W tym roku lato nas nie rozpieszcza, tydzień ładnej, słonecznej pogody, by dwa kolejne tygodnie padało i było zimno. Niezbyt wymarzona aura na wakacje, biorąc pod uwagę, że to co najbardziej kocham, to długie kąpiele w jeziorze, czy spływy kajakowe. Ale cóż zrobić, gdy się nie ma co się lubi, to nie pozostaje nic innego, jak chociaż poczytać o pięknej słonecznej pogodzie, i o mieszkańcach rozpływających się w miejskim skwarze :)
O tak, mieszkańcy Linkopingu mają na co narzekać, tak gorącego lata nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy. „Miasto jest spocone, za dnia barwi je matowa sepia, blada zieleń i szarość. ... pozostali tylko ci, co muszą pracować”. I tak komisarz Malin Fors zostaje na posterunku, by czyhać na zło, czające się w tym sennym od upału mieście. A jest czego strzec, bo ktoś tym razem poluje na młode dziewczyny.
Malin Fors, czuje, że coś wisi w powietrzu, że coś złego niebawem się wydarzy. I tak, pewnego dnia odbiera telefon z informacją, że w miejskim parku znaleziono nagą i zgwałcona nastolatkę. Dziewczyna żyje ale zupełnie nic nie pamięta, ani co się stało, ani kto jej to zrobił. Niestety parę dni później przy plaży nad jeziorem zostaje znaleziona kolejna ofiara, tym razem martwa.
„Pod folią wyszorowana twarz dziewczynki, jej ciało nagie, równie białe jak buzia, teraz niemal całkowicie odsłonięta, także wyszorowane, z tyłu głowy rozległa otwarta rana, duże jak spodki rany na rękach, na korpusie, udach, umyte i jakby delikatnie oporządzane na krawędziach, niczym ukochane niebiesko-czarne kwietniki, o które zadbano z czułością.”
Malin Fors musi się spieszyć, musi jak najszybciej dotrzeć do prawdy, zanim zginie kolejna dziewczyna. To lato nie wróży nic dobrego, upał w którym nie da się myśleć, a zło przybiera co raz to bardziej straszliwą formę. Czas w końcu położyć temu kres, czas powstrzymać mordercę i falę zbrodni, jakiej to miasto jeszcze nie widziało. Zaczyna się wyścig z czasem.
To moje drugie spotkanie z twórczością Monsa Kallentofta, i jak poprzednio, bardzo udane. Tym razem wiedziałam czego mogę się spodziewać i się nie zawiodłam. Autor kolejny raz stworzył niesamowita książkę, historię, od której wprost nie można się oderwać. Uwielbiam ten mroczny klimat, w którym nie brakuje tajemnic, gdzie akcja choć początkowo powoli się rozwija, to jednak ma bardzo mocne zakończenie. Mons Kallentoft nie skupia się tylko na samym śledztwie, ale daje nam też obraz społeczeństwa, dzięki czemu łatwiej jest nam zrozumieć pewne rzeczy, czy zachowania. I kolejny raz daje nam usłyszeć głos z zaświatów, bardzo wstrząsający i emocjonalny.
Co raz lepiej też poznajemy Malin, Zekego czy Svena. Nabierają oni co raz bardziej ludzkich cech, bo chociażby sama Malin, nie jest jakimś super bohaterem, popełnia błędy jak każdy, martwi się o córkę czy o swoje życzcie uczuciowe. Jest to postać której wprost nie da się nie lubić – „Spięta, ale sympatyczna, uznawana za błyskotliwą komisarz kryminalną. Zdystansowana, odprężająca się po kilku kieliszkach wina.”
Ludzie z natury nie są źli, to przeszłość ma na nas największy wpływ i to właśnie w przeszłości należy szukać prawdy. A jeśli macie ochotę na coś więcej niż sam kryminał, jeśli chcecie poczytać nie tylko o zbrodni, ale też o uprzedzeniach do osób homoseksualnych, niechęci do imigrantów, czy molestowaniu dzieci, to bardzo polecam wam tą książkę. „Śmierć letnią porą” to prawdziwe stadium ludzkich osobowości, gdzie oprócz zbrodni liczy się motyw.