Jako dzieci każdy z nas ma marzenia. Czasami są one niemożliwe do spełniania, czasami absurdalne, jeszcze innym razem zabawne, a niekiedy bardzo konkretne i racjonalne. Tak naprawdę nie ma znaczenia, jakie one są. Liczy się samo ich istnienie, sam proces wyobrażania sobie, jak je spełniamy, jak będzie wyglądać nasze życie, gdy już nam się uda i jak zareagują inni. Chciałabym Wam dzisiaj zdradzić wyjątkowy sekret. Sekret, który pewnie już znacie, ale chciałabym się upewnić, czy tak jest. Otóż dorośli też marzą – dokładnie tak samo jak dzieci.
Cal pragnie być w przyszłości dziennikarzem. Ma już siedemnaście lat i perfekcyjnie zaplanowaną przyszłość. Jest rozsądnym i pracowitym, młodym człowiekiem, więc pilnie się uczy, angażuje w wprowadzenie swojego kanału z informacjami, swoją drogą bardzo dobrze prosperującego, wybrał też już uczelnię i miejsce, gdzie chce pracować... Ba, nawet dostał tam staż. Cóż może pójść nie tak? Otóż wszystko. Cal pewnego dnia dowiaduje się, że jego tata złożył zgłoszenie do pracy jako astronauta przy najnowszym projekcie NASA, którego celem jest lot na Marsa. Czy jego tata dostanie tę pracę? Czy decyzje rodziców mogą wpłynąć na już prawie dorosłe dzieci?
W ostatnim czasie "The Gravity of Us" przyciągało mój wzrok. I tutaj podkreśliłabym słowo wzrok, ponieważ mam na myśli, że jestem zachwycona tą okładką. Czym powieść stawała się bardziej popularna i czym więcej pozytywnych opinii czytałam, tym bardziej chciałam ją przeczytać. I to dokładnie zrobiłam. Czy okładka równa się dobra książka? Myślę, że to pytanie nieraz i nie dwa zadał sobie każdy czytelnik i już większość z nas wie, że stanowczo nie można robić takich porównań.
Zaczynając od pozytywów, jestem pod dużym wrażeniem pomysłu. Wydaje mi się wyjątkowo niesztampowy. Nie przypominam sobie, żebym dotychczas spotkała się, z czymś podobnym. Jednak to, że doceniam jego niekonwencjonalność w żaden sposób nie znaczy, że mi się podobał. Bardzo nie lubię, gdy w książkach jest motyw mediów społecznościowych. Wiem, że to dość absurdalne stwierdzenie, patrząc na to, czym się zajmuję. Lecz po prostu po ludzku, tak niewytłumaczalnie nie lubię. Natomiast loty kosmiczne i reality show, które mają duże znaczenie w tej historii, też nie są tematem, który mnie interesuje. Tym bardziej że oryginalność oryginalnością, ale mam poczucie, że można z tego pomysłu było wyciągnąć o wiele więcej.
Co ze stylem? Niestety za bardzo nic. Po prostu jest dobry, choć bardziej pasowałoby tu słowo odpowiedni. Nie wyróżnia się niczym, ale ma w sobie coś przyjemnego i pozwalającego na łatwość odbioru. Czyli to, czego można by oczekiwać po literaturze młodzieżowej. W żaden sposób nie jest infantylny, ale też nie ma w sobie tej iskry ani jakiegoś wyzwania.
Fabularnie "The Gravity of Us" jest bardzo niedopracowane. Po prostu pojawiają się różnego rodzaju luki. Może brakujące treści nie są konieczne do zrozumienia samej fabuły, ale też zabierają panoramiczność opowieści i naturalność. Tak jakby na świecie odbywała się wyłącznie ta jedna historia, a reszta na jej czas się zatrzymała. W dodatku miałam poczucie, że momentami historia jest mocno rozproszona i nie wiadomo, do czego zmierza, przez co staje się nudna.
Tematycznie... Są dwie strony spojrzenia na to, co przedstawia książka. Jedno spojrzenie odnosi się do relacji, o czym za chwilę dokładniej, drugie do pewnego rodzaju edukacja wartościowania treści – treści, których jest bardzo dużo, o wiele za dużo. Ewidentnie autor chciał poruszyć wiele istotnych tematów w swojej książce, lecz przez ich mnogość były one niedopracowana i przytłaczały, by za chwilkę o nich zapomnieć. Między innymi takim wątkiem jest depresja i zaburzenia lękowe. Cieszę się, że pisarz podkreślił ich istnienie i problematykę oraz sposoby radzenia sobie. To jednak coś z mojej psychologicznej działki. Lecz mam wrażenie, że to trochę czcza robota, gdyż takie ujmowanie tych trudności w kategorii, że raz są, raz nie ma, mimo że zwrócono uwagę, że zaburzenia nie działają na włączanie i wyłączanie, daje mylne wyobrażenie o zmaganiach się z nimi.
Głównego bohatera, czyli Cala bardzo polubiłam, ponieważ jest postacią o wielu wspaniałych zaletach, ale też wielu irytujących wadach, co daje obraz osoby wyjątkowo ludzkiej i wzbudzającej sympatię. Leon, którego jako czytelnicy poznajemy trochę później, jest postacią niewiadomą. Dowiadujemy się o nim bardzo mało, mimo że miałam wrażenie, że ma być rodzajem bohatera wywołującego głębokie przemyślenia. Tak naprawdę to jest on bardzo poddany schematowi i działaniu etykiet. Ciekawa jest ich relacja, co prawda i w tym przypadku też niedopracowana, ale odmienna od tego, czego się spodziewałam. Ona właśnie jest wolna od opinii innych i tego przylepiania łatki. Troszkę uprzedzając Wam wydarzenia, jest to relacja oparta na romantycznych uczuciach. Większość książek idzie w kierunku pokazania, jak pary nieheteronormatywne muszą sobie radzić z brakiem akceptacji społeczeństwa, oszczerstwami i nietolerancją. Tymczasem tutaj w ogóle tego nie ma. W "The Gravity of Us" jest ukazane, jak to powinno wyglądać, czyli jak każda prawdziwa miłość. Nadaje to naturalności i nadziei.
Powieść niestety dość mocno mnie rozczarowała. Nie dała spodziewanej rozrywki, momentami nużyła. Bez wątpienia niesie ze sobą wiele wartościowych treści, o których należy mówić głośno. Daje też obraz tego, jak relacje ludzkie powinny wyglądać. Doceniam to i doceniam również pomysł, ale to za mało, by ostatecznie mi się spodobało.