Mogę śmiało powiedzieć, że kiedy biorę do ręki książkę z serii „To lubię” Wydawnictwa Literatura od razu wiem, że to świetny wybór i że przepadnę dla świata na ładnych parę godzin. Tym razem ocknęłam się gdzieś nad ranem zdumiona, że przecież dopiero zaczęłam czytać…
„Świat Mundka” to powieść niezwyczajna w swojej zwyczajności, bliska współczesnym nastolatkom i dokładnie odzwierciedlająca ich świat. Bohaterami są trzynastoletnie dzieciaki pochodzące z małego miasteczka, w którym prym wiodą dwie bogate rodziny, a cała reszta mieszkańców żyje z dnia na dzień. Wszyscy dorośli jednak mają względem swoich dzieci oczekiwania zupełnie nieadekwatne do ich potrzeb i pragnień.
Jest więc Mundek marzący o karierze rysownika komiksów, jego ciągle nieobecna i zmęczona mama i sfrustrowany ojciec z aspiracjami piłkarskimi względem syna. I ekscentryczna, wspaniała ciocia, dzięki której chłopiec doświadcza odrobiny normalności.
Jest też Inga, drobna i chuda albinoska, zmuszona do ciągłych poszukiwań coraz to nowych źródeł zarobkowania, by podreperować domowy budżet, opiekująca się całą gromadką młodszego rodzeństwa i wychowywana przez ojca sposobem „bicia z miłości”. Dla niej z kolei odskocznią od niełatwej rzeczywistości jest boks, któremu dziewczynka oddaje się całą sobą.
Reszta bohaterów to uczniowie lokalnej podstawówki, postacie barwne i charakterystyczne, o dobrych sercach, ale i tacy, których cechuje skrajny snobizm i zwyczajna wredota. Ot, nastolatki w całej swojej okazałości.
Są też rodzice, których postępowanie wycisnęło łzy z moich oczu: łzy frustracji i bólu, że dorosły może w ten sposób wychowywać swoje dziecko, że tyle w naszych rodzinach okrucieństwa i złości, a dzieci, które powinny się uczyć i bawić muszą to wszystko znosić i w tym uczestniczyć. A potem, po latach – stają się dokładnie takimi samymi zimnymi, zawistnymi, sfrustrowanymi osobami jak ich rodzice. Mimo tych pragnień i zrywów buntu.
Jak zwykle w literaturze doszukuję się drugiego dna. I wydaje mi się, że tu znalazłam walkę dorastającej młodzieży z systemem: zrobić wszystko, aby nie stać się takimi, jakimi kształtuje je środowisko. Oczywiście to jeszcze tylko dzieci, więc po drodze popełnią mnóstwo błędów i ich czynami pokierują emocje i temperament, ale koniec końców – czytelnik (zwłaszcza młody!) uświadomi sobie, że dla siebie samego powinien być najważniejszy, że jego marzenia są ważne i potrzebne i powinien dążyć do ich spełnienia, a małe miasteczko czy wieś nie powinna ograniczać ludzkich pragnień. Podobnie jak rodzice nie powinni ucinać skrzydeł swoim dzieciom, bo kto wie…może wzniosą się na nich kiedyś i zadziwią cały świat?
Książka w twardej okładce, pięknie wydana o standardowej wielkości czcionce, podzielona na osiemnaście rozdziałów. Ogromnie przyjemnie trzyma się ją w rękach i byłaby wspaniałym prezentem. Treści w niej mnóstwo, wzruszeń drugie tyle, jednak chcę podkreślić, że przeznaczyłabym ją dla dzieci 12+, gdyż poruszane w niej problemy są typowo nastolatkowe i mogłyby znudzić młodszego czytelnika. Szczerze? Byłabym przeszczęśliwa, gdyby taka książka kilkanaście lat temu wpadła w moje ręce. Ba. Nawet teraz czytałam z prawdziwą przyjemnością. Spróbujcie koniecznie i podzielcie się wrażeniami.
Jeśli wpis się podoba, prosimy, udostępnij. Niech idzie w świat!