"Siostra Słońca" to szósta część bestsellerowego cyklu "Siedem sióstr" Lucindy Riley, znanej i lubianej autorki powieści obyczajowych. Książka ta opowiada historię Elektry, szóstej i najmłodszej z sióstr D'Apliése, adoptowanych córek tajemniczego Pa Salta. Elektra to 26-letnia supermodelka wiodąca życie, wydawać by się mogło, bez trosk - jest młoda, piękna i bogata. Okazuje się, że ma jednak swoje demony, w których zwalczeniu mogłaby pomóc jej przeszłość. Ona jednak, jako jedyna z sióstr nie pali się, żeby poznać swoje pochodzenie. Tymczasem przeszłość dosłownie puka do jej drzwi i odmienia życie...
Charakterystyczne dla stylu Lucindy Riley jest prowadzenie narracji dwutorowej - w teraźniejszości i przeszłości. W tej powieści więc i tego nie zabrakło: historia rozgrywa się w teraźniejszości, opowiadana w pierwszej osobie z perspektywy Elektry, a także w przeszłości, snuta w narracji trzecioosobowej opowieść o niezwykłej Cecily. Obie przestrzenie narracyjne przenikają się, wydarzenia i opowieści z przeszłości są bardzo ładnie wplecione w historię współczesnej bohaterki. Równie dobry jest styl autorki, jej język, który, choć prosty, jest pełen emocji.
Przeczytałam gdzieś informację, że seria ta nie musi być czytana po kolei, dlatego też skorzystałam z tej rady i po "Siostrę słońca" sięgnęłam po przeczytaniu wyłącznie pierwszego tomu. Byłam jednak nieco zaskoczona, bo w tej książce pojawiają się spojlery dotyczące historii pozostałych sióstr, co prawda krótkie, ale jednak dające informacje o tym, jak pozostałe z panien D'Apliese znalazły swoje pochodzenie i tożsamość. Mnie to nie przeszkadza, bo nie mam nic przeciwko takiemu zdradzaniu wydarzeń z poprzednich części, ale osoby, które nie chcą się dowiedzieć co się działo w innych tomach przed ich przeczytaniem, mogłyby być niezadowolone. Ponadto, gdybym nie znała pierwszego tomu, nie za bardzo mogłabym się odnaleźć w tej historii, bowiem opowieść o losach Elektry rozpoczyna się mniej więcej rok po wydarzeniach rozpoczynających cykl "Siedem sióstr".
Sama postać Elektry nie będzie należeć do moich ulubienic - to modelka odnosząca sukcesy w swojej branży, bogata, sławna, bardzo piękna, ale zarazem nieszczęśliwa, czyli znany książkowy i filmowy typ. Co prawda, w miarę rozwijania się historii, charakter głównej bohaterki również rozwija się i zmienia, nie jest ona jednak dla mnie postacią, której losy wzbudzałyby jakieś szczególne emocje. Prawdopodobnie dlatego początkowo trudno mi było wciągnąć się w tę książkę. Dopiero, kiedy po raz pierwszy pojawiła się na jej kartach historia Cecily Huntley-Washington, Amerykanki, która trafia w 1939 roku do Kenii, poczułam większe zainteresowanie. Była ona bowiem postacią zupełnie inną od Elektry - młoda kobieta, ale silna, z odwagą stawiająca czoła przeciwnościom, walcząca o to, co kocha. Bardzo podobały mi się jej losy, choć bywały bardzo smutne i przygnębiające, podobał mi się opis jej życia w Kenii i ta szczypta klimatu Afryki, jaka pojawiła się przy okazji opisywania jej historii.
Dodatkowo, autorka bardzo ciekawie wplotła w losy swoich bohaterek problemy uprzedzeń rasowych, czy ogólnie rasizmu, a także tematykę różnych uzależnień, co powoduje, że cała książka zyskuje na wartości, ma bowiem również w pewnym sensie wymiar edukacyjny, choć czasem przesadnie dydaktyczny. Ponadto, w tej powieści pojawiają się postacie historyczne, które zostały do niej włączone w sposób bardzo delikatny i tak zręczny, że czasami można się nie poznać, że są oni tylko dopisani do fikcyjnej opowieści.
"Siostra Słońca" nie jest może najlepszą książką Lucindy Riley, nie jest jednak też rozczarowaniem. Bardzo dobrze spełnia swoją rolę jako część niezwykłej sagi rodzinnej, opowieści o bardzo nietypowych siostrach i ich tajemniczym ojcu. Niewątpliwie, najciekawszą częścią tej książki jest opowieść rozgrywająca się w późnych latach 30-tych i przez kilkadziesiąt kolejnych lat, niemniej, czasy bardziej współczesne są w niej całkiem przyzwoicie opisane, mimo iż historia Elektry nie jest szczególnie porywająca, czy oryginalna. Mimo kilku małych wad, myślę, że warto poznać tę książkę, choćby dla opisanej w niej przeszłości, czy odrobiny klimatów afrykańskich, a także po to, żeby poznać kolejny fragment historii sióstr D'Apliése. Z tego względu polecam ją szczególnie fanom serii "Siedem sióstr".
Książka przeczytana w ramach Olimpiady Czytelniczej