Czytanie książek Martina Pollacka przypomina układanie puzzli, z każdą kolejną pozycją objaśnia się nam inny fragment obrazka. Dzieje się tak ponieważ Autor całe dorosłe życie szuka informacji o swojej rodzinie, ale i bezimiennych dotąd ofiarach nazizmu. Te 26 rozmów przeprowadzonych przez Katarzynę Bielas pozwala nam spojrzeć na Pollacka nie tylko przez pryzmat jego ojca – zbrodniarza wojennego, ale i jako na człowieka, który miał bardzo ciekawe życie – dziennikarza, tłumacza, intelektualistę.
Możemy dowiedzieć się jak ważne w życiu człowieka jest wychowanie, ale i zwykły przypadek. Wychowanie, bo uwielbienie dla niemieckiego ducha w narodzie zrodziło się długo przed dojściem Hitlera do władzy i w tym właśnie przekonaniu było wychowywane wiele niemieckich dzieci. Tak byłby wychowany zapewne i pan Martin. Ale tu wkracza przypadek – to dzięki niemu Autor nie przesiąknął tym duchem. Po pierwsze jego ojciec został zamordowany podczas próby ucieczki, a wiadomo, że Bast chciał uciec z małym Martinem i jego matką do Ameryki Południowej, która była popularną destynacją nazistów. Po drugie – najważniejsze lata swojej młodości Pollack spędził w szkole z internatem, z dala od rodziny.
Ponieważ początki kariery dziennikarskiej Pollacka i jego związków z Polską przypadają na bardzo ciekawe (ale i smutne) czasy w naszym kraju, możemy dowiedzieć się trochę o tym, jak wyglądała Polska oczami cudzoziemca. Podoba mi się również podejście Autora do życia – bez zakłopotania przyznaje się do pomyłek, potknięć, nie wydaje mi się, żeby próbował kreować swoją biografię.
Na koniec pozostaje mi postawić ważne pytanie: dlaczego warto czytać książki Martina Pollacka? Jego sposobem na poradzenie sobie z „ojcowizną” jest głośne mówienie, przestrzeganie przed tym, żeby podobna historia się więcej nie powtórzyła. Współcześnie jest to bardzo ważne, bo odradzają się na świecie ruchy, poglądy, które niecały wiek temu doprowadziły do krwawej wojny. Bardzo spodobały mi się jakże aktualne słowa Autora:
„Okazuje się, że dostęp do informacji niewiele znaczy, można ludziom wszystko wmówić”*
Choć wypowiedziane w kontekście oszustów („na wnuczka”), są uniwersalne i można je odnieść do wszystkiego, do sytuacji pandemicznej czy politycznej. Wydaje mi się, że przy ogromnym nadmiarze informacji trzeba wyrobić w sobie nawyk weryfikacji, odsiewania wartościowych treści. I mam poczucie, że w książkach Martina Pollacka tylko takie treści znajdziemy.
* M. Pollack, Tropiciel złych historii. Rozmowa z Martinem Pollackiem, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, s. 151.