Ostatnimi czasy Ubisoft przyzwyczaił nas już do corocznych premier kolejnych odsłon serii. I jeśli się nie mylę, Valhalla była dopiero trzecią grą o asasynach, która wyszła po dwóch latach. Oczywiście skoro powstała gra, to wiadomo, że ktoś na zlecenie firmy musiał napisać równie książkę, którymi również byliśmy od jakiegoś czasu rozpieszczani. Choć nie wiem, czy to słowo jest tutaj adekwatne, zważywszy na wątpliwą jakość niektórych powieści spod szyldu Assassin's Creed. Pojawiały się wśród nich jednak, książki dobre i bardzo dobre. Czy "Saga Geirmunda" się do nich zalicza? Zapraszam na moją opinię na temat tej historii.
Na początku uprzedzam, że w Valhallę nie grałem, zatem nie wychwyciłem wszystkich powiązań między grą, a książką. Na pewno w powieści pojawia się Eivor, czyli główna bohaterka z gry (w grze mamy możliwość wyboru płci Eivor). "Saga Geirmunda" opowiada o, któż by się spodziewał, Geirmundzie, młodym wojowniku z Rogalandu, który ma dosyć pokojowego życia oraz bycia młodszym bratem, który nie ma szans na zostanie królem. Z tego powodu postanawia wziąć udział w łupieżczej wyprawie, by zdobyć sławę i bogactwa. Okazja pojawia się dosyć szybko, gdy na dwór przybywa Guthrum, jarl jednego z królów, wojujących w Anglii.
Więcej z fabuły nie zdradzę, ale powiem Wam, że jest naprawdę ciekawa i fajnie poprowadzona. Dzieje się dużo, ale jednocześnie nie ma przesytu akcji, dynamiczne wydarzenie są dobrze przeplatana razem ze spokojniejszymi epizodami. W niektórych momentach miałem wrażenie, że autor poszedł trochę na skróty, ale nie był to jakiś mocny defekt. Najbardziej bolało mnie to, że według mnie zbyt często okrojone zostały opisy walk oraz bitew. W takiej powieści jest to jednak coś ważnego i nie powinno być pomijane. Fajne jest także ukazanie wielkiego podboju Anglii przez wikingów z perspektywy młodego, szeregowego wojownika, który pnie się w hierarchii. Podobały mi się relacje Geirmunda z innymi bohaterami, szkoda, że jest to tylko jedna powieść, a nie na przykład trylogia, gdyż dzięki temu niektóre z relacji mogłyby się fajnie rozwinąć i jeszcze bardziej się pogłębić.
Skoro jesteśmy już przy bohaterach. Geirmunda naprawdę da się lubić, jest honorowy, waleczny, sprytny, ale i roztropny. Nie chcę Wam spoilerować jego dokonań, ale naprawdę warto o nich poczytać. Co do innych postaci, może sam sobie to wmawiam, ale miałem wrażenie jakby zostali stworzeni na kanwie postaci z serialu "Wikingowie". W ogóle czytając tę powieść, często wracałem myślami do jednego z moich ulubionych seriali. Trzeba jednak przyznać, że autor, nawet jeśli wzorował się na tej serii, to niektóre postaci i wydarzenia zaczerpnął z sag wikińskich i nie zmieniał ich, tak jak Michael Hirst, twórca "Wikingów". Mamy zatem synów Ragnara Lodbroka z imionami z sag, a nie tak jak rozpromował ich serial.
Niestety, powieść ma również wady. Najpoważniejszym zarzutem jest to, że książka równie dobrze mogłaby nie mieć w tytule "Assassin's Creed", choć wiadomo, że wtedy gorzej by się sprzedawała. No bo co tu jest wspólnego z Asasynami? Eivor z gry, wspomnienie o jakimś zakonie, czyli pewnie Templariusze i chyba jeden z Tych, Którzy Byli Przed Nami, a przynajmniej tak mi się zdaje.
Reasumując, "Assassin's Creed: Valhalla. Saga Geirmunda" to całkiem fajna historyczna przygodówka, ukazująca najazd Wielkiej Armii Pogan na Anglię z perspektywy zwykłego wojownika. Do tego jest to powieść o odnalezieniu swojego miejsca na świecie, ambicji, żądzy, władzy oraz honorze. Ponadto, jest to podróż dosłowna, jak i metaforyczna, lecz by przekonać się dlaczego, sięgnijcie po tę książkę, którą mogę wystawić rekomendacje.
Po więcej recenzji zapraszam na mojego bloga chomiczkowe.recenzje.blogspot oraz Instagrama @chomiczkowe.recenzje