"Jeśli nie dostrzegasz jego wskazówek, zastanów się przez chwilę nad swoją ostatnią dobą: czy zauważyłeś zachód słońca?Czy Twoje dziecko obudziło cię uściskiem i uśmiechem? Czy masz ten przywilej, że jedziesz dziś do pracy, za którą dostajesz wynagrodzenie? Czy jesteś wystarczająco zdrowy, by iść na poranny spacer albo przynajmniej otworzyć oczy i zacząć nowy dzień? Czy spotkasz się z przyjacielem? Czy masz domowego zwierzaka, który czeka na ciebie niecierpliwie, gdy wracasz do domu? Czy będziesz miał bieżącą wodę, aby wziąć prysznic dziś wieczorem?"
To są właściwe priorytety w tej koszmarnej dobie konsumpcji, tupania nóżką, ciągłych żądań i chorego egocentryzmu.
Tej opowieści także nie oceniam, ponieważ tego rodzaju historie będą odbierane subiektywnie przez każdego czytelnika poprzez pryzmat jego wiary.
Jak dla mnie świetne połączenie sceptycyzmu i bardzo powolna droga skupionego na faktach naukowca/lekarza, który sam dochodzi do pewnych wniosków - chcąc nie chcąc XD
Wyniosłam z lektury parę rzeczy dla siebie :) Pewnych rzeczy, spraw i wydarzeń jest tu dla mnie za dużo, pewnych jest w sam raz:)
"...gdyby Bóg nie włożył serca w swoje dzieło, to planeta, na której żyjemy, wyglądałaby zapewne zupełnie inaczej. Po cóż miałby się trudzić Stwórca obojętny? Mógłby nas przecież rzucić na nagą ziemię, pozbawioną barw i tekstury, bez muzyki i gór, bez emocji i języka, gdzie pogoda jest zawsze taka sama, gdzie ludzie nie oddziałują na siebie, nikt nie jest wyjątkowy, a wszystko, co robimy jest bez znaczenia."
Niedowiarkom odradzam lekturę, bo będzie ona stanowiła tylko bezsensowny podkład do robienia kupoburzy w komentarzach. Chyba że ktoś chciałby sięgnąć po nią z ciekawości - jak ja - aby poznać starcie rozumu vs. wiary.