Ten, kto napisze książkę o tym, jak skutecznie wygrać z nowotworem, zarobi miliony. Albert Espinosa radzi nam jak raka okiełznać.
O tym, jak ważne jest pozytywne nastawienie pacjenta w czasie choroby wiedzą chyba wszyscy. Nie wolno się załamywać, trzeba walczyć i nie tracić nadziei, że gdzieś za rogiem czeka zwycięstwo i powrót do zdrowia.
Autor wygrał z rakiem po 10 latach. Stracił nogę, płuco i część wątroby. Nie poddał się, nie utopił w rozpaczy, a zamiast tego cierpliwie znosił to, co zsyłał mu los i słuchał ludzi. Nie były to wielowątkowe kazania, ale luźne rozmowy, z których cytaty składają się na kolejne mini-rozdziały powyższej książki.
Sam Espinosa twierdzi, że jest szczęściarzem, skoro jego aktualnym problemem jest brak więcej niż jednego kontaktu w hotelu. Musi wszak naładować laptopa, komórkę i swoją sztuczną-elektroniczną nogę. W optymizmie tym widać naleciałości po wieloletniej walce z chorobą. Nie gloryfikuje On jednak cierpienia, ale radzi jak je oswoić - jak zapomnieć o bólu i czerpać radość ze spotkań z drugim człowiekiem.
W swojej książce po serii mądrych aforyzmów znajdziemy opis swoistej teorii... autor zarzeka się, że nie jest to religia ani filozofia, ot luźny sposób myślenia "na żółto". Na swej codziennej drodze spotykamy bowiem "żółtych" ludzi, których trudno zdefiniować... są oni kimś pomiędzy przyjaciółmi, a duchowymi przewodnikami. Towarzyszą nam przez bliżej nieokreślony czas i w ciągu życia spotykamy ich dokładnie 23.
Na kolejnych kartach przekonujemy się jak ich skutecznie rozpoznać, odnaleźć i skorzystać z ich pomocy. I być może dlatego, że nie mam takich doświadczeń jak Espinosa, nie mam Jego wiedzy, odporności, ogromnej siły i hartu ducha, ten żółty światopogląd trąci mi może nie tyle sektą, co naiwnością. Płytką, na szybko skonstruowaną teorią, która ma nam przybliżyć osobisty rozwój i duchową przemianę. Niczym nawiedzony pastor z amerykańskiego filmu oczarowujący stada "owieczek" swoimi przemyśleniami.
Jest jednak pewna różnica - Espinosa naprawdę wierzy w swoją koncepcję. I ma do tej wiary pełne prawo. Co więcej ma podstawy - jego życiowe doświadczenia podpowiadają mu drogę myślenia niekoniecznie błędną (wszak w teorii o czerpaniu ze spotkać z odpowiednimi ludźmi jest sporo prawdy), co szalenie uproszczoną.
Bo co, jeśli spotkam w życiu nie 23, a 24 "żółtych"? Co jeśli spiszę 100 cech potencjalnych żółtych, a po kolejnych skreśleniach nie pozostaną mi owe magiczne 23 cechy? A co jeśli spotkam "żółtego", który nie pasuje do schematu?
Wiele tu luk, nadinterpretacji. "Świat na żółto" przypomina naprędce sklecony życiowy poradnik. Należy się z nim obchodzić delikatnie i ze sporym dystansem. Z pewnością można z niego wyciągnąć kilka życiowych mądrości, ale unikać należy traktowania go dosłownie. W przeciwnym razie autor zafunduje nam żółtą. duchową jajecznicę, w której doszukać się można pseudofilozoficznych rozważań a'la Paulo Coelho.