Pierwszy rzut na okładkę książki i wiem ,że mam do czynienia z czymś mocnym. Lubię tego typu literaturę dlatego z zapałem zabrałam się za czytanie. Choć bardzo ciągnęło mnie do niej to tak naprawdę po przeczytaniu kilku sprzecznych recenzji sama nie wiedziałam czego mogę się po tym tytule spodziewać. Jako,że zdecydowanie wolę być pozytywnie zaskoczona niż rozczarowana założyłam, że zgodnie z najgorszymi recenzjami książka nie jest zbyt dobra. I tu dziękuję Wam krytycy bowiem dzięki Wam mogłam się po raz kolejny poczuć mile zaskoczona bowiem wbrew wszystkim negatywnym opiniom książka jest dobra.
Oczywiście nie można pominąć faktu, że ma kilka "usterek", ale spokojnie można je zrzucić na jakiś odległy plan i cieszyć się lekturą. Choć fabuła jest nieco naciągana (tajne bractwo bawiące się podczas pedofilskich orgii jakoś do mnie nie przemawia) jednak nie zmienia to faktu, że książkę czyta się świetnie.
Główny bohater- Paweł Werens, choć momentami bardzo irytujący, jest dość ciekawą postacią. Warszawski dziennikarzyna pochodzący z Olsztyna, który chcąc nie chcąc musi podjąć się powierzonego mu zadania. Już sam pobyt w rodzinnym mieście staje się dla niego traumą (jej powody poznajemy w miarę rozwoju akcji). Pije, jest niecierpliwy, czasami wręcz agresywny. Momentami zamiast prawdziwego dziennikarza przypomina bardziej namolnych paparazzi, którzy nie potrafią zrozumieć odmowy lub logicznego tłumaczenia (scena pod więzieniem). Mimo tego wszystkiego, gdy poznałam powody jego zachowania i niechęci do Olsztyna zaczęłam darzyć go nieco większą sympatią.
Trochę drażnił mnie jednak fakt, że tak naprawdę to nie do końca on rozwiązał sprawę morderstw, ale cały splendor spadł na niego.No ale może w kolejnej książce ("Kłamca") poznamy cechy, których z jakiegoś powodu autor nie chciał ujawniać w "Drzewie morwowym"?
W zasadzie szkoda troszkę, że pan Białkowski nie uczynił głównym bohaterem wuja Pawła Werensa - byłego księdza, apostatę, do którego zapałałam sympatią od samego początku.
Tyle jeżeli chodzi o czepianie się ( pomijam lapsusy językowe typu "ubierał kolejne części garderoby", które wręcz raziły, ale są do skorygowania).
Całościowo książki nie można uznać za złą , bo taką nie jest. Akcja jest dość dynamiczna , intryga świetnie zawiązana. Podczas lektury przychodzili mi na myśl najlepsi autorzy thrillerów i wydaje mi się ,że z ich doświadczenia autor czerpał pełnymi garściami , co książce wyszło zdecydowanie na dobre.
Tajne bractwo, o którym pisałam nieco wyżej w czasach PRLu , zamach w latach siedemdziesiątych oraz współczesne morderstwa odwołujące się do śmierci chrześcijańskich męczenników mogą razić pewną nierealnością , ale kto powiedział, ze akcja thrillera musi być w stu procentach realna ?
Oczywiście mało prawdopodobne jest, że do czegoś takiego mogło dojść ale na tym właśnie polega magia literatury - autorzy dają nam najbardziej nierealne scenariusze osadzone w jak najbardziej realnym świecie.
Mnie pan Białkowski przekonał i choćby z ciekawości czy główny bohater nieco ewoluował sięgnę po "Kłamcę". Tymczasem polecam każdemu, kto lubi literaturę z mocnym akcentem.