Na "Srebrne gardło" przyszło czytelnikom czekać trzy lata. "Żelazny wilk" zawitał do polskich księgarni w 2021 roku i już wtedy było czuć, że to może być niesamowity cykl choć wielu wróżyło, że autorka odcina kupony. Książka jednak okazała się sukcesem mimo skrajnie różnych opinii. Bo była specyficzna i nie każdemu przypadła do gustu, ale dopracowana była w każdym calu. Od razu szumnie mówiono o tym, że będą kolejne tomy i... no właśnie, nie za rok, a za kolejne trzy. Czyżby na trzeci też przyszło nam tyle czekać? No i przede wszystkim czy warto czekać?
"Srebrne gardło" jest drugim tomem serii Vardari, którego akcja toczy się w świecie stworzonym na potrzeby "Kruczych pierścieni". Mimo to obie serie można śmiało czytać oddzielnie, ale jednak każda z nich powinna być czytana w odpowiedniej kolejności. Są ścisłymi kontynuacjami i ta też jest właśnie ze "Srebrnym gardłem".
Juva, główna bohaterka, która została naznaczona przez Grifa, podobno samego diabła. Dziewczyna teraz ma problem, bo wszystko wali się jej na głowę, a jedyne, co może zrobić, to walczyć o wszystko, co jest jej drogie. Już w pierwszym tomie poznać można było ją jako wykrwawiaczkę. Co to znaczy? Zabija ona chorych na wilkowatość, a jest to coś na kształt wścieklizny. Zarazić się można bardzo łatwo, a mimo tego, że ilość zakażonych miała maleć, to jest ich coraz więcej. Juva tym razem chce się dowiedzieć dlaczego tak jest, z czego to wynika.
Wiadomo już, że będzie trzeci tom, a jednocześnie ten jest zakończony w taki sposób, że pozostaje tylko mieć nadzieję, że tym razem czytelnicy nie będą zmuszeni do tak długiego czekania. Choć akcja nadal mknie, to w tej części bardzo mocno uwaga zostaje skupiona na Juvie. Dziewczyna sama nei wie czego chce, w którą stronę podążać. Jest wściekła na sytuację z wikowatymi, ale też na Grifa, który mimo, że zniknął z horyzontu, to nadal jest obecny w jej myślach i być może sercu.
Ostatnimi czasy fantastyki pojawia się trochę więcej, a raczej romantasy. Ta druga opcja jest niezwykle irytująca, bo jednak od tego gatunku oczekujemy czegoś innego i raczej z wątkiem romantycznym, który owszem, występuje, ale nie jest dominujący. Dlatego seria Vardari jest tak fascynująca, bo w pierwszym tomie pojawił się Grif. Tajemniczy, dziwny i zanosiło się na to, że ponownie go spotkamy, a jednak w drugim tomie autorka postanowiła się skupić na czymś zupełnie innym. I całe szczęście.
W ten sposób stworzyła świat dość brutalny, a jednocześnie przemyca trudne tematy, jak coś na kształt sekty. Można z tej opowieści wyciągnąć jednocześnie rozrywkę, ale także głębsze przemyślenia.
Zdecydowanie jedna z ciekawszych serii w tym gatunku i choć chciałabym więcej, choćbym chciała potężnych tomiszczy, to jestem wdzięczna za brak zbędnych opisów, za brak wyciągania na siłę fabuły. Po prostu dobrze się to czytało!
Recenzja powstała we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.