„Światła w popiołach” autorstwa Remigiusz Mroza to już (o ile mnie pamięć nie myli) piąty tom serii o przygodach Seweryna Zaorskiego. Jak pewnie wiecie (lub też nie) pewnego czasu postanowiłam zrobić sobie dłuższą przerwę od twórczości tego autora, ponieważ jego twórczość w pewnym stopniu mi się „przejadła”. Jednak postanowiłam skusić się na jego najnowszą książkę - głównie przez fakt, że jest to mój ulubiony cykl. Czy było warto wrócić do Mroza? Może i w trakcie lektury zabrakło mi tego wow, które towarzyszyło mi w trakcie czytanie jego pierwszych dzieł, to przyznam, że tytuł ten czytało mi się dość dobrze.
Wiele lat temu w trakcie licealnej imprezy w Żeromicach doszło do tragedii – dwoje nastolatków spłonęło w starym, porzuconym pustostanie. Sprawa została zakwalifikowana jako wypadek i odcisnęła się na lokalnej społeczności tak silnym piętnem, że nikt do niej nie wraca. Do czasu.
Pewnego dnia w okolicy bowiem odnajduje się zwęglone ciało, które sprawia wrażenie, jakby zostało wyniesione z dawnych zgliszczy i przeniesione w czasie. Czy należy do jednej z rzekomych ofiar? A jeśli tak, to jakim cudem ta wówczas przeżyła? I kto po tylu latach zamordował ją w tak upiorny sposób?
Odpowiedzi poszukuje wracająca po urlopie macierzyńskim Kaja Burzyńska. Do pomocy zaś musi zaangażować mężczyznę, z którym od przeszło roku nie była sam na sam. I który nie ma pojęcia, że jest ojcem jej nowo narodzonego dziecka.
Mam wrażenie, że twórczość autora uległa lekkiej poprawie - w porównaniu z pierwszymi tomami mam wrażenie, że dostałam tutaj więcej zwrotów akcji, a napięcie budowane było od początku do końca. Mróz przygotował dla nas całkiem ciekawą intrygę, która sprawiła, że „Światła w popiołach” nie jest książką do czytania (ja sama ją wręcz pochłonęłam w zawrotnym tempie), a strony przewracają się same.
Dostaniemy tutaj kilku dobrze znanych nam bohaterów, ale pojawi się wśród nich kilka nowych twarzy, których jak wiadomo, pokochacie trochę mniej, a niektórych trochę bardziej. Jestem przekonana, że pewna młoda osoba skradnie Wasze serca - jestem pewna, że na podstawie innych opinii wiecie, kogo mam na myśli, jednak jeśli nie, to nie zepsuję Wam tej przygody.
Jeśli chodzi o zakończenie, to przyznam, że było one bardzo dobre pod względem ilości emocji, które wpakował w ostatnie strony autor. Ci, co znają twórczość Remigiusza Mroza wiedzą, że jest to autor, który lubi zaskakiwać swojego czytelnika w najmniej oczekiwanym momencie. (Jestem pewna, że jednym z jego hobby jest gnębienie swoich czytelników.) Do tej pory nie potrafię uwierzyć jakim cudem dałam się tak wkręcić - kiedy sądziłam, że już wszystko wiem i każdy wątek połączyłam w jedną spójną całość, Mróz zaserwował mi taki zwrot akcji, który sprawił, że otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
Czy książkę polecam? Uważam, że „Światła w popiołach” będzie idealną pozycją dla fanów kryminałów na te długie jesienne wieczory. Przed lekturą zabierzcie ze sobą swój ulubiony kocyk, poduszkę i kubek ulubionej herbaty - kawy nie polecam, ponieważ Mróz podniesie Wam ciśnienie...