Końcówka marca na Zrecenzujemy została zdominowana niemalże przez same kontynuacje. Moja dzisiejsza propozycja, znakomita powieść "Circus Maximus" Damiana Dibbena, to druga część jednej z najlepszych serii o podróżach w czasie, z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. Całkiem niedawno przeczytałam tom pierwszy z serii "Strażnicy historii", którym byłam nadzwyczaj zachwycona, a teraz miałam okazję zabrać się za kontynuację przygód Jake's Djonesa, o której opowiem Wam poniżej.
Od pozorowanego porwania Topaz minęło już trochę czasu. Jake dołączył do Strażników Historii, jednak ciągnąca się za nim przeszłość nie pozwala mu wypełniać zadań z należytą starannością. Gdy po raz kolejny zawodzi, zostaje odsunięty od obowiązków, a rodzice chcą go zabrać z powrotem do współczesności. Niespodziewana wiadomość od Topaz postawia jednak Strażników w stan gotowości, a Jake - diament z wyjątkowym talentem do podróżowania - wyrusza na niebezpieczną misję do... starożytnego Rzymu. To tam nikczemna Agata Zeldt próbuje dokonać zamachu, który raz na zawsze odmieni losy świata. Rzecz jasna, na gorsze. Jake wraz z Nathanem i Charlie'm rzuca się w szaleńczy wir walki o uratowanie historii.
Już w pierwszym tomie sporo się działo i nie mogłam narzekać na brak akcji. Tym razem jest jej znacznie więcej - fabuła się rozkręca, a akcja nabiera słusznego tempa, dzięki czemu ma się wrażenie, że samemu bierze się udział w misji Strażników Historii. Damian Dibben wspaniale prowadzi swoich bohaterów, serwując nam po drodze masę fajerwerków w postaci nagłych zwrotów akcji, imponujących akcji ratowniczych i dywersyjnych, a także walk z udziałem popleczników Agaty Zeldt. Choć jest tego wiele, to ani razu nie miałam wrażenia przesytu. Wszystko było na swoim miejscu, sprawnie rozłożone w czasie i maksymalnie wciągające.
Jestem zachwycona przemianą Jake'a, który przestał być zahukanym dzieciakiem i wreszcie zaczął zachowywać się jak prawdziwy bohater. Co prawda wciąż pakuje się w kłopoty, ale widać jak bardzo ceni sobie dobro swoich przyjaciół i zaginionego brata. Ogromnie szanuję Damiana Dibbena za to, że z taką gracją stworzył kilka postaci, które po prostu pokochałam od pierwszych stron. Odnoszę wrażenie, że najwięcej wysiłku wymagało dopracowanie charakteru Jake'a, dlatego tym bardziej cieszę się, że w tym tomie chłopak się nam wyrobił. A co mogę powiedzieć o pozostałych bohaterach? Nathan jak to Nathan - nadal jest ujmująco wkurzający i choć widzi tylko czubek własnego nosa, to jednak wciąż wie czym jest prawdziwa przyjaźń i rodzina. Charlie zbytnio się nie zmienił i nieustannie zaskakuje mnie poziomem swojej wiedzy. Dzięki niemu suche fakty nabierają rumieńców, a historia przestaje być nudna! Całą trójka jest dla mnie idealnym połączeniem i tylko Topaz mnie rozczarowała, wbijając Jake'owi nóż w plecy.
No właśnie... historia. Wydaje mi się, że to ona sprawia, że ta książka jest tak fascynująca. Starożytny Rzym w najnowszej odsłonie przygód Strażników Historii jest doskonale odwzorowany, a narracja prowadzona jest w ten sposób, byśmy jak najlepiej przyjrzeli się światu przedstawionemu. Damian Dibben zadbał o to, by przedstawić starożytne realia jak najdokładniej i nie ograniczył się wyłącznie do sławnego Circus Maximus. Pokazał też jak wyglądało życie w tamtych czasach, nie tylko to z wyższych sfer (choć bal u Agaty Zeldt na długo pozostanie w mojej pamięci). W duecie z lekkim piórem autora książka jest tak przyjemna w odbiorze, że nie sposób jej nie polubić! Doprawdy, uwielbiam tę powieść!
"Circus Maximus" to moim zdaniem kawał świetnej literatury młodzieżowej. Nie dość, że wciąga jak bagno, to jeszcze pokazuje wagę przyjaźni i rodziny. Jest to zdecydowanie fascynująca przygoda po historii, starożytnym Rzymie, sławnym cyrku i wielu innych miejscach. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu przygód Jake'a i gorąco polecam Wam serię o Strażnikach Historii. Damianie Dibbenie, spiesz się z pisaniem!
Ocena: 6/6