"Pani Ćwierczakiewiczówna płynnie łączyła nowoczesność z szacunkiem do dawnych obyczajów i tradycji. Jeśli jedno gryzło się z drugim, po prostu ignorowała to wadzące albo wymyślała coś usprawiedliwiającego na poczekaniu."
Cytat ten to właściwie kwintesencja powieści, choć słynna Lucyna Ćwierciakiewiczowa nie jest jej główną bohaterką. Nie sposób jednak ominąć jej postaci która wniosła tak wiele do kulinariów przełomu XIX i XX wieku. Tytułowa córka to adoptowana Teodozja, ponieważ słynna persona nie doczekała się swojego potomstwa.
Tosia, bo o niej mowa wyrastała w domu przepełnionym gwarem i kulinarnym szaleństwem. Tak pokrótce można określić działania jej matki, kobiety na owe czasy znającej się zarówno na chemii jak i fizyce, co nie było zjawiskiem powszechnym. Wiedzę tę przekazywała swojej córce w czasie przygotowywania słynnych obiadów wtorkowych. Zaproszenie na taką ucztę było bardzo wyczekiwane przez społeczność warszawską. Zanim Tosia się usamodzielniła i w jakiś sposób wyrwała spod kurateli matki, możemy poczytać o niezwykłych daniach przygotowywanych w najsłynniejszej kuchni polski. No trzeba przyznać, że podczas czytania można się zrobić głodnym. Te spotkania obiadowe to także było moment na przegląd ewentualnych kandydatów do ręki Teodozji. Dzieweczka jednak nie w ciemię bita samodzielnie zorganizowała sobie narzeczonego zaskakując tym rodziców. Kazik Wasilewski był właścicielem hurtowni nasion i zapalonym szachistą. Tematyka szachowa wielokrotnie przewija się na kartach powieści, jest to bowiem sport, któremu oddają się warszawiacy z ogromną namiętnością.
Dzięki Lucynce mamy w powieści przegląd kulinarnej Warszawy. A że czasy były trudne to aby zdobyć coś dobrego trzeba było udawać się na targ. I tu kolejna odsłona miasta w postaci handlowej, targowej, rzeźniczej itd. Ogromny koloryt i smaki.
W powieści nie brakuje także niewielkiego wątku szpiegowskiego, przewija się także postać wyemancypowanej Zosi, prowadzącej firmę dorożkarską i chodzącej o zgrozo w spodniach. Książka ta to ciekawe ujęcie czasów sprzed ponad stulecia, pokazanie zachowań, obyczajów, tradycji, ale także spojrzenie na postacie historyczne z tego okresu jak np. Bolesław Prus, będący recenzentem książki kucharskiej wydanej przez Lucynę Ćwierczakiewiczową "365 obiadow"
Bardzo fajnym zabiegiem zastosowanym przez autorkę jest spięcie książki w klamrę wydarzeń, gdy Teodozja jest już staruszką. Moment ten wprowadza czytelnika w historię jak w pamiętnik i tak tez kończy.