Nie przez przypadek mówi się „wyczarować pyszne danie”. Gotowanie przypomina magiczny rytuał. Trzeba zebrać potrzebne składniki i w określonej kolejności wykonać szereg czynności. Jeżeli nie będziemy trzymać się przepisu wyjdzie niezbyt smaczny klops. Bardzo na serio do magii i kuchni podeszła Laurel Woodward. Napisała książkę (nie do końca) kulinarną pt. „Magia kuchenna”. „Ta książka jest książką kucharską, stworzoną po to, by uwznioślić twoje podejście do gotowania, przemieniając je z zadań, które wykonujemy raczej beznamiętnie, w potężne, w pełni świadome działania, które poruszają energię i karmią, uzdrawiają oraz spełniają marzenia”[1]
Początkowo miałam wrażenie, że autorka chce uatrakcyjnić proces gotowania nadając mu rytualny charakter. Chce zaangażować tych co nie lubią pichcić, pokazując to zajęcie od innej, trochę bajeranckiej strony. Potem zorientowałam się, że ona tak na serio i... potrzebowałam chwili, żeby się otrząsnąć. Magię lubię w literaturze, ale w życiu określiłabym siebie, jako osobę „twardo stąpającą po ziemi”. To całe gadanie o byciu tu i teraz, przepływie energii itp. nie do końca do mnie trafia. Niemniej gotować bardzo lubię, więc postanowiłam „wysłuchać” do końca co Laurel Woodward ma do powiedzenia. Może i kobita nieco „pitoli”, ale jest to na swój sposób urocze.
Teraz na serio. O co z tą magią kuchenną chodzi? „Polega na łączeniu produktów, które karmią umysł i ciało przy jednoczesnym wysyłaniu intencji”[2] Brzmi dziwnie, ale szybko przekonamy się, że często robimy to instynktownie. „Ciasto piecze się, by uhonorować kogoś bliskiego. Zupę gotuje się, by uzdrowić chorujące dziecko. Zaparza się herbatę by ukoić ducha”[3] Laurel Woodward chce nas nauczyć robić to lepiej, zdrowiej, bardziej świadomie.
Książka została podzielona na produkty np. mąki, warzywa, cukry, przyprawy itp. Autorka skupia się na ich właściwościach i tłumaczy jaka energia w nich drzemie. Podpowiada w jakich rytuałach można ich użyć, na jakie sfery mają wpływ np. bogate w antyoksydanty awokado w „czarach” dotyczących urody. W tym wywodzie przenika się nauka i fantastyczność. Laurel Woodward pragnie pokazać, że magia to nie tylko „czar-mary”, „abrakadabra” i machanie kijkiem, a wiedza i jej odpowiednie wykorzystanie.
Skro to książka kucharska to muszą być w niej przepisy. Jest ich mnóstwo. Jest się czym inspirować. Na marginesie wspomnę, że to moja pierwsza publikacja kulinarna bez zdjęć. Nieco to dziwne. Przyzwyczaiłam się, że piękna prezentacja produktów zachęca do gotowania. Tu jest skromnie. Wracając do meritum. Co jest istotne w filozofii autorki to, że zachęca czytelników do jedzenia sezonowych produktów. Niby każdy wie, że to są najlepsze, najświeższe, najzdrowsze, ale w dobie supermarketów i powszechnej dostępności jedzenia nie zawsze o tym myślimy. Mamy na coś ochotę, po prostu to kupujemy. Dlatego promowanie lokalności i sezonowości uważam za zasadne.
W „Magii kuchennej” zostaje nam pokazane inne spojrzenie na gotowanie. Laurel Woodward łączy baśniowość czarowania z merytoryczną wiedzą. Połączenie tych przeciwstawnych pierwiastków sprawia, że książka ta może być ciekawa zarówno dla tych co z magią są za pan brat oraz dla zatwardziałych racjonalistów – pisze to reprezentantka drugiej grupy. I chociaż patrzę na treść książki nieco z przymrużeniem oka, jej lektura była inspirującym doświadczeniem. Do tego ja uwielbiam książki kucharskie. Mam już niewielką kolekcję, do której z dumą dołączam „Magię kuchenną”.
[1] Laurel Woodward , „Magia kuchenna”, przeł. Katarzyna Emilia Bogdan, wyd. Kobiece, Białystok 2022, s. 10.
[2] Tamże, s. 19.
[3] Tamże, s. 25-26.