Główną bohaterką jest Anna Sandstorm, Podporucznik 78 Dywizjonu 99 Rebelianckiego Pułku Myśliwskiego, która jako dziecko, wskutek nieplanowanej eskapady na inną planetę, pierwszy raz zobaczyła Pierwszego Galaktycznego Dygnitarza, tajemniczego dowódcę rasy Kiritian, który akurat dokonywał brutalnego mordu na ludzkiej kobiecie.
To potworne zdarzenie ukształtowało Annę na resztę jej życia. Od tamtego momentu prześladują ją okropne wspomnienia wraz z towarzyszącymi uczuciami nienawiści i chęci zemsty. Gdy nadarza się okazja, jako pilot rzuca się w wir walki, aby uśmiercić potwora, który zniszczył jej życie. Niestety nic nie poszło tak jak planowała. Jej statek Białek rozbija się na nie znanej planecie wraz z myśliwcem wroga. W dodatku dawny przyjaciel nieśmiertelnego Dygnitarza postanawia go odnaleźć i pokrzyżować jego plany na własną onkalocką łapę. Czy jego plany pokryją się z planami Anny o unicestwieniu wroga? Ta lektura nie jest taka prosta, na jaką wygląda.
Książka jest naszym pierwszym patronatem i bardzo nam z tego tytułu miło, jednocześnie gratulujemy Adriannie wydania „Onkalota”. Przyznam, że okładka od razu przypadła mi do gustu, a opis wiele obiecywał. Czy powieść spełniła moje oczekiwania? Czytajcie dalej.
Na początku, przez pierwsze kilkanaście stron prologu myślałam, że umrę z nudów. Historia przedstawiona z perspektywy piątki dzieci, w tym głównej bohaterki nie wprawiła mnie w dobry nastrój, w dodatku było w niej najwięcej różnorakich błędów językowych, stylistycznych, czy gramatycznych. Mimo poruszającej końcówki, ostatnie strony prologu powitałam z ulgą, chociaż po przeczytaniu całej powieści wiem, że był on bardzo potrzebny dla fabuły.
Od pierwszego rozdziału czytanie poszło mi znacznie łatwiej. Fakt, że bohaterowie byli już dorośli i mogłam poznać obecne relacje między nimi oraz świat w jakim żyją zdecydowanie przykuł moją uwagę. Choć od lektury minęło kilka dni, wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem szczegółowych opisów planet, statków, kosmicznych bitew, legend i wszelakich zależności między rasą rządzących. Z każdą następną stroną było coraz ciekawiej, ponieważ autorka dotyka mało używanych motywów w Sifi i fantastyce, a w zestawieniu z ekspansją ludzkości w kosmosie oraz problemami egzystencjalnymi naszej rasy daje to naprawdę intrygujący rezultat. Jeśli podejdzie się do lektury na spokojnie, z otwartym umysłem i pomijając niektóre kwieciste opisy, to książka naprawdę może was zaskoczyć. Mnie bardzo zaskoczyła i od wielkiej niechęci, zanim się obejrzałam, dotarłam do ostatniej strony ze złamanym sercem, z powodu konieczności opuszczenia Zodiac Uniwersum, stworzonego przez autorkę. Na drugi tom niestety trzeba poczekać.
Widać, że autorka poświęciła dużo czasu na stworzenie i odpowiednie zaprezentowanie świata przedstawionego. Ja bardzo lubię się czepiać i wynajdywać niespójności w fabule, tu jednak nie miałam w tej kwestii zbyt wiele do roboty. Poza kilkoma naprawdę brutalnymi scenami, gdzie mój mózg fiknął salto do tyłu. Tak, moi drodzy mózg, a nie żołądek. Mogłam jedynie rozpatrywać czy postawy danych bohaterów są w stanie mnie przekonać, aby rozgrzeszyć ich postępowanie. I muszę przyznać, że ktoś, kto z pozoru wydaje się obrzydliwy i nieludzki, okazał się być wiarygodny, a już na pewno bardziej niż ludzcy rebelianci. Więcej wam nie zdradzę, bo zepsułabym elementy zaskoczenia.
Jedno wam powiem. Według mnie jest to wciągająca międzygalaktyczna przygoda, oparta na legendach majów. Więc jeśli lubisz gatunek, jakim jest space opera i szukasz wrażeń to, ta książka Cię nie zawiedzie. Ja już zacieram ręce na drugi tom tej trylogii. Jestem ciekawa czy autorka jeszcze czymś mnie zaskoczy.