Diane spotkała prawdziwa tragedia. Jej mąż i córka zginęli w wypadku samochodowym. Kobieta do dziś obwinia się o to wydarzenie, o to że pozwoliła im wtedy na wyjście z domu i przejażdżkę. Pogrążona w żałobie bohaterka topi swoje smutki w alkoholu. Kurczowo trzyma się myśli o utraconej rodzinie. Nie wychodzi z domu, z nikim się nie spotyka. W ten sposób mija cały rok. W końcu jednak w jej życiu zaczyna się coś dziać. Diane postanawia wyjechać do miasteczka w Irlandii. Podróż ta była niegdyś marzeniem jej męża. Bohaterka zostawia swoją kawiarnię w rękach zaufanego przyjaciela i wyrusza w drogę. Nowe miejsce z początku będzie ją irytować. Mieszkańcy wydadzą się jej wścibscy, a nowy sąsiad będzie jej działał na nerwy. Diane wręcz go znienawidzi. Jednakże według przysłowia, kto się czubi, ten się lubi. Między Diane i Edwardem rozwinie się wyjątkowa relacja i to właśnie on, a także życzliwe towarzystwo mieszkańców oraz panująca między nimi rodzinna atmosfera dadzą kobiecie nadzieję na to, że jej życie znów może nabrać barw.
Książka Agnes Martin-Lugand ma dosyć ciekawą historię. Autorka wydała ją na własny koszt jako e-booka. Powieść niemal natychmiast odniosła sukces wśród francuskich czytelników. Prawa do jej wydania sprzedano już do kilkunastu krajów. Ludzi wzrusza historia Diane, a także jej "romantyczna" natura. Natomiast w naszym kraju sytuacja wygląda nieco inaczej. Spotkałam się z ogromną krytyką utworu. Zaskoczyło mnie to, gdyż mi osobiście lektura się podobała. Może nie jest najwyższych lotów, ale zdecydowanie pozwala na miłe spędzenie czasu.
Z początku spodziewałam się czegoś w stylu internetowego opowiadania, jednak książka jest naprawdę porządnie napisanym kawałkiem literatury, z wieloma wątkami, rozbudowanymi charakterologicznie postaciami i tym czymś, co wprawia w dobry nastrój. To jedna z tych motywujących książek, po przeczytaniu których, człowiek przynajmniej przez chwilę czuje się silniejszy. Po raz kolejny sprawdziła się też stara prawda, że dobra książka obroni się sama. Czytelnicy odkryli ją właściwie sami, bo autorka nie ruszyła od razu z jakąś bardzo szeroką reklamą. Raczej popularność tego tytuły roznosiła się pocztą pantoflową. Inną równie zadziwiającą rzeczą jest fakt, że o ile cała Europa zachwyciła się tą historią i samą autorką, o tyle w Polsce spadła fala krytyki. Czytelnicy nie przekonali się do tej książki, uznali ja za nudną i bezsensowną, a autorkę za niezbyt utalentowaną. Jak napisałam wcześniej, dla mnie nie była to lektura wysokich lotów, do której będę chciała wracać lub o której będę pamiętać przez długi czas, ale świetnie sprawdziła się jako szybki umilacz czasu na weekend, dla oddechu pomiędzy kolejnymi bardziej ambitnymi tytułami. Myślę, że warto sprawdzić ją osobiście i zamiast kierować się opiniami innych osób, spróbować mieć własne zdanie i zapoznać się z tym internetowym hitem.