Salvador Dali to nazwisko, które zna chyba każdy. I nawet jeśli nie jesteśmy pasjonatami sztuki, nazwisko tego hiszpańskiego malarza w naszych głowach od razu konotuje pewne symbole. Przede wszystkim wywołuje termin surrealizm, a zaraz potem znane z obrazów malarza wizerunki topniejących zegarów, płonącą żyrafę, kule inwalidzkie, wędrujące mrówki, motyle. Ekscentryczny pan z długimi, nawoskowanymi w górę wąsami uważany jest za geniusza, a jego dzieła, balansujące na granicy snu i jawy, zachwycają do dziś. Jaki był naprawdę? Jakie sekrety skrywa jego biografia? Czy jego sława nie jest przesadzona? Stan Lauryssens w książce „Dali i ja” odpowiada na te i inne pytania.
Ta powieść łotrzykowska jest jednocześnie traktowana przez samego autora jako literatura faktu – opisuje on wydarzenia, których sam był uczestnikiem, świadkiem, albo o których mu opowiedziano. W czasach, gdy Dali podbijał świat, Lauryssens został handlarzem, specjalizującym się w malarstwie Dali’ego. Wyszukiwał wpływowych inwestorów, którzy pragnęli ulokować swoje nielegalnie zdobyte fortuny w czymś, co po latach przyniosłoby im zysk. Dali świetnie się do tego nadawał. Był przebojem – ekscentrycznym geniuszem, o którym rozpisywała się prasa, który pojawiał się w mediach. Jego obrazy osiągały na aukcjach niebotyczne sumy. Złote zdanie Stana, że po śmierci Dali’ego produkcja ustanie, a popyt się zwiększy, przekonywało inwestorów. Obiecywał im, że odkupi dzieła z wielokrotnym przebiciem. Trzeba tylko poczekać, aż mistrz wyzionie ducha. To skutkowało. Bogacze dawali pieniądze, handlarz wyszukiwał nowe obrazy. Wszystkie opatrzone były sygnaturą pisarza, dołączano do nich certyfikat autentyczności. Nikt o nic nie pytał, nikt nie miał wątpliwości. W rzeczywistości słynne obrazy malarza produkowane były na szeroką skalę: fałszowano je i robiono odbitki. Rynek zalewany był nieautentycznym Dalim. Taki proceder musiał w końcu zebrać swoje żniwo…
Książka traktuje przede wszystkim o nielegalnym rynku handlu sztuką, ale jest też kopalnią wiedzy o osobie Dali’ego. O tym, jaki był naprawdę ten dziwny, charyzmatyczny człowiek. Odkrywa jego prawdziwe oblicze i wstydliwe fakty z życia malarza i jego muzy, żony Gali. Para kochała się w pieniądzach i zrobiłaby dla nich wszystko. Ponadto żyła ponad stan. Dali słynął z organizowania kontrowersyjnych imprez, na których dochodziło do orgii. Sam uwielbiał się ze sobą zabawiać, podczas gdy jego żona-nimfomanka, płaciła młodym mężczyznom za seks. Lubował się w małych chłopcach. Nie znał umiaru, przekraczał granice dobrego smaku. Kultywował siebie, wyrósł na ikonę. To on w głównej mierze przyczynił się do zaprzepaszczenia swojej ogromnej fortuny w ostatnich latach życia. To on uruchomił nieodwracalny proces powielania, fałszowania i kantowania. A wszystko to przez pieniądze…Stworzono nawet anagram z jego imienia: Avida Dollars (chciwy na dolary).
Język autora książki jest bardzo dosadny, szorstki i wyrachowany, jak on sam. Przez lata Lauryssens wrósł w swój zawód kanciarza i oszusta łasego na miliony swoich klientów, i właśnie ten wizerunek znajduje odzwierciedlenie w jego sposobie prowadzenia narracji. Pisarz jest oszczędny w słowie i często brutalny – nie waha się przed przytaczaniem najwstydliwszych kawałków. Wydaje się człowiekiem bez uczuć, który podobnie jak Dali, koncentruje się jedynie na zyskach. Bywa okrutny, ale za sprawą szczerości do bólu. Nie owija w bawełnę, nie ma czasu na sentymenty.
Ze wspomnień Lauryssensa wyłania się portret człowieka-szaleńca. Dali nie budzi sympatii, jest wręcz odrażający. Gdzieś w trakcie lektury zatracamy szacunek do malarza jako artysty. I choć w pamięci mamy najznakomitsze z jego dzieł, czujemy dziwne zażenowanie. Książka „Dali i ja” otwiera oczy, ukazuje tamten czas z drugiej perspektywy i uświadamia kim tak naprawdę był Dali. Mimo talentu i surrealistycznej wyobraźni, których nie da się mu odmówić, Dali w ostatecznym rozrachunku okazuje się… Ale o tym w książce :)
Mną osobiście powieść wstrząsnęła, ale cieszę się, że na nią natrafiłam. Dali pozostaje dla mnie postacią oryginalną, pełną sprzeczności, nękaną obsesjami. Na pewno jeszcze nie raz sięgnę po pozycje, które pozwolą mi przybliżyć jego sylwetkę i zinterpretować obrazy. Oczywiście polecam!
Ocena: 5/6