Czy jeśli kobieta pisze o sprawach seksualnych zaraz ma być sentymentalnie i lirycznie? Jeśli napisze rzeczowo i wprost o akcie płciowym to będzie niegodna miana kobiety? Całe szczęście, że teksty nie mają nic z Greyem i jemu podobnymi bohaterami. Obecnie literatura erotyczna kojarzy się z tego typu, mdłymi fabułami, gdzie wyrobiony pod wieloma względami ogier wprowadza w życie około trzydziestoletnią dziewicę. I ponoć to jest dobre, a nawet wciąż robi duże "łał!". Zderzyłam się z niesamowitym polotem autorstwa Sylvain Reynard, gdzie dziesiątki stron poświęcono na westchnienia bohaterki i patrzeniu na buty zmysłowego jegomościa, bo ona taka niewinna, że aż trudno było jej spojrzeć człowiekowi w oczy (tylko skąd wiedziała jak one wyglądają, o czym wspominała przez kolejne linijki tej górnolotnej treści?!!). Nie przepadam za niedorzecznościami. Możliwe, że tego typu pisarstwo brane jest za opiewanie romantyzmu, a ja jestem na tyle nieczuła, iż dostrzegam w nim tylko nieprawidłowości w konstrukcji zdarzeń czy niekonsekwencję w prezentowaniu bohaterów. Za to u Anaïs Nin nie będzie ckliwości, zbyt wysublimowanej gry w kota i myszkę, a oddana zostanie prawdziwa żądza człowieka. Ta sama żądza, która czasem wpędza człowieka w obsesję, obnażając jego pierwotne potrzeby i ukazując różnorodność na skali seksualnych praktyk. Erotyczny nałóg może stać się tym samym, co każdy inny i wziąć we władanie nie tylko ciało, ale i psychikę.
W "Delcie Wenus" spotykamy się z opowiadaniami, więc nie będzie tylu natchnionych momentów, co w literaturze współczesnej. Nie będzie też zmysłowego uwodzenia prosto z romansów historycznych. Będzie krótko, czasem surowo i nago w prezentowaniu określonego zachowania. Przy najkrótszych opowieściach autorka przechodzi bez zbędnych wstępów do przedstawienia seksualnych preferencji bohaterów. Krótko i jednoznacznie. Możliwe, że tego typu podejście prezentowane przez Nin, bardzie kojarzy sie z męskim punktem, gdzie seks to akt płciowy, a nie zaloty skowronków. Na dobrą sprawę brak tu opisu uniesień, wzdychania bohaterek, rozpasanej namiętności. Dostajemy fizyczny akt w czystej postaci, gdzie dosłownie każdy z każdym może mu się oddać bez zbędnych niuansów. Zaspokajanie podstawowej potrzeby graniczy z jakimś wariactwem, nie zważając na stosunki kazirodcze, ekshibicjonizm i wszelkie inne, w ocenie moralnej, niedopuszczalne.
Opowiadania przedstawiają studium ludzi opętanych swoją seksualnością, nie liczących się z potrzebami innych, a jedynie spełnieniem własnych żądz. Szkoda, że nie ma w nich rysu psychologicznego, podkreślenia motywów działania bohaterów. Na pewno dodałoby to całości większej wartości. Jednak i tak dostajemy wgląd w jakiś fragment ówczesnej obyczajowość, stosunki jakie dziś nazwiemy wprost pedofilią, kazirodztwem czy innym zboczeniem, wydają się być wówczas mniej lub bardziej zwyczajne w swej praktyce. Zdajemy sobie sprawę z tego, że ugruntowanie się pewnych norm społecznych poczyniło wielką rewolucję w sprawach seksualnych. To co kiedyś było wyłącznie sprawą "sypialnianą", dziś miewa rozstrzygnięcia w sądzie.