Są takie cykle, których zwyczajnie nie chce się kończyć, mając świadomość, że książka, którą właśnie trzymamy w rękach, to ostatni tom. Tak właśnie miałam z książką „Jedyny prawdziwy król”, szóstym i ostatnim tomem bestsellerowej opowieści o Akademii Dobra i Zła. Miałam tę możliwość, aby czytać wszystkie części po kolei i zdążyłam bardzo zżyć się z tym światem, a przede wszystkim z jego bohaterami. I muszę przyznać, że rozstanie z tą serią było dla mnie bardzo trudne.
Chociaż Tedros uniknął śmierci, nadal nie może czuć się pewnie. Wąż ma po swojej stronie całą Puszczę, a Tedros jedynie garstkę sprzymierzeńców. Na domiar złego Wąż ma niedługo poślubić Sofię i wreszcie zdobędzie upragniony tytuł. Zostanie Jedynym Prawdziwym Królem. Przejęcie mocy Baśniarza da mu niczym nieograniczoną władzę nad ludzkim losem. Będzie mógł jednym pociągnięciem pióra dowolnie każdym kierować i pokonywać wszelkie przeszkody. Przerażająca perspektywa. Co w tej sytuacji zrobią Tedros i jego przyjaciele? Jakie zakończenie tym razem czeka na naszych bohaterów?
Ale miłości nie da się kontrolować. Miłość wymaga poddania się i wiary. Wiary w ścieżki przeznaczenia, którą odrzucają najmroczniejsze serca.
Finałowy tom, w którym ważą się losy Tedrosa, Kamelotu i całej Bezkresnej Puszczy i jednocześnie kolejna odsłona baśniowego świata pełnego magii i intryg. Ach, co to była za fantastyczna przygoda! Bardzo trudno jest mi się rozstawać z tą serią, bo bardzo zżyłam się nie tylko z bohaterami, ale i z całym genialnie wykreowanym światem. Powtórzę to już po raz chyba setny, autor ma niczym nieograniczoną wyobraźnię i umiejętnie przelewa na papier wszystko to, co siedzi mu w głowie. I naprawdę świetnie się to czyta. Świat stworzony przez Chainaniego jest cudowny, drobiazgowo przedstawiony i tak bardzo przesycony znanymi nam wszystkim baśniami, pokazanymi w zupełnie inny sposób, że nie chce się tego świata opuszczać nawet po zakończeniu lektury. Chociaż książka bardzo mi się podobała, odczuwam po zakończeniu tej serii smutek. Dlatego, że to już koniec, a chciałabym nadal móc uczestniczyć w tej naszpikowanej niebezpieczeństwami, emocjonalnej, niezapomnianej przygodzie. I boli mnie serce, bo niestety muszę się z tą serią rozstać.
Ostatni tom to z jednej strony idealne dopełnienie serii, z drugiej zupełnie nowe, tak samo genialne i wciągające wątki, które wprowadzają do powieści powiew świeżego powietrza. Akcja w tej części rozpoczyna się od razu na pierwszej stronie i trwa nieprzerwanie do samego zakończenia. Jest dynamiczna, przepełniona zaskakującymi zwrotami akcji i bardzo emocjonalna. Przygotujcie się na to, że jak tylko zasiądziecie do lektury, nie będziecie chcieli się od niej oderwać, dopóki nie dowiecie się, jak ta historia się kończy. Książka niesamowicie wciąga, pochłania na długie godziny. Jedynie drobny druk może podczas lektury nieco denerwować, ale mimo to tę powieść czyta się błyskawicznie. Bo jest zwyczajnie bardzo dobra.
Oprócz wyobraźni autora, na którą zwracam szczególną uwagę przy każdym tomie, o którym Wam opowiadam, warto docenić też fakt, że ta seria przekazuje czytelnikom wiele uniwersalnych prawd. I uczy ich, że każdy jest tak samo wartościowy. Że nie jest ważne, jak wyglądamy, czym się zajmujemy, skąd pochodzimy, wszyscy jesteśmy tak samo ważni, wszyscy mamy prawo kochać tę osobę, którą chcemy, a przede wszystkim każdemu z nas należy się szacunek. Książki Chainaniego pozwalają uwierzyć w siebie, co jest szczególnie ważne w przypadku młodych czytelników, a to do nich przecież kierowana jest ta seria. Po raz kolejny autor porusza też ważne dla każdego tematy, takie jak przyjaźń, zaufanie, współpraca. Pokazuje, że dobre nie zawsze znaczy dobre, a zło nie zawsze jest tym, na co wygląda. Każdy z nas jest inny, ma inne doświadczenia i poglądy i to on decyduje o tym, jak widzi daną sytuację. Nie chcę się za bardzo powtarzać, bo wspominałam już o tym w recenzji poprzedniego tomu, ale uwielbiam sposób, w jaki autor bawi się z czytelnikiem, jak nim manipuluje, jak sprawnie wyprowadza go na manowce. Bawi się też konwencją baśni, pokazuje je w zupełnie innym świetle, dzięki czemu nabieramy dystansu i zyskujemy świeże spojrzenie na znane nam dobrze sprawy. W każdym kolejnym tomie, tak i tutaj zachwyca mnie spojrzenie autora na świat, sposób przedstawiania kłamstwa i prawdy, ale też przekonywanie czytelnika o tym, że nie wszystko jest czarne lub białe, że zawsze jest coś pomiędzy i że tylko od nas zależy, jak spojrzymy na daną sytuację.
„Jedyny prawdziwy król” to kolejna świetna książka w serii, o ile nie najlepsza. Przepełniona magią, intrygami, mnóstwem przygód i zaskakującymi zwrotami akcji. A także bohaterami, których można lubić albo nie, ale ceni się ich wyrazistość, wielość cech, którymi obdarzył ich autor i magnetyzm, z którym przyciągają czytelnika. Cieszy fakt, że jest to nie tylko genialna rozrywka, ale też mądra, wartościowa lektura, która zostawia czytelnika z pewnym przekazem i głową pełną myśli. Celowo o zakończeniu powieści tym razem nie piszę nic. Na pewno się wyróżnia, ale czy na plus, o tym chcę, abyście zdecydowali już sami. Rozstaję się z tą serią z żalem, a Wam, jeśli jeszcze nie czytaliście, ogromnie całą serię polecam. Naprawdę warto!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Jedyny prawdziwy król” Soman Chainani – maitiri_books (wordpress.com)