Science fiction to gatunek, po który z reguły nie sięgam, tym trudniej było mi znaleźć na moich półkach jakąś książkę wpasowującą się w tę tematyka. Na szczęście udało mi się trafić na „Toy Land” Roberta J. Szmidta. Autor jest pisarzem i tłumaczem. Warto zaznaczyć, że jest on także jednym z inicjatorów i pomysłodawców nagrody fandomu, znanej dziś jako Nagroda im. Janusza A. Zajdla.
Oddział bezwzględnych najemników, pod dowództwem Dantego, ma za zadanie przetransportować i chronić grupę naukowców, którzy mają zbadać powierzchnię Nowego Raju w poszukiwaniu złóż naturalnych, a wszystko to na zlecenie korporacji Korba. Samo przedostanie się przez atmosferę nowej planety i prześliźnięcie się przed czujnym systemem Cerberus wydaje się wręcz niemożliwe. Jednak dobry zespół i odpowiednie nakłady finansowe ze strony zleceniodawcy mogą zdziałać wiele. Najemnicy wraz z naukowcami, podzieleni na mniejsze oddziały, ruszają do akcji, nie wszystkim jednak udaje się dotrzeć na planetę. Czytelnik towarzyszy grupie dowodzonej przez Dantego – charakternego i trzymającego swoich ludzi krótko wojaka, w której swoje miejsce znalazła jedyny naukowiec – kobieta. Powoduje to wiele różnych spięć i konfrontacji na linii damsko-męskiej, ale nadaje odpowiedni koloryt akcji. Pośrednio to doktor Ketea Tychoo jest także sprawczynią niektórych, niekoniecznie pozytywnych wydarzeń. Podczas pobierania próbek okazuje się, że planeta jest zamieszkana przez inteligentne, prosiaczkowate istoty, które są w niebezpieczeństwie, ponieważ poluje na nie oddział Czarnych Beretów. Doktor Ketea nie może patrzeć na to obojętnie i postanawia uratować kilka takich istot, przekonując do swojej racji Dantego. Ale czy to aby na pewno dobra decyzja? Może tajne oddziały przebywające na planecie mają ważne powody by tam być i działać?
Najbardziej wyrazistą postacią jest Dante, i pomimo tego że jest wulgarny i nieokrzesany, nie przebiera w słowach i na próżno szukać u niego szacunku do kobiety, budzi sympatię czytelnika. Inne postaci są także dobrze skonstruowane, tak że po lekturze mamy wrażenie jakbyśmy ich dobrze poznali.
Tak naprawdę nie jestem w stanie stwierdzić, czy „Toy Land” jest dobrą książką science fiction, ponieważ nie czytuję tego gatunku, mogę natomiast powiedzieć, że mi ta powieść się podobała. Nie było w niej nagromadzenia technicznych sformułowań, co zdecydowanie uprzyjemniało lekturę.
Ocena: 5/6