Śmierć pani Westaway recenzja

Jest to moje drugie podejście do Ruth Ware i tutaj jestem pozytywnie zaskoczona. "Pod kluczem" totalnie mi się nie spodobało i nie czułam, że ta książka jest moja. Przy "Śmierć Pani Westaway" również na początku myślałam, że ją skreślę, ale się pomyliłam. Gdy przebrnęłam przez pierwsze rozdziały, to poczułam, że to bardzo ciekawa i wciągająca historia.

Jeśli chodzi o fabułę, to poznajemy Hal, która w tragicznych okolicznościach straciła swoją matkę. Nie potrafi się z tym pogodzić i zajmuje się tarotem, tak jak kiedyś jej rodzicielka. Pewnego dnia dostaje list, że zmarła jej babcia i musi się pojawić na pogrzebie i odczytywaniu testamentu. Kobieta była przekonana, że dziadkowie już bardzo dawno nie żyją i jest to wielka pomyłka. Niestety Hal pożyczyła pieniądze od podejrzanych typów, ponieważ tarociarstwo nie przynosi zysków, na jakie liczyła, więc każda okazja na zdobycie trochę gotówki jest dla niej dobra. Czy kobieta skorzysta z tej okazji i uwolni się od lichwiarzy, którzy wiedzą gdzie pracuje i mieszka?

Szczerze powiem, że na początku byłam trochę znudzona. Akcja toczyła się bardzo powoli i nie mogłam się w nią zaangażować. Niby były jakieś zwroty akcji, ale jednak nie do końca i czegoś mi brakowało. Jednak, gdy wszystko nabrało tempa, to nie mogłam się od niej oderwać. W jeden dzień przeczytałam ponad dwieście stron, bo chciałam wiedzieć, co wydarzy się dalej. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że siedziałam z otwartą buzią na niektórych momentach, bo były tak zaskakujące. Na początku nie mogłam za bardzo połapać się w bohaterach. Non stop przewijały się różne imiona, a ja nie nadążałam nad dopasowywaniem. Przewidziałam niestety jedną bardzo istotną rzecz dla całej tej historii, ale mimo tego nadal świetnie się na niej bawiłam! Więc jeśli ktoś z Was ma przypadłość przewidywania zakończeń, to tutaj nie powinno to aż tak przeszkadzać.

Polecam ją z całego serca jeśli szukacie czegoś z zagadkami, tajemnicami rodzinnymi. W trakcie czytania czułam się trochę jak detektyw. Ciekawie było podglądać wydarzenia i samemu wymyślać, jak to wszystko potoczy się dalej.