Serii The Walking Dead nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Na początku powstały komiksy, które zdobyły niezwykłą popularność, w drugiej kolejności ukazał się serial, który i ja z chęcią oglądam, a teraz przyszła pora na smaczny kąsek dla miłośników książek.
Narodziny Gubernatora przedstawiają na historię trzech mężczyzn i małej dziewczynki. Ogniwem łączącym tą nieco dysfunkcyjną rodzinkę jest Philip, który po zorientowaniu się, że powstały żywe trupy, zabrał swoją małą córeczkę i najlepszych kumpli by wspólnie walczyć z tą zarazą. Jak na dobrego syna przystało, musiał sprawdzić, czy w domu pozostali jego rodzice, tam jednak zamiast nich znalazł swojego tchórzliwego starszego brata Briana. Wspólnie wyruszyli do Atlanty, gdzie jak podawano miał znajdować się obóz dla ocalałych.
Książka przedstawia wydarzenia z perspektywy dwóch braci, dzielnego wieśniaka Philipa oraz ciapowatego, jednak wrażliwego Briana. Łączą ich dość dziwne relacje, które dodatkowo pogarszają znaczne różnice pomiędzy nimi. Postacie w książce są nieliczne, za to dość dobrze zarysowane, co widać przede wszystkim w przemianie, czy też szaleństwie, które dotyka bohaterów po długich utarczkach z kąsaczami. To, jak niesamowicie postacie ewoluują lub kompletnie się staczają jest genialne. Stosunki między bohaterami oraz ich system wartości również podlega nieustannej transformacji.
Philipa ciężko dążyć sympatią. Jest nieokrzesanym mięśniakiem, u którego objawiają się poważne problemy psychiczne. Są jedynie dwie rzeczy, które przemawiają na jego korzyść, pierwsza, że jest żywy, drugą zaś jest jego miłość i poświęcenie dla córeczki Penny. Brian jest zupełnie inny. Wrażliwy, inteligentny oraz rozsądny. Podobała mi się jego chęć zrozumienia sytuacji, w której się znalazł. Niestety jego uwielbienie do młodszego brata jest odrobinę niezdrowe. Nick jest ich równoważnią. Jest zarówno bardzo podobny do Philipa, sieka ożywione trupy bez większych problemów, jest zaradny i odważny, jak i ma wiele cech wspólnych z Brianem, zdrowy rozsądek, pragnienie poznania przyczyny i skutków.
Warto wspomnieć, że książka jest dla dorosłych czytelników o mocnych nerwach, ponieważ bardzo barwne opisy latających/ rozkładających się/ rozjeżdżanych/ wypadających/miażdżonych/ siekanych/ palonych flaków oraz innych części ciała są dość częste. Wartkiej akcji jest natomiast dość mało, ponieważ rozwalanie zombie do niej nie zaliczam. Pojawiają się także błędy typu "Philip daje broń Philipowi" (str. 242), które odrobinę przeszkadzają.
Z kolei za okładkę daję naprawdę dużego plusa. Jest przemyślana, pasuje idealnie do treści książki, a w dodatku przód i tył tworzą świetną całość. Kolejny plus za opis z tyłu okładki, który nie zdradził mi ani troszkę z tego, co czeka mnie po otwarciu książki. Lubię być zaskakiwana, a drażni mnie, że dość często z tyłu widnieje streszczenie psujące całą zabawę, dlatego powtórzę: DUŻY PLUS!
Żywe Trupy: Narodziny Gubernatora są pozycją, która polecam w szczególności fanom uniwersum The Walking Death oraz zombie fanatykom (takim jak ja), a także wszystkim tym, którzy mają ochotę na mocną książkę z niewybrednymi opisami oraz ukazującą niezwykłe stadia psychik ludzi żyjących w czasach Apokalipsy.