Uwielbiam książki podróżnicze, a podróżnicze retro, czyli opowiadające o zwiedzaniu w czasach, gdy nie było aparatów fotograficznych albo były bardzo rzadko, to już szczególnie lubię. Po części dlatego, że autorzy tych książek opowiadali bardzo plastycznie o tym co widzą. Wiedzieli przecież, że ich czytelnik nie oglądał 'Cejrowskiego' i 'Kobiety na końcu świata'. W tekście musieli więc zawrzeć wszystkie barwy i kolory opisywanego świata. Poza tym w tych powieściach podróżniczych z innych czasów mamy opisy miejsc, których już nie ma albo które wyglądają inaczej. Jakoś tak się trafiło naszemu autorowi Stanisłwowi Bełzie, że i książką o Egipcie, jak i teraz, o Konstantynopolu, trafił 'przyszłościowo'. Przecież oba miejsca, tak trwałe, wyglądają teraz inaczej. Najpierw Konstantynopol się zmienił. Już rok po śmierci autora, w 1930 zmienił nazwę na Stambuł. Egipt z piramidami do zwiedzania wydawał się wieczny, ale przecież 'rewolucja islamska' na początku ostatniej dekady sprawiła, że niebezpiecznie stało się tam jeździć....
Autor opowiada o podróży, która odbyła się parowcem. Potem opowiada o miejscach, które widzi, o których mówi, że już podczas zwiedzania znikały, popadały w ruinę. Pewnie teraz śladu po nich nie ma, ale tego nie jestem pewna. Najbardziej kojarzę świątynię Hagia Sofia i tę tak bajecznie pięknie opowiadaną przez autora kopułę. Zdaje się, że autor nie przesadził z zachwytami.W czasie, gdy autor zwiedza Konstantynopol, panuje jeszcze padyszach i ceremonię jego wyjścia z pałacu Bełza opisuje. Ma wielką chęć opowiedzieć o seraju, haremie, ale mówi, że to miejsce zakazane dla obcych.
Bardzo zaskoczyła mnie pozytywnie ogromna wiedza Bełzy o historii i islamie. Zdawałoby się, że to my wiemy tyle, bo mamy Internet i Dziennik Telewizyjny, ale okazuje się, że nie, że to nasza współczesna wiedza jest powierzchowna. Bełza wykazał się naprawdę dużą znajomością islamu. Najbardziej uderzyła go nieobecność na ulicach kobiet, więc o tym opowiada. Przywołuje cytaty z Koranu i przywołuje znany dzieła islamskie o kobietach.
Jedyną wadą tej książki jest starodawna ortografia. Te 'Turcyje' i 'Azyje' czytało się troszkę opornie. Ebook jest dosłownym przedrukiem wersji z 1898 roku, dostępnej w Wolnym Dostępie, więc nikt tego nie uwspółcześnił, ale bardzo bym chciała, żeby to zrobiono. To naprawdę ciekawa książka, która w obecnej sytuacji mogłaby zaciekawić ludzi. Chyba że ludzie teraz nie są ciekawi wiedzy, ani opinii mądrego człowieka sprzed stu lat. Ja bardzo kibicuję, żeby jakieś wydawnictwo wydało tę książkę, bo na to zasługuje. Nie poglądami, ale tym, że jest naprawdę dobrze napisana. To klasyka książki podróżniczej.