Sophie czuje się opuszczona i samotna. Jej brat patrzył na nią z nienawiścią w oczach, mimo że przez całe życie był jej najbliższy, tylko Joshowi potrafiła w pełni zaufać. Jednak on wybrał stronę doktora Johna Dee i wraz z nim oraz tajemniczą Virginią zjednoczyli siły. Sophie ma nadzieję go odnaleźć i wszystko wyjaśnić, nie chce go tracić. Lecz to oczywiście nie jedyny problem. Flamelowie umierają, pozostał im już tylko jeden dzień życia, mimo że wcześniej udało im się przetrwać przez ponad 600 lat. Na dodatek nikt nie wie gdzie podziali się Scatty, Joanna d'Arc, Saint Germain, Palomides i Szekspir, a trafili oni do strasznej krainy cieni, Danu Talis – zostali wezwani, by doprowadzić do upadku tej legendarnej wyspy. Na dodatek Billy Kid i Machiavelli przygotowują się do wypuszczenia setek potworów z murów Alcatraz, by zaczęły rozsiewać chaos na ulicach San Francisco. Zagłada ludzkości zbliża się wielkimi krokami, bliźnięta z przepowiedni rozdzieliły się, to początek końca. A jednak Sophie zamiast o tym, rozmyśla ciągle o swoim bliźniaku, musi go uratować.
Josh od kiedy rozpoczęła się ich niechciana przygoda, cały czas zazdrościł siostrze. To ona pierwsza doznała przebudzenia swych mocy, pierwsza nauczyła się władać żywiołem powietrza i to ona musiała go chronić. Bardzo mu się to nie podobało, jednak jego priorytetem było wspieranie jej. Gdy sam również dostąpił przebudzenia wiele się zmieniło, to wtedy zaczął być inny, cieszył się z tego. W ciągu podróży przestawał wierzyć Flemelom, dowiadywał się o innych bliźniętach, podejrzewanych o bycie tymi z przepowiedni... i które umierały. Nie chciał dać się wykorzystać i przez to wpadł w pułapkę i dał się omamić Johnowi Dee, który troszczy się tylko o siebie i już dawno wyzbył się człowieczeństwa. Skusiły go władza i potęga oraz iluzja, iluzja przez którą nie uwierzył swej siostrze, zwątpił w nią i wręcz znienawidził. Nadal ma wątpliwości co całkowitego zaufania Dee, ale to zapewne za mało. Szczególnie że ma szansę nauczyć się władać kolejnym żywiołem, po ogniu i wodzie nadchodzi dla niego czas na powietrze.
Sophie z kolei jest raczej tą rozsądniejszą. Również nie wie komu ufać i nie do końca wierzy Flamelom, jednak wie, iż oni nie chcą jej skrzywdzić. Dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy, otrzymuje list od człowieka, który żył przed dziesięcioma tysiącami lat i jest zdumiona. Jest prawie w rozsypce, nie wie co robić. Decyduje, że jej najważniejszym celem, będzie znalezienie brata i ocalenie go. Mimo że opanowała już żywioły powietrza, wody i ognia oraz posiadła całą wiedzę Wiedźmy, to nadal nie będzie to proste zadanie. Musi wykazać się cierpliwością, której zwykle jej nie brakuje, jednak jeżeli chodzi o jej bliźniaka, to nie może usiedzieć w miejscu. Wszystko w co wierzyła okazuje się nieprawdziwe, nawet jej ciotka, jest kimś zupełnie innym. Sophie ma moc, lecz co jeżeli dojdzie do tego, że będzie musiała walczyć z bratem? Na to z pewnością nie jest przygotowana, ona tylko chciałaby wrócić do swego dawnego życia.
„Dwoje są jednością, a jedność jest wszystkim.”
To już piąty tom przygód bliźniąt z przepowiedni. Jak tytuł serii wskazuje w fabule pojawia się słynny nieśmiertelny Nicholas Flamel, który wplątał dwójkę nastolatków w coś niezwykłego, a zarazem strasznego. Już od pierwszego tomu widzimy jego plany, jednak nie jest to temat główny, najważniejsze są bliźnięta. Sama historia jest bardzo ciekawa i nie sposób się od niej oderwać. Po przeczytaniu poprzedniej części nie mogłam się doczekać premiery „Wiarołomcy”, musiałam wiedzieć, co będzie dalej i nie zawiodłam się. Lektura ta jest pełna akcji i jej zwrotów, nie wiadomo co się może wydarzyć, gdyż zaskakuje na każdym kroku, zaś samo zakończenie mnie zszokowało i przez nie, będę z niecierpliwością wyczekiwać zwieńczenia tego cyklu - ”Wiedźmy”. Książka jest wciągająca, czyta się ją bardzo szybko. Styl pisania autora jest przystępny i sądzę, że poprawił się od pierwszej części, na dodatek w powieści nie ma już tak wiele opisów. Tym razem dzieje się o więcej niż w poprzednich częściach, a historia coraz bardziej się rozpędza.
W tej powieści wielką role odgrywają emocje, w końcu jak pokochać książkę, w której losy bohaterów są nam obojętne? Ponadto dzięki temu, iż nie jest to pierwszy tom, byłam już przywiązana do bohaterów. Jak można się domyślić, najlepiej utożsamiałam się z Sophie, bo była dziewczyną i odczuwałam to co ona. Natomiast Josh w tej części trochę mnie denerwował, ponieważ nie pojmowałam jak to jest, że Sophie, która opowiedziała się po dobrej stronie boi się o to czy postąpiła słusznie, a Josh który wybrał źle, uważa że zrobił to co powinien i jeszcze wini o wszystko siostrę. Było to dla mnie niezrozumiałe, wywoływało też falę negatywnych emocji do tej postaci. Jednak mimo to polubiłam bohaterów, zaś czarne charaktery stały się interesujące, na dodatek w większości przypadków nie wiadomo kto jest tym dobrym, a kto złym i czy nie jest czymś pośrodku, w końcu nic nie jest czarno białe. Świat zawsze jest nieprzewidywalny, nasz los nieznany, a w tej wizji ziemi chylącej się ku upadkowi, jest to bardzo wyraźnie podkreślone.
Podsumowując, książkę czytałam z wielkim zainteresowaniem i uważam, że jest to pozycja dla której naprawdę warto poświęcić swój czas. Znajdziemy w niej wiele bóstw, legendarne miejsca, bohaterów historycznych i postacie owiane tajemnicą. Do tego wszystkiego dochodzą aury, magia i wyobraźnia, powieść ma swój niewyobrażalny urok i czyta się ją z zapartym tchem. Teraz dochodzi coś na kształt podróży w czasie... niekiedy takie połączenie mogło by być porażką, gdyż byłoby wszystkiego zwyczajnie za dużo, lecz tutaj zdało to egzamin i dzięki temu każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Do tego oprawa graficzna również bardzo mi się spodobała. Kartki wyglądają, jak stare strony z pamiętnika i w każdej części mają inny kolor na brzegach. Do tego twarda intrygująca okładka. Pozycję tę polecam wszystkim fanom fantastyki, warto po nią sięgnąć i dać się wciągnąć w ten magiczny świat, który nie do końca jest bajkowy. Serdecznie zachęcam do lektury!
„- Hmmm... - zaczął niepewnie. - Wszystko się może zdarzyć. Łódź może zatonąć, silnik może się zepsuć albo...
- Albo co? Z własnego doświadczenia wiem, że humani tylko marnują czas, zamartwiając się na zapas. Tak, łódź mogłaby zatonąć... ale najprawdopodobniej nie zatonie. Silnik mógłby wysiąść... ale prawdopodobnie nie wysiądzie. Moglibyśmy też zginąć od uderzenia pioruna albo...”
Moja ocena 9,5/10