wielokrotnie przełknąć gorzką pigułkę, znieść niesłuszne nagany i poniżenia. Dorotka radzi sobie z tym wspaniale. Owszem miewa trudne dni, ale mimo to nie poddaje się i dąży do swoich celów. Na kartach książki uczy się asertywności, obrony swoich racji, parcia do przodu. Uczy się mówić "nie" i mówić to, co myśli, co jej na sercu leży. Zmienia się na lepsze, staje się twardą kobietą. Życie aktora ukazane w powieści jest pełne blasków i cieni. Można szybko i łatwo wspiąć się na szczyt, ale większość musi zmagać się z castingami, czekaniem na "ten" telefon, na upragnioną nowinę o przyznanej roli. Nie wszyscy grają w dużych wielkomiejskich teatrach, czasem koniecznością staje się prowincjonalna placówka lub występy w reklamówkach. Być aktorem to ciężki kawałek chleba.
Lektura opowiada też o miłosnym perypetiach Dorotki i związku z Księciem - artystą i amantem w każdym calu. Ba, że z nim, ale jeszcze z jego przeuroczą rodzinką i morgami. Czyta się o tej relacji z uśmiechem na buzi. I by być szczerą muszę przyznać, że ja osobiście bym z takim mężczyzną długo nie wytrzymała.
Powieść to obraz artystycznego środowiska, które jest bardzo charakterystyczne i wyjątkowe. Nie brak w nim osób ekscentrycznych, mających o sobie wybitne mniemanie. Nie brak zakłamania bufonady, zadufania, układów i układzików. Ale są i ambitni, popularni normalni artyści, którym sodówka nie uderzyła do głowy. Istny misz-masz. Jak to w prawdziwym świecie.
Książka to lektura gwarantująca sporą dawkę humoru i rozrywki, którą czyta się lekko i przyjemnie. Atutem jest nie tylko humor, ale i niezwykły sposób narracji. Narratorem tej powieści jest bowiem sam Bóg, który jest boski i bardzo dowcipny. Być może zbyt często powtarza się słowo humor w tejże recenzji, ale gdy tylko sięgnięcie tę powieść to będziecie myślę wyrozumiali w tej kwestii.
Super wesoła książka, która z pewnością rozbawi i której czytanie nie będzie nużyć. Polecam nie tylko miłośnikom teatru.