Wiele osób w życiu czuje się nieszczęśliwymi. Popada w rutynę dnia codziennego i nie widzi powodu lub sposobu na podjęcie jakiejkolwiek walki z szarą rzeczywistością. I tu swoją rolę odgrywają książki. Ciepłe, dające nadzieję powieści, zupełnie takie, jak „Świat w pastelach Ingi”.
Autorka opisuje historię młodej nauczycielki języka polskiego, Gabrieli. Kobieta ma męża i czteroletnią córeczkę, ale nie czuje się szczęśliwa. Jej życie to nieprzyjemna rutyna, a do wstawania każdego kolejnego dnia zwyczajnie się zmuszać. Mimo to, w dalszym ciągu jest w stanie zdobyć się na uśmiech i miłe słowo dla każdego, kto tego akurat potrzebuje. Żeby uwolnić się od codzienności i być może znaleźć kogoś, kto ją zrozumie, Gabriela zakłada internetowego bloga, opisując swoje uczucia pod pseudonimem Inga. Dopiero wtedy jej świat się zmienia. Dziewczyna staje się silniejsza i wreszcie dostrzega otaczających ją przyjaciół.
Obok niej opisani w książce są również inni bohaterowie. Znienawidzona przez nauczycieli pani dyrektor, która wydaje się kobietą chłodną i pozbawioną ludzkich uczuć, troskliwy woźny, chłopiec z pijackiej rodziny. Czytelnik otrzymuje pełną, kompletną wizję świata wykreowanego przez autorkę. Nie należy on do jednego z tych pustych, w których właściwie nie wiadomo czy istnieje ktoś poza głównym bohaterem. Fabuła nie należy do tych pełnych zwrotów akcji i wyraźnie widać, że jest to powieść obyczajowa, a nie serialowo – sensacyjna. Autorka nie starała się przypodobać czytelnikowi, ona po prostu pisała, od serca i niewymuszenie.
Sama powieść skonstruowana jest bardzo ciekawie. Rozdziały napisane zostały w trzecioosobowej narracji, większość jednak z punktu widzenia Gabrieli, a te pozostałe podzielone zostały na wydarzenia dotyczące innych osób. Wszystko to przeplatane jest wpisami na bloga i rozmowami z tajemniczym czytelnikiem, który podpisuje się jako „Nikt_Ważny”. Całość liczy sobie niecałe 330 stron, a szkoda, bo chętnie poczytałabym jeszcze. Styl pisarki jest prosty i łatwy w odbiorze. Treść po prostu „sama się czyta”. Jej poznawanie nie wymaga żadnego wysiłku i jedyne co robi, to dostarcza przemyśleń i radości z lektury. Ja sama zagłębiając się w tekst poczułam się po prostu zrozumiana. Wiele z problemów Gabrieli dotyczy również mnie i jak sądzę setek innych kobiet, może nie aż tak skrajnie czy dosadnie, ale jednak. Lektura zajęła mi jeden dzień. Czytałam od rana do wieczora, wykonując przy tym mechanicznie codzienne czynności. Uwielbiam to uczucie, kiedy jakaś książka aż tak bardzo mnie wciągnie.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym w powieści nie znalazła jakichś minusów. Przede wszystkim nie podobała mi się postać Michała – męża Gabrieli. Wydawała mi się sztuczna i nierealna, chyba, że skrajne zachowania mężczyzny podciągnąć pod jakąś chorobę psychiczną, ale nic o niej w fabule nie było. Moim zdaniem albo jest się dupkiem, albo nie. On natomiast momentami przedstawiany był jako zwyczajny facet, miły, opiekuńczy, po prostu wybitnie leniwy, a jednak, mimo wszystko potrafiący przyjemnie zaskoczyć żonę. Wyglądało również na to, że naprawdę się o nią niepokoi. W innych jednak chwilach zachowywał się jak zwierzę i to wcale nie pod wpływem alkoholu czy innych używek. Potem znowu stać go było na „wielkie gesty”. I właściwie do samego końca nie wiadomo o co z nim chodziło, nie da się jasno określić jego charakteru. Drugą rzeczą, którą zauważyłam w książce, było sztuczne stwarzanie przez autorkę konfliktów. Bohaterowie zachowywali się po prostu głupio i dziecinnie, pojawiały się niedomówienia i wzajemne obrażanie się na siebie bez jakiejkolwiek chęci wyjaśnienia sytuacji, a przecież przedstawieni byli jako osoby wykształcone, dorosłe. To jednak jest jedyne „ale”, które mogę zarzucić powieści. Wszystko inne stworzone zostało interesująco i moim zdaniem wręcz perfekcyjnie.
Muszę przyznać, że dzięki takim pisarkom jak Aneta Rzepka coraz bardziej przekonuję się do polskiej literatury i znacznie chętniej po nią sięgam niż kiedyś. Mam już nawet swoich ulubionych autorów, którzy na mojej liście ulokowani zostali ramię w ramię z twórcami zagranicznymi. „Świat w pastelach Ingi” gorąco polecam, zwłaszcza tym nieszczęśliwym, samotnym lub niespełnionym życiowo kobietom. To książka idealna na deszczowy dzień i naprawdę warto po nią sięgnąć.