Książka jest trudna, ciężka i obciążająca psychicznie. Ale znalazłam w niej wiele istotnych faktów o świecie, którego kompletnie nie znam. Tematem jest Somalia. Somalia, do której turyści nie jadą, Somalia znana z ubóstwa i piratów, a ostatnio - z zamachów. Reporter pokazał kraj z perspektywy ludzi. I w rezultacie mamy przekrój historyczny, społeczny i geograficzny. Bo z bohaterami chodzimy po Somalii i po świecie, szlakiem przemytniczym, między innymi przez Polskę. Jawi się z tej książki kraj upadły, kraj, który został kompletnie zniszczony, w którym wyprawa po wodę jest bohaterstwem, bo można zostać zgwałconą zbiorowo, bo można zostać zastrzelonym, porwanym, bo po mieście jeździ się z ochroną.
Jednym słowem, tak wygląda piekło. A jednocześnie w takim piekle mieszkają wspaniali ludzie, pełni poświęcenia, pasji i nadziei na odbudowę kraju, który jest ich krajem, ich miejscem na ziemi.
Połowę książki zajmuje historia życia Abdulcadira Gabeire, który ze skrajnej biedy zdobył się na studia, na bycie 'kimś', na działalność społeczną, ale i na emigrację do Polski. Gdybym nie wiedziała, że jest to historia prawdziwa, pomyślałabym, że to opowieść z Dickensa. Mamy w życiu tego niesamowitego człowieka walkę o przetrwanie, walkę o spotkanie matki, walkę o miłość, aż ciągłe zmaganie się z bankructwem i problemami finansowymi. Jest to właściwie puenta tej książki, 'streszczenie' losu Somalijczyka, który ciągle wierzy w lepsze jutro.
Jak powiedział autor, tragiczna jest puenta życia tego człowieka, nie zawarta w książce. W poniedziałek 21 września 2015 roku doszło do zamachu przed pałacem prezydenckim w Mogadiszu, w którym zginął Abdulcadir Gabeire Farah, prezes Fundacji dla Somalii, i kandydat na prezydenta tego kraju, człowiek, który miał szansę ustabilizować ten kraj.
I tutaj powstaje pytanie, wokół którego chyba osadza się cała książka. Czy Somalia ma szansę? Czy ma szansę na odbudowę i pokonanie Islamistów Al-Szabab? O tym jest druga część reportażu.
W drugiej części reportażu autor opisuje swoją podróż do Somalii, pokazując zburzone miejsca, miasta i drogi, pokazuje żołnierzy i tę organizację, z całą jej bezwzględnością, ale głównie pokazuje zwykłych ludzi, kobiety i mężczyzn, którzy starają się jakoś żyć i dźwigać kraj z ruin. Liczne zdjęcia - niestety czarno-białe - pokazują ten kraj i tych ludzi.
Książka wstrząsa, ale i otwiera oczy na uchodźców, na problemy religijne w Afryce i na skutki wojen w tym kontynencie.
Polecam.