„Kabalista” autorstwa Remigiusza Mroza to już czwarta część przygód Gerarda Edlinga, którego mieliście okazję poznać w trakcie czytania takich pozycji jak „Behawiorysta”, „Iluzjonista”oraz „Ekstremista”. Jak już pewnie wiecie, moja przygoda z twórczością Mroza czasami zalicza wysokie loty, jednak zdarzały się też mocne upadki... A jak to było w przypadku dzisiejszej książki? Może i „Kabalista” nie zakwalifikował się do mojej top 3 książek Mroza, to jednak nie zaliczę tej przygody do nieudanych.
Tym razem behawiorysta będzie musiał zmierzyć się z najgorszym koszmarem.
Półtora roku po tym, jak Małgorzata Rosa wyjechała do Warszawy, szefostwo stacji telewizyjnej chce, by dziennikarka wróciła do rodzinnego miasta. Ma przygotować materiał na temat ofiary gwałtu, której opolska prokuratura odmówiła pomocy.
Zeznania dziewczyny zostały uznane za niewiarygodne, sprawcy nigdy nie zaczęto szukać, a śledztwa nie wszczęto. Kiedy Rosa zjawia się na miejscu, orientuje się, że w Opolu panuje zmowa milczenia. Nie ma innego wyjścia, niż zwrócić się do jedynej osoby w prokuraturze, której ufa.
Gerard Edling został jednak odsunięty na boczny tor przez nową szefową i nie jest w stanie zaoferować pomocy. Dziennikarce udziela jej niespodziewanie lokalny jasnowidz, od lat odnajdujący zaginione lub martwe osoby, zwany Kabalistą z Chabrów.
Moją recenzję zacznę od tego, że w „Kabaliście” znajdziecie kilka nawiązań do poprzednich tomów, dlatego też przed rozpoczęciem tej książki warto zapoznać się ze wcześniejszymi częściami. Jeśli jednak tego nie zrobicie, możecie zepsuć sobie przygodę z tą serią.
Lektura „Kabalisty” zawiera wiele nawiązań do przeszłości Gerarda, dzięki czemu poznałam lepiej jego prawdziwą naturę, która nie ukrywam, troszeczkę mnie zaskoczyła. Nie chcę Wam za dużo zdradzić, jednak w pierwszej połowie lektury dowiecie się dlaczego Edling został wplątany w główną intrygę... Szczerze nie wiem, czy na jego miejscu zachowałabym się tak samo jak on, dlatego też nie będę oceniać jego zachowania, ponieważ byłoby to nie na miejscu.
Mam wrażenie, że w tym tomie znajdziemy o wiele więcej zwrotów akcji w porównaniu do poprzednich trzech części. Już po pierwszym rozdziale zostajemy wplątani w wir zdarzeń, a każda kolejna strona nie pozwala nam oderwać się od czytania. Napięcie wzrasta z każdym kolejnym rozdziałem i popycha nas w stronę zakończenia, które wprawiło mnie w osłupienie.
Ci co znają twórczość Remigiusza Mroza wiedzą, że jest to autor, który lubi zaskakiwać swojego czytelnika w najmniej oczekiwanym momencie. (Jestem pewna, że jednym z jego hobby jest gnębienie swoich czytelników.) Do tej pory nie potrafię uwierzyć jakim cudem dałam się tak wkręcić - kiedy sądziłam, że już wszystko wiem i każdy wątek połączyłam w jedną spójną całość, Mróz zaserwował mi taki zwrot akcji, który sprawił, że otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
Czy książkę polecam? Jeśli przeczytał*ś trzy poprzednie części tej serii, to warto byś sięgnął/ęła po ten tom, by lepiej poznać postać Gerarda, który ukrywa przed nami jeszcze wiele mrocznych sekretów. Polecam sięgnąć po ten tytuł głównie ze względu na zakończenie, które z jednej strony mnie zasmuciło, a z drugiej bardzo zaskoczyło.