Szczerze powiedziawszy idealnie opisują książkę stwierdzenia na jej odwrocie, pozwolę sobie przytoczyć:
„Oto świat, w którym Chrystus zszedł z Krzyża i objął władzę nad ludzkością. Świat tortur, stosów i prześladowań”
„Najbardziej wstrząsająca i bluźniercza wizja w historii polskiej fantastyki” - przynajmniej w moim dotychczasowym odczuciu w pewnym sensie pełni ona taką rolę, a czy ta sentencja jest prawdziwa, czas pokaże. Do książki zabrałem się z wielkim zapałem, po lekkim „poślizgu” na „Charakterniku” postanowiłem sięgnąć do bardziej cenionych pozycji pana Jacka Piekary. Czy się zawiodłem? Odpowiem bez zawahania że nie. Czy spodziewałem się więcej okrucieństwa, krwi i bluźnierstw? Odpowiem że było ich wystarczająco dużo, co by nie powiedzieć że w pewnych momentach aż za dużo. Bynajmniej nie uważam że książka w pewien sposób raziła w moje uczucia itd., osobiście uważam że do takich rzeczy trzeba mieć dystans i patrzeć na nie, przez zupełnie inny pryzmat.
Wracając do powieści. Jej głównym bohaterem jest niejaki Mordimer Madderdin, młody inkwizytor odznaczający się gorliwością, pysznym jak na swój wiek charakterem i innymi, tym razem wyróżniającymi go z tłumu cechami, o których się przekonacie podczas lektury. Jako miecz w ręku Pana i sługa Aniołów, zajmuje się tępieniem wszelkich oznak „odstępstwa od normy”, bądź jak kto woli herezji, bluźnierstw, pradawnych rytuałów i wielu, wielu innych zakazanych, mniej lub bardziej, spraw. Przez większość książki podróżuje w towarzystwie swoich kompanów, jak to sam ujął zawodowych morderców, wszak zwyczajem inkwizytora jest posiadanie większej liczby wrogów, aniżeli przyjaciół. Mordimera cechuje specyficzne podejście do swojego zawodu, ośmielę się powiedzieć, że mimo trudnej pracy, jest do niej bardzo przywiązany i wypełnia ją z największą czcią i przyjemnością.
Książka składa się z pięciu opowiadań luźno ze sobą powiązanych, występują one chronologicznie, ale nie wiemy ile czasu minęło między każdym z nich. Język jakim posługuje się autor jest lekki i przyjemny, mimo „interesujących” opisów które nam serwuje podczas lektury. Pan Piekara zdołał nawet w tak, mogło by się wydawać poważnej i brutalnej powieści, umieścić kilka humorystycznych czy to dialogów, czy sytuacji. Dość trafnym pomysłem ( w moim odczuciu) okazało się przedstawienie sposobu wysławiania się niektórych z bohaterów (czy to bez zębów, czy w apogeum zdenerwowania). Być może w tej chwili wydaje się to lekko niejasne, ale jestem w pełni przekonany że przy pierwszej okazji zauważycie co miałem na myśli.
Przejdę teraz do najważniejszej kwestii utworu, czy też najbardziej powszechnej opinii na jej temat. „Najbardziej wstrząsająca i bluźniercza wizja w historii polskiej fantastyki” - dysponując obecnym doświadczeniem nie jestem w stanie obiektywnie ocenić prawdziwości tych słów, lecz być może moje stanowisko w pewien sposób ustosunkuje odczucia potencjalnego „świeżego” czytelnika na lekturę „Sługi Bożego”. Czy poczułem się zgorszony, bądź obrażony iż fundamenty chrześcijaństwa zostały poważnie naruszone, co by nie powiedzieć że całkowicie przebudowane? Absolutnie nie. Pan Jacek Piekara serwuje nam kilka godzin świetnej fantastyki, opisując brutalność, wszechobecny grzech i wady tamtego nie tyle samego świata, co przede wszystkim ustroju społecznego. Widzimy znaczne różnice pomiędzy klasami społecznymi, na których czele mogłoby się wydawać, nieoficjalnie stoi grupa odzianych na czarno mężczyzn, ze srebrnym, wyszytym krzyżem i skrzynką z „narzędziami zawodowymi”. Zgromadzenie które „trzęsie” podwalinami tamtego systemu i sprowadza na każdego strach i trwogę. Czyżby ludzie, wydający się być uosobieniem dobra, przynajmniej wedle swoich przekonań mogą być straszni – żeby nie powiedzieć źli? Ano mogą, i wychodzi im to wręcz doskonale.
Podsumowując. Jacek Piekara w pierwszym tomie „Cyklu Inkwizytorskiego” niejako wprowadza nas w świat po którym kroczy młody Mordimer. W kilku luźno ze sobą powiązanych opowiadaniach rysuje przed nami obraz grupy zwanej inkwizytorami, pełnej nie tylko cnót, co raczej cech zupełnie przeciwnych. Z największą przyjemnością śledzimy przygody głównego bohatera i jego kompanów, co jakiś czas zatrzymując się, by uzmysłowić sobie jak wyglądają ich „przyzwyczajenia”, albo inaczej, nieodłączne dodatki do ich fachu. Książka warta polecenia, toteż nie zawaham się powiedzieć: Polecam!
[wcześniej opublikowano na:
http://maestermaks.wordpress.com/]