Najnowsza książka poetycka Małgorzaty Kulisiewicz „SPRZEDAWCY JAŚMINU” została opublikowana niedawno w Wydawnictwie SIGNO w Krakowie i opatrzona posłowiem Magdaleny Węgrzynowicz-Plichty. Na stu dwunastu stronach można odnaleźć nowe wiersze pogrupowane tematycznie w czterech częściach. Pierwsza, gdzie najwięcej jest wątków autobiograficznych od dzieciństwa po teraźniejszość, nosi tytuł „Człowiek i wyspa”, druga – „Ekfrazy” nawiązuje do wątków związanych ze sztuką, literaturą i muzyką. W trzeciej: „Szarej personie” odnajdziemy odbicie naszej współczesności ze wszystkimi jej bolączkami. Czwarta stanowi zwieńczenie wszystkich wątków i prezentuje wiersze metafizyczne i religijne. Ukazuje, jak tytuł wskazuje, „Przebudzenie” do nowego wymiaru egzystencji.
Okładka książki zaprojektowana przez Joannę Plichtę doskonale plastycznie współgra z tekstami wierszy i poematów, jako że w tomiku nie brakuje dłuższych form. Wiersz „Poezjobranie” zamieszczony na okładce tylnej (obok biogramu autorki) może pomóc w szybkiej interpretacji tytułu tego zbioru i daje wskazówkę czytelnikowi oglądającemu książkę, że są to poezje, i to raczej w formie klasycznej.
Poezjobranie
Liść czerwony piorunem strąca,
w listopadowy spleen nas wplata,
jak w babiego lata warkocz.
Jeszcze nie pora na odlotów jesień,
nie ptakami jeszcze-śmy, lecz snem złotym
niedopełnionym, dalekim, bez końca.
Jesiennym poezjobraniem
piękna świata.
NIEWAŻKOŚĆ
chwila
w bursztynowym pędzie
zatopiony miękko czas
wiruje
w trajektorii bezdechu
ukryte w przedsionkach
domysłu
tango huczy jak życie
jak cicho
Krakowskie Iuvenilia
Wprost z pociągu
niebylejakiego
anioł w lnianej sukience
w słoneczniki,
już nie dziecko,
jeszcze nie kobieta,
nieopierzony,
chabrowooki,
wpadł w otwarte ramiona
ulicy Floriańskiej
na zawsze.
W niektóre wieczory
wschodzi nad miastem
wiecznie młody
uśmiech słonecznika.
* * *
Jaszczury z klubu
wychodzą na lekkim rauszu,
wsiąkają
jak atrament w bibułę,
pomnażają barwy
stugębnej plotki
o końcu komuny.
Żyją z dnia na dzień,
wtulone w krzew magnolii
przy stancji
w starej kamienicy.
* * *
Złocisty aromat,
słodki kolor
karmelowej Karmelickiej,
codziennie tędy na uczelnię
i przez gąszcze bajkowych Plant.
W kolejce po kiełbasę
i toaletowy papier na kartki
czytamy „Wykłady z filozofii dziejów”.
„Ukąszenie heglowskie” nas nie dosięgnie.
Skóra pozostanie gładka,
nasycona mądrością wieków,
niepokonana,
obojętna.
* * *
Spleciony z milionów ludzkich dłoni
korowód,
linia serc biegnie
przez trzy północne kraje.
Staruszka historia pozwala czasem
na cuda.
Przecięty kolczasty
drut graniczny
między blokiem wschodnim
a zachodnim,
zburzony Berliński Mur.
Opatrznościowi ludzie
przeprowadzają
przez rozstępujące się morze.
Do innej epoki.
Przyszło nam żyć
w ciekawych czasach.