George Mann był redaktorem Antologii Nowej Fantasy i Antologii Nowej Science Fiction. Na swoim koncie literackim ma sporo opowiadań, krótkich nowelek, a także powieści. Specjalizuje się przede wszystkim w powieściach z gatunku steampunk. Marsz Automtaonów otwiera serię Newbury i Hobbes na tropie.
Dziwna zaraza panująca zwłaszcza w biedniejszych dzielnicach, za sprawą której ludzie stają się bezmyślnymi żywymi trupami zwanymi ekshumantami. Seria tajemniczych morderstw w Whitechapel, którą wszyscy przypisują duchowi zwanemu świecącym policjantem. Zagadkowa katastrofa jednego ze statków powietrznych, zwanego The Lady Armitage. Trzy zupełnie różne sprawy. Czy coś je łączy?
Sir Maurice Newbury jest tajnym agentem Jej Królewskiej Mości. Veronika Hobbes jest jego asystentką. Teraz oboje muszą połączyć swoje siły, aby odkryć co też stało się na zniszczonym statku powietrznym, ponieważ dla Królowej Wiktorii to właśnie ta sprawa ma najwyższy priorytet. Jednak oboje w międzyczasie starają się także pomóc w rozwiązaniu tajemniczych morderstw. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego w co się pakują. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej, koniecznie powinniście sięgnąć po tę książkę.
Dość dziwne czyta się dwie zupełnie różne historie umieszczone w tych samych czasach (Marsz Automatonów i W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka), a nawet rozgrywających się w tych samych miejscach. Tym bardziej, że każdy z autorów formuje miejsce akcji na użytek swojej historii. Mimo wszystko ciężko jest nie porównywać obu powieści, ale postaram się tego nie robić.
George Mann zabiera swoich czytelników do mrocznej i mglistej Anglii, która stoi na progu rewolucji przemysłowej. Do państwa rządzonego twardą ręką przez Królową Wiktorię, gdzie dużą rolę w życiu wszystkich mieszkańców odgrywają ponadczasowe wynalazki. Po prostu wszystko to co w steampunku jest najważniejsze. Marsz automatonów na pierwszy rzut oka w niczym nie odstaje od pozostałych powieści z tego gatunku. Jednak jest to pozorne wrażenie, ponieważ autor w swojej książce poszedł o krok dalej i uczynił kobietę jedną ze swoich głównych postaci. Dodam, że wcale nie biernej obserwatorki rozgrywających się wydarzeń, a czynnej ich uczestniczki. Jest to sporą nowością, ponieważ zazwyczaj kobiety były uważane i traktowane w tamtych czasach, jedynie jako dodatek i ozdobę mężczyzny. Tymczasem George Mann pokazał Veronikę jako kobietę twardą i potrafiącą o siebie zadbać w każdej sytuacji.
Jeżeli chodzi o akcję to rozwija się ona w naprawdę szybkim tempie i przepełniona jest niespodziewanymi zwrotami, na które czytelnik nijak nie może się przygotować. Również pod względem fabuły, książce nie można niczego zarzucić, ba, trzeba ją wręcz chwalić. Dlaczego? Ano dlatego, że autor połączył w niej kilka zupełnie różnych gatunków literackich, które różnią się przede wszystkim prowadzeniem właśnie fabuły. Tymczasem u Pana Mann’a tworzą one spójną całość, której powadzenie przebiega płynnie i interesująco.
Na dużą uwagę zasługuje również język powieści, który na szczęście pozbawiony jest archaicznego stylu, który królował w epoce wiktoriańskie, a mimo to i tak doskonale oddaje jej klimat. Jest on prosty, plastyczny, a także bardzo sugestywny. Autor jedynie za pomocą słów maluje przed naszymi oczami nie tylko te najwymyślniejsze z wynalazków, ale także odkrywa przerażający widok jaki przedstawiają sobą ekshumanci. Po prostu ciarki chodzą po plecach.
Podsumowując. Marsz automatonów to doskonały przykład dobrego stemapunku, a jednocześnie może okazać się również ciekawostką dla wielbicieli powieści sensacyjnych i tych z gatunku horrorów. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Polecam ją więc każdemu, a zwłaszcza osobą, które mają zamiar zapoznać się ze steampunkiem, ponieważ jest to lekka lektura, która wciąga od początku.