Pierwsze spotkanie z autorem jest jak podróż z nieznanym przewodnikiem, gdyż nawet najciekawszy opis okładkowy nie daje czytelnikowi gwarancji, że styl i podejście do tematu pisarza wpisze się w jego gusta. Sięgając po „Opiekunkę Grobów” byłam ciekawa, czy kobieta, która dorastała wierząc we wróżki, duchy i inne stwory będzie mnie w stanie zaskoczyć i sprawi, że wzniosę się na wyżyny literackich doznań.
„Opiekunka Grobów” to opowieść o Rebece i Byronie, których w przeszłości łączyła zażyłość, ale tragiczne wydarzenie sprawiło, że ich drogi rozeszły się, żeby ponownie skrzyżować się po latach w przykrych okolicznościach. Brutalne morderstwo przybranej babci dziewczyny sprawia, że musi powrócić do małej miejscowości, która kiedyś była jej domem. Jednak na miejscu okazuje się, że pogrzeb zmarłej to dopiero pierwszy krok na krętej ścieżce przeznaczenia. Ale czy Rebeka jest gotowa wypełnić zadanie jakie w spadku pozostawiła jej babcia?
Autorka zabiera czytelnika do Claysville – małego amerykańskiego miasteczka, które na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od podobnych sobie miejscowości. Mieszkańcy żyją w swoim rytmie z dala od wielkomiejskiego zgiełku wspierając się wzajemnie. Jednak ten sielankowy obraz zniekształcają dziwne tradycje i niewyjaśnione moce, które powodują, że jego obywatele nie potrafią na dłużnej się z nim rozstać, a każda ucieczka prędzej czy później kończy się powrotem. Tak Claysville pod maską przeciętności skrywa mroczne sekrety, ale tylko wybrańcy mają dostęp do tajemnej wiedzy i z pokolenia na pokolenie wypełniają z poświeceniem swoją misję.
Para bohaterów przez wiele lat żyła w nieświadomości, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że nadszedł czas aby wcielili się w role, jakie napisało dla nich życie. Nie idzie im łatwo, a czas nie jest ich sprzymierzeńcem, dlatego uzbrojeni w minimum wiedzy i wiarę we własne możliwości biorą na siebie brzemię przodków. Jednak służba miastu niesie za sobą ogromne ryzyko wynikające nie tylko z jej specyfiki, ale też ze strony osób, które nie umieją pogodzić się z faktem, że Rebece przypadła funkcja, którą przez ostanie lata sprawowała jej babcia.
Melissa Marr stworzyła fascynującą, a zarazem przerażającą rzeczywistość balansującą na granicy życia i śmierci, oparła ją na solidnych fundamentach. Claysville mimo swoich uroków straszy czytelnika mrocznym klimatem, a poczucie niepewności towarzyszy mu od pierwszych stron. Nie jest to jednak ten rodzaj grozy, który wbija w fotel i wywołuje ciarki na plecach, ale jego delikatniejsza i przyjemniejsza w odbiorze odmiana.
Fabuła została oparta na niesztampowym pomyśle zrealizowanym w ciekawy sposób. Nie brakuje napięcia, zwrotów akcji oraz nieprzewidzianych wypadków. I choć trochę zabrakło mi emocji i większego skupienia na kreacji bohaterów, to większość z nich bardzo dobrze sprawdziła się w swoich rolach. Natomiast lekki styl autorki bardzo pozytywnie wpłynął na komfort czytania.
Dla mnie przygoda z lekturą była interesującym doświadczeniem i dostarczyła mi różnorodnych wrażeń. Bardzo szybko wciągnęłam się w przedstawioną historię i popłynęłam na falach książki. Podobało mi się połączenie elementów horroru, kryminału i romansu, które sprawiło, że bohaterowie musieli zmagać się nie tylko z przeciwnościami losu, ale też z własnymi uczuciami i słabościami. Moje pierwsze spotkanie z twórczością Melissy Marr było udane i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zanurzę się historiach spod jej pióra.