Aleksandra Marinina jest pisarką, do której zapałałam sympatią już od pierwszej przeczytanej książki. Nie dość, że jest autorką kryminałów, które uwielbiam, to dodatkowo w jej książkach można poczuć ten specyficzny klimat Rosji i mentalność jej rosyjskich bohaterów. Nie inaczej było z powyższą powieścią.
Główną bohaterką kryminałów Marininy jest Anastazja Kamieńska – utalentowana analityk, pani milicjant, z pozoru krucha i delikatna, jednak jak wiemy, pozory mylą. Akcja kolejnej powieści z Nastią w roli głównej rozpoczyna się w przeddzień jej ślubu, gdy w skrzynce pocztowej znajduje anonimowy list, składający się zaledwie z kilku słów: „Nie rób tego. Pożałujesz.” Anastazja niekoniecznie przejmuje się anonimem, jednak daje go do analizy, sama jednak nie zamierza odwoływać ślubu. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy okazuje się, że taki sam list dostała inna panna młoda oraz gdy tuż po ślubie w urzędzie stanu cywilnego zostaje zastrzelona kobieta. Nastia podejrzewa, że to ona miała paść ofiarą, przez pomyłkę jednak zginęła inna osoba. Sytuacja powtarza się praktycznie w tym samym czasie w innym moskiewskim urzędzie. Nastia, ku swojemu niezadowoleniu, właśnie rozpoczyna urlop, bowiem sama chciałaby zająć się bezpośrednio sprawami zabójstw – nic jej jednak nie powstrzymuje od pracy i może nie bezpośrednio, ale uczestniczy w wykrywaniu sprawcy, tym bardziej, że wkrótce, gdy wydarzenia zostają opublikowane przez gazety, do redakcji zgłasza się ogromna liczba kobiet, które na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy otrzymały podobne, anonimowe listy.
„Śmierć i trochę miłości” to kolejny doskonały kryminał rosyjskiej pisarki. Mamy zabójstwo, ba, nawet dwa, mamy zawiłą zagadkę, która na pierwszy rzut oka wydaje się być nie do rozwiązania, mamy również bohaterkę na urlopie, która nie mogąc uciec od pracy, pośrednio uczestniczy we wszystkim. Chociaż Anastazji w tej powieści jest jakby trochę mniej, to jednak została przedstawiona bardziej wyraźnie. Robi wszystko, aby jej ślub nie wywołał dużo szumu, żeby jak najszybciej mieć sprawę za sobą, a jej strój?... Kto ubiera się na własny ślub na czarno? Może to zrobić chyba tylko i wyłącznie Anastazja Kamieńska. Nie, nie myślcie, że ślub na Nastii jest jakimś przykrym wydarzeniem, niechcianym i w ogóle – oboje z mężem bardzo się kochają, są ze sobą od bardzo długiego czasu, jednak oboje są zdania, żeby załatwić ślub jak najszybciej, bez ceremonii i zbędnych ceregieli, w gronie najbliższej rodziny. Zyskała tym we mnie bohaterka jeszcze większą sympatię.
Sama zagadka kryminalna, jak to bywa u Marininy, jest jak najbardziej zaskakująca. Będzie niespodzianka i to wielka i ja na kolejnej powieści się nie zawiodłam. Nic dziwnego, że Aleksandra Marinina jest jedną z moich ulubionych autorek powieści kryminalnych. Po jej książki mogę sięgać w ciemno i z pewnością się na nich nie zawiodę, więc pod tym względem mnie nie zaskoczyła. Jestem natomiast zaskoczona kolejnym dobrym pomysłem na fabułę i jej rozwiązaniem.
Fani powieści kryminalnych bez wątpienia powinni poznać twórczość Marininy. Jest obowiązkowym punktem dla każdego miłośnika tego gatunku. Ja do tej autorki przekonuję już nie pierwszy raz, ale będę robić to za każdym razem, bo uważam, że warto.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2012/10/smierc-i-troche-miosci.html]