Erle Stanley Gardner to jeden z twórców płodniejszych twórców kryminałów. Wiele swoich dzieł zatytułował, zaczynając od słowa „Sprawa”. Jedną z książek, która tak właśnie została nazwana jest „Sprawa pięknej żebraczki” z 1965 roku.
Powieść należy do gatunku książek detektywistycznych. Jest utrzymana w klimacie sprawy sądowej, na której znał się autor, z racji swojego zawodu – był prawnikiem. Nie dziwi zatem, że głównym bohaterem swoich książek uczynił adwokata-detektywa, Perry’ego Masona.
„Sprawa pięknej żebraczki” opowiada o młodej dziewczynie, Daphne Shelby, która po powrocie z wakacji otrzymuje dziwny list od swojego stryja. Człowiek ten jest starszym mężczyzną, która dorobił się w życiu majątku. To właśnie jest powodem całej sprawy. Do domu Horacego Shelby’ego wprowadza się nagle jego przyszywany brat, wraz z żoną i przyjacielem. Wysyłają oni dziewczynę w podróż, a sami pilnują, by mężczyzna przyjmował narkotyki i silne leki, które sprawiają, że zaczyna tracić rozum. W końcu przejmują jego majątek, pozbywając się przy okazji Horacego. Zdesperowana dziewczyna zgłasza się do Perry’ego Masona, który jako jedyny może jej pomóc. W toku sprawy okazuje się, że Daphne wcale nie jest naiwną i głupią gąską jak wszyscy zakładają. Jej decyzje komplikują wiele rzeczy, a sam adwokat przestaje jej ufać.
Książka nie jest długa, ma nieco ponad 200 stron, podzielona jest na 20 rozdziałów. Błędów, wpadek i niechlujstwa nie zauważyłam, co zresztą dla mnie było miłym zaskoczeniem. Wszystko zostało dopracowane, jedyne do czego mogę się przyczepić to dialogi, które często zajmują całą stronę, a nie mają wyszczególnione kto w tej chwili mówi. Czytelnik może się przez to pogubić, szczególnie gdy mówią dwaj mężczyźni.
Sama historia jest ciekawa i wciągająca. Nagłe zwroty akcji, których dostarcza głównie Daphne, są zaskakujące i dobrze pomyślane. Jej postać została świetnie opisana – na wstępie czytelnik czuje do niej sympatię, a nawet jej żałuje, bo znalazła się w trudnej sytuacji, potem jednak dziewczyna zmienia swoje oblicze w przebiegłą kobietę, która w niczym nie przypomina tej z początkowych rozdziałów. Dodatkowo plusem jest główny bohater, Perry Mason – błyskotliwy, inteligentny, pewny siebie, ale nie bezczelny. Bez względu na to, co robi jego klientka, cały czas stara się działać w imię jej dobra.
Książka napisana jest prostym językiem, czyta się ją z przyjemnością. Pokazuje bardzo ważny problem – starość. Pomijając fakt, że rodzina zabrała Horacemu pieniądze, autor zwraca uwagę na to, że człowiek stary traktowany jest przedmiotowo zarówno przez bliskich jak i obcych sobie ludzi. Oczywiście sam motyw bogactwa i chciwości nie jest tu bez znaczenia – ma on uzmysłowić nam, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić dla pieniędzy.
Zwykła historia kryminalna może być jednak bogata w moralne przesłanie.
Moim zdaniem powieść warta jest przeczytania. To książka wciągająca, pouczająca i bardzo ciekawa.
Komu mogę ją polecić? Wielbicielom kryminałów. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – i zagadki, i morderstwo, i kłamstwa, a nawet odrobinę humoru. Szczerze polecam, książka idealna na zimny wieczór.