Tytuł: "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”
Autor: Jonas Jonasson
Ilość stron: 416
Wydawca: Świat Książki
„Stulatka” dostałam jako nagrodę na koniec roku szkolnego za pilną naukę języka polskiego i udział w konkursach (i niech ktoś mi powie, że się nie opłaca). Przeczytałam opis i jakoś mnie nie zachwycił. A później dowiedziałam się, że na podstawie powieści powstał film, który właśnie wszedł do kin. Opiewany jako drugi „Forrest Gump” zainteresował mnie już bardziej. Wystarczyło już tylko obejrzeć z rodzinką zwiastun, żebym się zdecydowała, że chcę obejrzeć ten film. Ale najpierw książka…
Allan Karlsson miał bujne życie. Przebył cały świat i spotkał wielu znanych ludzi: uratował hiszpańskiego dyktatora Franco, jadł meksykańskie żarcie z Trumanem, pił wódkę ze Stalinem i znał się z Mao Zedongiem. Można powiedzieć, że przez szmat czasu trzymał świat w ręku i- być może niezbyt świadomie- decydował o losie całego globu. Teraz Allan ma sto lat i czeka na przyjęcie urodzinowe w domu spokojnej starości. Stulatek jednak nie ma dość życia. Postanawia uciec od spokojnej starości- przez okno swojego pokoju- i wyruszyć w świat w poszukiwaniu kolejnych przygód.
Chyba pierwszy raz spotkałam się z książką, gdzie główni bohaterowie mają tyle lat na karku. Oczywiście trafił się taki Dumbledore albo Gandalf, jednak po raz pierwszy stulatek jest głównym bohaterem, a nie jest przy tym czarodziejem czy inną magiczną kreaturą. Allanowi w brawurowej przygodzie towarzyszy Julius, Benny i Ślicznotka- wszyscy co najmniej trochę starsi niż typowi bohaterowie książek. Lubiłam o nich myśleć jako o bandzie zidiociałych staruszków, choć może nie jest to do końca prawda, ale: jak się bawić, to się bawić. Dzięki temu opowieść i tak niezwykła staje się bardziej nietypowa. Dodajmy do tego kolorowe historie i niezłe doświadczenia życiowe naszych bohaterów. Tak naprawdę każdy ma coś na swoim sumieniu: ktoś wysadził więcej budynków niż przeciętny obywatel, inny jest małym złodziejaszkiem, którego nikt nie lubi, jeszcze inny ma niewiarygodną ilość „prawie” zawodów, a ktoś ukrywa w stodole zwierzę nietypowe dla szwedzkiego klimatu. Pikantnego smaczku dodaje tajemnicza walizka, którą Allan „niechcący” przywłaszczył sobie na początku swojej szalonej wyprawy, a która sprowadza na całą ekipę dodatkowe kłopoty. Najlepsze jest jednak to, że działanie naszej grupy wcale nie jest poprawne czy etyczne, a mimo to nie można ich nie lubić- ich wybory tylko zwiększają naszą sympatię, bez względu na to, co przeskrobią.
Historia ostatniej przygody szwedzkiego stulatka to tak naprawdę jedna wielka komedia pomyłek. Wszystko dzieje się przez przypadek i tak naprawdę już po kilkunastu stronach nasz niesforny staruszek ma na sędziwym karku ucieczkę, kradzież i potyczkę z gangiem motocyklowym. Równolegle do jego historii śledzimy poczynania policji, która na początku próbuje szukać zaginionego, a być może porwanego seniora, by z każdą kolejną chwilą utwierdzać się w przekonaniu, że Allan być może nie jest ofiarą, a bezwzględnym oprawcą. Władze wykiwane przez dziadka- czego trzeba bardziej absurdalnego? A gdy już znamy wszystkie dowody, które układają się w spójną i logiczną całość, fabuła znów nas zaskakuje, przez co do końca nie możemy być pewni, jak to wszystko się skończy. Przedwczesne sądzenie bohaterów skutkuje kolejnym zaskoczeniem, które jednak nie rozczaruje, a wręcz usatysfakcjonuje i rozbawi.
Wydarzenia z roku 2005 przerywane są retrospekcjami, które ukazują nam historię głównego bohatera od jego narodzin, po „felerne” setne urodziny. Pozwala nam to lepiej zrozumieć wszystko, co przydarza się temu niewinnemu staruszkowi, a przede wszystkim serwuje kolejną ogromną dawkę humoru. Możemy dowiedzieć się, że tak naprawdę przypadek towarzyszy Allanowi od najmłodszych lat, przez co bohater zwiedził cały świat, niekoniecznie w poszukiwaniu sławy i chwały, a raczej dobrego jedzenia i czegoś mocniejszego (najlepiej w podwójnej, potrójnej dawce). Jego zachowanie rzeczywiście może przypominać Forresta Gumpa, który mimo że był „idiotem”,osiągnął więcej niż przeciętny człowiek i przeżył więcej prezydentów USA niż ktokolwiek inny. Podobnie jest z Karlssonem. On jednak w swoim orężu nie ma paletki do ping ponga czy piłki futbolowej, jednak coś bardziej wybuchowego. I mimo iż nie jest najmądrzejszym człowiekiem na świecie, a nawet w swojej Szwecji, jest jednak na pewno najbardziej doświadczonym i- przyznajmy szczerze- żyjącym na największym farcie. Osobiście wolałam rozdziały poświęcone jego ucieczce, czasem retrospekcje mi się dłużyły, jednak każda historia ma swój urok i humor i naprawdę potrafi wciągnąć. Osobiście chyba najbardziej podobała mi się historia w Rosji oraz podróż do Korei i na Bali- według mnie najciekawsze i najzabawniejsze historie „młodego” Karlssona, być może dlatego, że Allan w końcu spotyka kogoś głupszego od siebie (nie zdradzę kogo, bo w tym cały sens). No i znowu mogę się pochwalić swoją wiedzą historyczną, która jednak nie jest taka zła, jak myślałam.
„Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” jest lekturą godną polecenia od A do Z. Historia wciąga już od samego tytułu, szybko się rozwija, czasem nawet tak szybko, że trudno się w niej połapać. Zaskakuje zwrotami akcji, które skutkują co najmniej szerokim uśmiechem na twarzy. Nietypowi bohaterowie dodają uroku, tym bardziej, że tak naprawdę nikogo w książce nie można uznać za wzór cnót i moralności- o tym, że każdy ma jakieś grzeszki za uchem przekonacie się tylko wtedy, gdy przeczytacie powieść do końca. Wszystko się ze wszystkim miesza, co podkreśla komizm i absurdalność całej historii. Nietypowych bohaterów nie da się nie lubić- nawet tych „czarnych charakterów”, zwłaszcza że w książce trudno o jednoznaczny podział na tych dobrych i złych. Historia zaskakuje z każdą kolejną stroną, a zakończenie wieńczy tę zabawną historię równie nietypowym rozwiązaniem. Nie wiem, czy ta powieść może czegoś nauczyć: chyba tylko tego, że czasem warto trzymać język za zębami (choć głównemu bohaterowi nic nigdy nie wyszło na złe- ugodowy z niego człowiek). Reszta może już tylko wzbudzić sympatię do szemranych charakterów, niemoralnych czynów, nieposzanowania władz ze względu na ukazany w książce wizerunek, a także niebezpiecznej brawury i głupoty. Co jednak gdzie indziej byłoby wielkimi wadami, tutaj jest największą zaletą. Wątki historyczne nadają ciekawe tło i okazują się wcale nie być nudne- wręcz jest to kolejny plus po stronie powieści. Czy o historii naprawdę zawsze trzeba mówić poważnie? A kto wie, czy taki Karlsson naprawdę nie narobił tego bajzlu na świecie?